Do początku roku akademickiego 2 miesiące, a już wróciły znienawidzone przez najemców castingi

Do początku roku akademickiego 2 miesiące, a już wróciły znienawidzone przez najemców castingi

Akademik
Akademik
Wynajęcie niedrogiego mieszkania w mieście akademickim będzie w tym roku trudne. Choć do rozpoczęcia nauki pozostały 2 miesiące, studenci już podpisują umowy i zgadzają się płacić nawet za tygodnie, w których nie będą korzystać z mieszkania. Nie oni dyktują warunki.

Na rynku nieruchomości „układ sił” potrafi się zmienić w ciągu kilku miesięcy. Gdy w marcu 2020 roku studentów przekierowano z dnia na dzień na naukę zdalną, tysiące młodych ludzi wróciło do rodzinnych miast, a właściciele mieszkań nie mogli na ich miejsce znaleźć nowych najemców lub musieli znacząco zejść z ceny. Niełatwa sytuacja trwała przez kilkanaście miesięcy i dopiero gdy uczelnie ogłosiły powrót do nauki stacjonarnej, rozdzwoniły się telefony i do pustych mieszkań wrócili studenci.

Przez wojnę na Ukrainie zrobiło się ciaśniej

Przed zbliżającym się rokiem akademickim to studenci są w trudnej sytuacji, gdyż zmalała liczba dostępnych w miastach akademickich mieszkań. Mieszkań na wynajem nie przybyło znacząco, za to więcej jest osób, które potrzebują lokum, bo poza studentami są to uchodźcy z Ukrainy oraz osoby, które nie mogą kupić mieszkania (bo ceny rekordowe, a zdolność kredytowa Polaków leci od kilkunastu tygodni na łeb). PAP zapytała szefa samorządu studentów UW Kamila Bonasa, czy do tej organizacji docierają informacje od studentów, że mają problemy ze znalezieniem lokum. Przyznał, że problem stanowi znalezienie tanich mieszkań, bo najszybciej znajdują nowych lokatorów. „Osoby bardziej majętne nie mają większych trudności” – podkreślił Bonas.

Te znienawidzone castingi

Wynajmujący mogą wybierać najemców według własnych kryteriów, czemu pomagają znienawidzone przez szukających lokum „castingi”. Mogą mieć one różne formuły. Najczęściej polegają na tym, że w krótkim czasie, np. w ciągu wieczoru, właściciel mieszkania zaprasza kilkanaście osób w odstępach 20 czy 30 minut. W tym czasie potencjalny lokator zapoznaje się z mieszkaniem, a właściciel może go o wszystko wypytać i zdecydować, czy chce udostępnić mu swoje mieszkanie. Pytania mogą być różnorodne: o sposób spędzania wolnego czasu (byle niezbyt głośny, by sąsiedzi się nie skarżyli), o posiadane zwierzęta, chęć nocowania znajomych lub partnera, wreszcie – o sposób zabezpieczenia płatności i ewentualnych szkód. Student gotowy zapłacić kaucję w wysokości potrójnego czynszu może być wyżej „notowany” niż ten, który będzie kręcił nosem na kaucję w wysokości dwumiesięcznego czynszu.

Rodzice, notariusz i wszyscy święci

Na tym lista oczekiwań właścicieli mieszkań nie musi się kończyć. Aleksandra, która w październiku zacznie studia na trzecim roku Politechniki Łódzkiej, ocenia, że w „castingu” wypadłą dobrze i byłą zdziwiona, gdy właścicielka kawalerki na Bałutach poprosiła o numer telefonu do jej rodziców. – Pani zastrzegła, że chce poznać co najmniej jednego mojego rodzica, by w razie problemów z mieszkaniem albo rozliczeniami móc się z nimi bezpośrednio skontaktować. Donieść na mnie, nazwijmy to po imieniu. To dla mnie upokarzające, bo łączę pracę ze studiami, mam swoje pieniądze, a i tak zostałam potraktowana jak niesamodzielna nastolatka – mówi studentka.

Zależało jej na tym mieszkaniu, więc schowała dumę do kieszeni i na drugą turę „oglądania mieszkania” przyjechała z tatą. Na szczęście rodzice mieszkają w województwie łódzkim, więc nie wiązało się to dla ojca z jakąś wielką uciążliwością. Spotkanie rozwiało wszystkie wątpliwości właścicielki, tak że nie oczekiwała umowy najmu okazjonalnego. To istniejąca od kilku lat konstrukcja prawna, która wymaga wizyty u notariusza. Najemca w specjalnym oświadczeniu wskazuje miejsce, do którego może zostać eksmitowany – gdyby więc przestał płacić za mieszkanie i odmawiał wyprowadzenia się, właściciel lokalu nie musi przeprowadzać skomplikowanej procedury eksmisyjnej, usunięcie następuje dość szybko. Najem okazjonalny daje wynajmującemu większą ochronę przed nieuczciwym najemcą, ale to najemca z reguły ponosi koszt wizyty u notariusza, więc z jego punktu widzenia jest to dodatkowe obciążenie.

„Casting” na lokatora może mieć bardziej złożoną formułę, jeśli lokatora szuka grupa studentów, którzy dysponują wolnym pokojem lub łóżkiem w pokoju kilkuosobowym. Bardzo często zależy im nie tylko na tym, by nowy sąsiad był wypłacalny, ale także by „wpasował się” do grupy. W sieci można znaleźć ogłoszenia w rodzaju: „przyjaciele z ASP wynajmą wolny pokój osobie o artystycznym usposobieniu” – i lista warunków, od których wspólne zamieszkanie jest uzależnione. Pierwsze z brzegu: musi być tolerancyjny, akceptować częste wizyty gości, nie złościć się o hałas w sąsiednich pokojach albo wręcz uczestniczyć we wspólnych aktywnościach. „Nie chcemy mijać się przy drzwiach, ale spędzać ze sobą czas” – napisał ogłoszeniodawca z Gdańska.

Przy tak sprecyzowanych oczekiwaniach nie ma miejsca na przypadek, więc studenci mogą nie tylko zaprosić kandydatów na indywidualne rozmowy, ale nawet zorganizować wspólne wyjście czy kolację, by przypatrzyć się kandydatom. Na pewno jest to jakiś sposób na sprawdzenie, czy dobrze czują się w towarzystwie nowej osoby, inną sprawą jest to, jak wielu szukających lokum będzie gotowych na aż tak bliską konfrontację oczekiwań. Tyle że w nadchodzącym semestrze to wynajmujący dyktują warunki, a szukający mieszkania mają ograniczone możliwości.

Aleksandra z Politechniki Łódzkiej wskazuje na jeszcze jedną rzecz: choć rok akademicki zaczyna się w październiku, to wielu wynajmujących jest gotowych podpisać umowę pod warunkiem, że student zacznie płacić od razu. Żadnego przetrzymywania pustego mieszkania: teraz albo przyjdzie ktoś inny. – Kobieta, od której wynajmuję, zgodziła się obniżyć czynsz o 300 zł za dwa miesiące, w których nie będę korzystała z mieszkania – przyznaje dziewczyna.

W Warszawie w akademikach tłoku jeszcze nie ma

Studenci, którzy z powodu niewystarczającej liczby wolnych mieszkań albo zbyt wysokich cen, nie wynajmą nic w miastach akademickich, będą dojeżdżać z ościennych miast. Inni czekają na decyzję o przyjęciu do akademika. W stołecznych domach studenta powodów do paniki na razie nie ma: rzecznik prasowy UW Anna Modzelewska przekazała PAP, że liczba wniosków o miejsce w akademiku nie jest większa, niż w ubiegłych latach, więc obłożenie także nie wzrośnie. Jak podała średnie obłożenie domów studenta UW wynosi 80 proc. dostępnej puli miejsc. „Oznacza to, że najprawdopodobniej wszyscy studenci UW, którzy będą tego potrzebowali, otrzymają miejsce w akademiku” – uspokoiła. Na SGGW złożono tylko o ok. 5 proc. więcej wniosków o akademik na rok akademicki 2022/23, niż rok wcześniej.

Dom studenta to zdecydowanie tańsza opcja niż własne mieszkanie czy nawet pokój (w dużych miastach za niewielką sypialnię trzeba zapłacić co najmniej tysiąc złotych). Krakowska „Gazeta Wyborcza” sprawdziła, ile za miejsce zapłacą studenci z Krakowa. W domach studenckich Akademii Górniczo-Hutniczej za dwuosobowe pokoje z łazienką i niewielkim aneksem kuchennym należy zapłacić 425 zł, a za pokoje dwu- i trzyosobowe z łóżkami piętrowymi, połączone w czteropokojowe składy z łazienką współdzieloną przez cztery pokoje – 365 zł. Politechnika Krakowska oferuje pokój jednoosobowy za 500–600 zł miesięcznie. Za miejsce w pokoju dwuosobowym trzeba zapłacić 400–550 zł, w trzyosobowym – 400 zł. Drożej jest w akademikach Akademii Muzycznej: miejsce w pokoju dwuosobowym to koszt 650 zł, a za miejsce w pokoju jednoosobowym – 750 zł.

Mieszkańcy akademików nie muszą się za to martwić rachunkami za prąd i wodę, bo są w cenie. Fakt, trzeba przyzwyczaić się do wspólnej kuchni (w aneksie kuchennym w pokoju nie da się gotować) i łazienki, ale można też znaleźć wiele pozytywów, które rekompensują niedogodności.

Czytaj też:
Pozytywne wieści z rynku nieruchomości. Spada cena małych działek

Opracowała:
Źródło: WPROST.pl