Dla Elbląga sam przekop Mierzei Wiślanej znaczy niewiele, jeżeli nie zostanie pogłębione ostatnie 900 metrów toru wodnego. Odcinek ten kończy się w porcie, o który także trwa spór między samorządem a rządem.
Według elbląskich władz i spółki zarządzającej portem, tor wodny powinny pogłębić Skarb Państwa i Urząd Morski w Gdyni, jednak resort infrastruktury uważa, że skoro portem zarządza spółka miejska, to za pogłębienie toru powinno zapłacić miasto. Rząd zaproponował również miastu 100 milionów złotych na dokapitalizowanie spółki w zamian za większościowy pakiet udziałów. Na to miasto zgodzić się jednak nie chce.
Samorządowcy od miesięcy oskarżają rząd, że próbuje „ukraść” port lokalnym władzom, a skoro inwestycja jest od początku rządowa, to rząd powinien wykładać pieniądze do samego końca.
Prezydent miasta Witold Wróblewski twierdzi, że rządzący chcą „praktycznie za darmo” przejąć port. Zauważa też, że sąsiednie gminy nie musiały finansować pogłębiania toru, który znajduje się na ich terenie.
Jednoznaczny wynik głosowania. Tylko frekwencja nikła
Spór między samorządem a rządem trwa od miesięcy. Pod koniec kwietnia Witold Wróblewski postanowił sprawdzić, co o sprawie myślą mieszkańcy. Zorganizował trwające dwa tygodnie głosowanie, potocznie okrzyknięte mianem referendum, choć oficjalnie było konsultacjami społecznymi. Mogli wziąć w nim udział pełnoletni i zameldowani na pobyt stały mieszkańcy Elbląga.
„Drodzy Elblążanie, (…) rozpoczyna się głosowanie, w którym rozstrzygną się losy NASZEGO portu. Port to nasze dobro, nasz kapitał i gwarancja rozwoju. Nie pozwólmy sobie tego odebrać. Zagłosujmy za tym, co elbląskie” – zachęcał Wróblewski.