Tegoroczne wybory mogą kosztować 300 mln zł. To prawie dwa razy więcej niż 4 lata temu

Tegoroczne wybory mogą kosztować 300 mln zł. To prawie dwa razy więcej niż 4 lata temu

Wybory, zdjęcie ilustracyjne
Wybory, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / Daniel Jedzura
Miliony złotych zostaną wydane na to, by przygotować nas do wrzucenia karty do głosowania w dniu wyborów. Składają się na to koszty organizacji wyborów – wynagrodzenie dla pracowników lokalnych komisji wyborczych, wydruk kart – oraz wydatki na kampanię wyborczą. Tegoroczne wybory połączone z referendum mogą pociągnąć za sobą koszt przekraczający 300 mln zł. W 2019 roku zapłaciliśmy za nie 172 mln zł.

Wybory na wszystkich szczeblach opłacane są z pieniędzy publicznych, za to koszty kampanii wyborczych ponoszą samodzielnie komitety wyborcze. To nawet kilkadziesiąt milionów na jeden komitet, ale nagrodą za przekroczenie 3 proc. progu wyborczego w wyborach do Sejmu i Senatu subwencja wyborcza, która umożliwia finansowanie działalności partii. Podstawa do jej wypłacenia jest złożenie sprawozdania finansowego z kampanii wyborczej. Ponadto partiom wyborczym przysługuje dotacja obejmująca zwrot poniesionych kosztów.

Ile kosztowały wybory w ostatnich latach?

Ale od początku. Z danych Państwowej Komisji Wyborczej wynika, że w ostatnich 20 latach z pieniędzy publicznych na organizację wyborów poszło 2,1 mld zł. To koszt wydrukowania kart do głosowania, ich dystrybucji, przygotowanie lokali wyborczych, wynagrodzenie dla członków komisji wyborczych. Rekordowo drogie okazały się ostatnie wybory prezydenckie: kosztowały aż 304 mln zł.

Do tej pory wyborcy mogli wrzucić kartę do głosowania w ok. 27 tys. lokali wyborczych. W tym roku ich liczba przekroczy 30 tys., gdyż zadecydowano o otwarciu dodatkowych punktów do głosowania w mniejszych miejscowościach, tak by ułatwić ich mieszkańcom udział w wyborach. Magdalena Pietrzak, szefowa Krajowego Biura Wyborczego w odpowiedzi na pytania mediów poinformowała, że najwięcej nowych lokali powstanie w środkowopółnocnej i zachodniej części kraju.

Ile będą kosztowały tegoroczne wybory?

Organizacja wyborów do Sejmu i Senatu w 2019 r. kosztowała 172,4 mln zł. Największą część –86,1 mln zł – pochłonęły diety dla członków komisji wyborczych. W tym roku pracujący przy liczeniu głosów zarobią o ponad 100 proc. więcej: zamiast dotychczasowych 350 zł będzie to 600 zł, co w połączeniu z informacją o utworzeniu 4 tys. nowych punktów do głosowania oznacza, że tegoroczne wybory będą dużo bardziej obciążające dla budżetu.

Z 86,1 mln zł w 2019 roku zrobi się 159,6 mln zł, czyli o 73,5 mln zł więcej. To o 85 proc. w porównaniu z poprzednimi wyborami – wyliczył Business Insider.

Serwis zwraca uwagę, że niebagatelnym kosztem jest druk kart do głosowania. W poprzednich wyborach parlamentarnych w 2019 r. druk kart kosztował 11,5 mln zł. Papier podrożał w ostatnich 3 latach o ponad 30 proc., więc jego zakup może wynieść 15,6 mln zł. W tym roku głosujący dostaną więcej kart do głosowania, bo oprócz tego, że podejmą decyzję, kogo chcą widzieć w ławach sejmowych i senackich, odpowiedzą też na cztery pytania referendalne.

Druk kart na potrzeby referendum może dwukrotnie podbić tę pozycję „kosztorysu”, tak że za karty zapłacimy około 30 mln zł.

Sumując to wszystko: tegoroczne wybory połączone z referendum mogą pociągnąć za sobą koszt przekraczający 300 mln zł. W 2019 roku zapłaciliśmy za nie 172 mln zł.

Wybory prezydenckie. Ile kosztowała kampania wyborcza w 2020 roku?

Do tego dochodzą miliony złotych na kampanię wyborczą. Aby pokazać, o jakich pieniądzach mówimy, cofnijmy się do ostatnich wyborów prezydenckich. Były nietypowe: miały się odbyć pierwotnie 10 maja, ale w związku z zagrożeniem pandemicznym powstał ogromny dylemat, czy utrzymać tę datę czy przesunąć wybory. Zadecydowano o przeprowadzeniu wyborów kopertowych i kierujący przygotowaniami Jacek Sasin zlecił nawet druk kart wyborczych, ale ostatecznie wybory przeprowadzono jesienią 2020 roku.

Komitet Andrzeja Dudy wydał na kampanię wyborczą 28,6 mln zł, komitet Małgorzaty Kidawy-Błońskiej – pierwotnej kandydatki KO – przeznaczył 7,8 mln zł, a Rafał Trzaskowski wydał 9,5 mln zł. Całość pieniędzy na kampanię Andrzeja Dudy pochodziła z funduszu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. Z kolei komitet Rafała Trzaskowskiego zgromadził ponad 9 mln i 554 tys. zł, z czego ponad 1,2 mln zł pochodziło z wpłat od osób fizycznych, a 8 mln i 317 tys. zł – z funduszu wyborczego Platformy Obywatelskiej.

Na co przeznaczone zostały pieniądze? Na kampanię w środkach masowego przekazu komitet Dudy przeznaczył 9,8 mln zł, za wykonanie materiałów wyborczych (plakaty wyborcze, spoty reklamowe) komitet urzędującego prezydenta przeznaczył 10,1 mln zł. Na podróże i noclegi Duda wydał 1,5 mln zł. Koszty spotkań wyborczych pochłonęły 4,9 mln zł.

A jak to wyglądało u jego największego konkurenta, czyli Rafała Trzaskowskiego? Na kampanię w środkach masowego przekazu komitet prezydenta Warszawy przeznaczył 4,3 mln zł. Wykonanie materiałów wyborczych kosztowało 2,7 mln zł. Podróże i noclegi kosztowały go 269 tys. zł, a spotkania z wyborcami – 1,25 mln zł. Trzeba do tego dodać wydatki komitetu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która byłą pierwszą kandydatką Koalicji Obywatelskiej. Z racji tego, że jej kampania była krótka i przypadła na czas ograniczeń pandemicznych, poniosła mniejsze wydatki niż Rafał Trzaskowski.

Skąd partie polityczne mają pieniądze na kampanię?

Jak już wyjaśniliśmy, pieniądze na prowadzenie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu, w wyborach prezydenckich, europejskich i samorządowych, są pokrywane ze źródeł własnych komitetów wyborczych. Tylko komitety wyborcze mogą prowadzić kampanię – nie może robić tego pojedynczy kandydat. Środki finansowe komitetu wyborczego mogą pochodzić z wpłat obywateli polskich i z kredytów bankowych.

Komitety nie mogą wydać na kampanię dowolnej sumy. Precyzuje to Kodeks wyborczy, który wprowadza algorytm obejmujący łączną liczbę wyborców w kraju, kwotę przypadającą na każdego wyborcę oraz łączną liczbę posłów wybieranych we wszystkich okręgach.

W każdym roku limit wydatków jest inny, bo zmieniają się parametry uwzględniane w tym wyliczeniu. Państwowa Komisja Wyborcza 14 sierpnia podała, że liczba wyborców wynosi 29 097 503. Minister finansów w rozporządzeniu ze stycznia 2023 roku ustalił kwotę przypadającą na każdego wyborcę w kraju na 1 zł 10 groszy. Zakładając, że komitet wyborczy zarejestrował listy kandydatów we wszystkich okręgach, limit wydatków na kampanię do Sejmu dla takiego komitetu wyniesie 32 007 253,30 zł.

Podobny algorytm obowiązuje przy limicie wydatków na kampanię wyborczą do Senatu, przy czym kwota przypadająca na jednego wyborcę jest dużo niższa, wynosi zaledwie 24 grosze. W tegorocznych wyborach limit wydatków w kampanii do Senatu wynosi dla jednego komitetu 6 983 400,72 zł.

Nie ma limitu wydatków na prowadzenie kampanii referendalnej.

Sprawozdanie finansowe. Bez niego partia utraci subwencję

Partie wyborcze muszą rozliczyć się wydatków na kampanię. Po wyborach każdy komitet musi złożyć sprawozdanie finansowe do Państwowej Komisji Wyborczej. Wymagana jest ogromna skrupulatność: w razie stwierdzenia błędów komisja odrzuca sprawozdanie, co może skutkować obcięciem danej partii dotacji za wydatki wyborcze lub ograniczeniem rocznej subwencji na statutową działalność.

Do odrzucenia sprawozdania dojdzie, gdy PKW stwierdzi, że komitet wyborczy:

  • prowadził działalność gospodarczą
  • pozyskiwał środki finansowe ze zbiórek publicznych
  • gromadził środki poza rachunkiem bankowym
  • przyjmował środki z tzw. źródeł niedozwolonych – w tym od cudzoziemców czy osób prawnych

Partie, które w wyborach parlamentarnych przekroczyły próg 3 proc. wszystkich oddanych głosów, mogą liczyć na subwencję wyborczą, czyli bezpłatne dofinansowanie partii politycznej z budżetu państwa. Jej utrata w konsekwencji odrzuconego sprawozdania finansowego jest jak najbardziej możliwym scenariuszem. W ostatnich latach taka sytuacja dotknęła Nowoczesną. Osoby, które odpowiadały za finanse, przelewały otrzymane pieniądze bezpośrednio z rachunku partii na konto własnego komitetu wyborczego. To niezgodne z Kodeksem wyborczym, który nakazuje zasilenia otrzymanymi środkami konta funduszu wyborczego partii, dopiero później mogą zostać przekazane na poczet konta komitetu.

Ten błąd kosztował Nowoczesną ok. 75 proc. przysługującej jej wówczas subwencji, czyli 4,5 miliona złotych przez 3 kolejne lata.

Subwencja ma na celu umożliwienie partiom, które przekroczyły 3 proc. próg wyborczy, dalsze funkcjonowanie. Dodatkowo partie uczestniczące w wyborach otrzymują zwrot wydatków w formie dotacji.

Czytaj też:
Te komitety wyborcze wystartują w wyborach. Są spore niespodzianki
Czytaj też:
Czy referendum przebije obowiązkowy próg? Ten sondaż daje do myślenia

Źródło: Wprost