Chiny nie chcą japońskich ryb. Wszystko przez wodę z Fukushimy

Chiny nie chcą japońskich ryb. Wszystko przez wodę z Fukushimy

Zdjęcie satelitarne elektrowni w Fukushimie
Zdjęcie satelitarne elektrowni w Fukushimie Źródło:Wikimedia Commons
Decyzja o wypuszczeniu wody, która służyła do chłodzenia reaktorów jądrowych w elektrowni Fukushima Daiichi, może okazać się bardzo kosztowna. Chiny jasno wyraziły swój sprzeciw.

Elektrownia jądrowa Fukushima Daiichi, w której w 2011 roku doszło do największej awarii od czasów Czarnobyla, nadal szkodzi Japonii. Tym razem nie chodzi jednak o bezpośrednie zagrożenie, ale o skutki gospodarcze.

Chiny nie chcą japońskich ryb

Pod koniec sierpnia władze Japonii zdecydowały się na wypuszczenie do oceanu wody, która służyła do chłodzenia reaktorów w elektrowni Fukushima już po tym, jak nastąpiło ich rozszczelnienie.

Pekin nazwał to „wyjątkowo samolubnym i nieodpowiedzialnym działaniem”. Konsekwencją publicznej dezaprobaty były liczne skargi składane przez obywateli Chin, które w Japonii oceniono jako wulgarne i obraźliwe. Tokio zwróciło się z tym problemem do chińskich władz.

Chińskie władze nie dość, że nie zareagowały na wulgarne telefony swoich obywateli, to dodatkowo postanowiły znacząco ograniczyć import ryb i owoców morza sprzedawanych przez Japonię.

Import ryb i owoców morza runął

Decyzja chińskich władz bardzo wyraźnie odzwierciedlona jest w danych dotyczących importu ryb i owoców morza pochodzących z Japonii. Już dane za sierpień (a decyzja została podjęta pod koniec miesiąca) pokazują, że Chiny kupiły od Japonii aż o 67,6 proc. mniej produktów z tej kategorii niż rok wcześniej.

Dla Japonii jest to ogromny cios, gdyż to właśnie Państwo Środka jest największym importerem lokalnych ryb. W 2022 roku Pekin kupił od Japonii ryby i owoce morza warte aż 571 milionów dolarów.

Protest Chin i Korei Południowej

Wypuszczenie ścieków do oceanu krytykują również władze oraz mieszkańcy Korei Południowej. W Seulu odbył się protest, w trakcie którego podjęto próbę szturmu na ambasadę Japonii. W odpowiedzi na obawy mieszkańców koreańska władza ogłosiła, że wysłała do ambasady ekspertów, którzy będą monitorowali cały proces.

Japońskie władze zapewniają, że odpompowywana woda nie wykazuje zagrażającego ludziom poziomu radioaktywności. Potwierdzeniem ich słów mają być regularne badania, przeprowadzane co tydzień przez najbliższe trzy miesiące. Plan premiera Fumio Kishidy zakłada, że w przeciągu 30 lat do oceanu trafi ponad milion ton wody, która służyła do wychładzania reaktorów.

Czytaj też:
Optymistyczne dane z Chin. Interwencja w gospodarkę pomogła
Czytaj też:
W chińskich sklepach brakuje soli. To efekt paniki

Opracował:
Źródło: BBC