Choć wszystko wskazuje na to, że PiS nie stworzy większości parlamentarnej i mimo wygranych wyborów pożegna się z władzą, złożone na odchodne obietnice obciążą państwową kasę. Chodzi o obietnice złożone tuż przed wyborami gminom, które w wyborach osiągnęły największą frekwencję.
Premie za frekwencję
Programy frekwencyjne to m.in. obietnica, złożona 9 października przez szefa resortu rolnictwa. – Ogłaszamy kolejny program frekwencyjny, program który zachęci do tego, aby Polacy wzięli udział w wyborach w większej ilości. (...) Dla każdej gminy, która przekroczy frekwencję 60 proc., a ma do 20 tys. mieszkańców – 250 tys. zł na Koła Gospodyń Wiejskich, zespoły ludowe i orkiestry dęte – zapowiedział Robert Telus.
Aktualne są też zasady ogłoszonego niedawno konkursu o nazwie „Bitwa o Remizy”, w którym udział wezmą gminy do 20 tys. mieszkańców. Ta, w której frekwencja będzie najwyższa w powiecie, otrzyma 1 mln zł na remont lub budowę remizy.
To nie koniec zachęt do udziału w wyborach, obecny na tej samej konferencji, na której Robert Telus zapowiedział premię frekwencyjną minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk zapowiedział, że każda gmina wielkości do 20 tys. mieszkańców otrzyma 250 tys. zł dodatkowych środków na funkcjonowanie klubu sportowego lub klubów sportowych, jeżeli w takiej gminie jest ich więcej.
Po zsumowaniu wartości wszystkich przedwyborczych premii frekwencyjnych gminy, które spełnią warunki, mogą liczyć nawet na 1,5 mln zł ma rozwijanie swojej działalności.
Największa frekwencja
Frekwencja w niedzielnych wyborach parlamentarnych była najwyższa w historii III RP i wyniosła ponad 74 proc. Najlepszy wynik osiągnęła gmina Klwów w województwie mazowieckim, która może się pochwalić frekwencją na poziomie 90,6 proc.
Średnia frekwencja w gminach liczących między 10 a 20 tys. mieszkańców wyniosła 72,3 proc. Wśród dużych miast największą frekwencją może się pochwalić Warszawa. W stolicy zagłosowało 84,92 proc. badanych.
Czytaj też:
Wybory i referendum 2023. Opublikowano ważne dokumenty PKWCzytaj też:
Adam Bodnar dla „Wprost” o swoim wyborczym rekordzie: Wypadkowa trzech czynników