"Zwracamy się do pana w imię odpowiedzialności za sprawowany przez pana urząd, żeby jeszcze teraz, kiedy sprawuje pan urząd prezesa Rady Ministrów, Rada jak najszybciej przesłała do Sejmu projekt budżetu na 2008 rok" - powiedział Chlebowski na środowej konferencji prasowej w Sejmie.
Podkreślił, że po 1989 roku praktyką stało się, że rząd składał w Sejmie w ustawowym terminie (do końca września) projekt budżetu, a kiedy rozpoczynała się nowa kadencja Sejmu każdorazowo ustępujący premier ponownie przesyłał projekt Sejmowi.
Chlebowski zaznaczył, że w ocenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego 4- miesięczny termin przewidziany na uchwalenie budżetu liczy się od dnia przesłania do Sejmu pierwszy raz projektu budżetu, czyli w tym przypadku od 27 września.
"Tak naprawdę 20 stycznia parlament powinien przesłać prezydentowi budżet do podpisu" - zaznaczył szef klubu PO. Przypomniał, że przy projekcie budżetu na 2006 rok liczony w ten sposób czteromiesięczny termin został przekroczony, a Lech Kaczyński mówił o możliwości skrócenia kadencji Sejmu, do czego ostatecznie nie doszło.
"Nauczeni tym przypadkiem chcemy, aby sprawa była jasna, a budżet został uchwalony do 20 stycznia" - powiedział Chlebowski.
"Nie chcielibyśmy, aby pan premier czy pan prezydent używali jednego z najważniejszych dokumentów w jakimś sensie do szantażu politycznego. Państwo wiecie, że nieuchwalenie budżetu w terminie daje prezydentowi prawo do rozpisania nowych wyborów. Budżet państwa nie jest dokumentem politycznym, jest elementarną sprawą dla funkcjonowania państwa" - mówił szef klubu PO.
Chlebowski poinformował, że marszałek Sejmu Bronisław Komorowski już 14 listopada - jako jedną z pierwszych chce powołać komisję finansów publicznych - aby mogła się zająć projektem budżetu. "Gdyby projekt budżetu był w Sejmie od przyszłego czwartku, to posłowie mogliby rozpocząć pracę nad ustawą budżetową" - podkreślił. Chlebowski zapowiedział, że na czas uchwalania budżetu on sam będzie kierował pracami tej komisji.
Chlebowski zaznaczył, że procedury uchwalania budżetu mówią o konieczności uzgodnień w Komisji Trójstronnej i opiniowania projektu przez Narodowy Bank Polski. Te instytucje - mówił - wyraziły swoje opinie do projektu złożonego w Sejmie we wrześniu, dlatego, jeśli nie zrobi tego Jarosław Kaczyński, to Donald Tusk jako nowy premier będzie musiał przesłać Sejmowi projekt budżetu dokładnie w tej samej, wrześniowej wersji.
Rząd J.Kaczyńskiego przyjął projekt budżetu na 2008 r. z dochodami 281,8 mld zł, wydatkami - 310,4 mld zł, przy deficycie 28,6 mld zł. Projekt trafił do Sejmu przed upływem konstytucyjnego terminu, czyli przed 30 września.
W październiku rzecznik resortu finansów Jakub Lutyk powiedział PAP, że nowy Sejm nie będzie mógł pracować nad tym projektem ze względu na zasadę dyskontynuacji. "Formalnie parlament nie może pracować nad projektem, który nie został do niego skierowany. Prace legislacyjne +zerują się+ po upływie kadencji" - mówił wówczas.
Z kolei w środę rzecznik rządu Jan Dziedziczak w odpowiedzi na apel Chlebowskiego zaznaczył w rozmowie z PAP, że rząd Jarosława Kaczyńskiego złożył już projekt budżetu na rok 2008 i "nie widzi żadnego powodu, by składać go ponownie".
Chlebowski zapowiedział, że w przyszłorocznym budżecie PO chce zabezpieczyć środki na realizację waloryzacji rent i emerytur, podwyżki płac m.in. dla nauczycieli i policjantów. Jak mówił, Platforma chciałaby także ograniczyć deficyt budżetowy "jeżeli będą takie szanse". "Dla nas to ważne, bo im mniejszy deficyt, tym mniejsze potrzeby pożyczkowe, mniejszy dług publiczny, a w konsekwencji oszczędności w ustawie budżetowej" - powiedział.
Szef klubu PO powiedział, że najprawdopodobniej będzie rekomendował klubowi znowelizowanie ustawy o ubezpieczeniach zdrowotnych, w której zapisano tzw. podatek Religi (finansowania kosztów leczenia ofiar wypadków drogowych z ubezpieczenia OC).
PO zaskarżyła "podatek Religi" do Trybunału Konstytucyjnego; TK nie rozpatrzył sprawy ze względu na zakończenie kadencji Sejmu. Chlebowski ocenił, że nowela będzie szybszym rozwiązaniem, niż ponowne zaskarżanie ustawy do TK.
Chlebowski uważa też, że likwidacja abonamentu radiowo- telewizyjnego nie nastąpi do czasu "rozstrzygnięcia w ogóle kwestii przyszłości mediów publicznych". Nie chciał mówić o szczegółach, powiedział, że PO przewiduje "daleko idące zmiany funkcjonowania mediów publicznych" i że "być może część zadań realizowanych przez media publiczne będzie finansowana z budżetu państwa".
"Traktujemy sprawę przyszłości mediów publicznych w sposób naprawdę kompleksowy; nie chcemy tu niczego popsuć, chcemy, aby był to model, który będzie funkcjonować przez najbliższe kilkanaście lat" - zadeklarował. Podkreślił, że abonament płaci dzisiaj zaledwie 40 proc. posiadaczy odbiorników radiowo- telewizyjnych, więc PO nie widzi uzasadnienia dla funkcjonowania takiej daniny publicznejab, pap