Rozmowy ws. "Budryka" zawieszone

Rozmowy ws. "Budryka" zawieszone

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowy strajkujących od 11 dni górników z kopalni "Budryk" w Ornontowicach z prezesami kopalni oraz Jastrzębskiej Spółki Węglowej zostały zawieszone do piątku. Mają być wznowione tego dnia w południe.

Wobec braku porozumienia protestujący zamierzają kontynuować swój protest, ale w złagodzonej formie - zamiast ciągłej akcji okupacyjnej będą, jak przed świętami, prowadzić strajk rotacyjny. Oznacza to, że będą wymieniać się wraz z końcem zmiany.

Jeżeli jednak rozmowy ostatecznie zakończą się fiaskiem, strajkujący zapowiadają rozpoczęcie okupacji pod ziemią. Ich głównym postulatem jest wyrównanie płac w "Budryku" do średniej w kopalniach JSW; samodzielna dotąd kopalnia z Ornontowic wkrótce stanie się częścią tej spółki węglowej. Oznaczałoby to ok. 700 zł średniej podwyżki.

Czwartkowe rozmowy, prowadzone w urzędzie gminy w Ornontowicach, miały niecodzienny przebieg. Na kilkanaście minut przed siedzibę urzędu przyszło kilkuset górników, którzy skandowali: "Chcemy pracować, nie strajkować". Wewnątrz, w jednej sali siedzieli przedstawiciele komitetu strajkowego, w drugiej - większość pozostałych związków, niepopierających protestu, a także związkowcy z JSW.

Prezes JSW Jarosław Zagórowski chciał, aby w rozmowach uczestniczyły wszystkie związki z "Budryka" oraz związkowcy z JSW. Nie zgodzili się na to protestujący (głównie związki "Kadra" i "Sierpień 80"), którzy uważają, że nie mogą prowadzić rozmów w ramach swojego sporu zbiorowego z zarządem przy udziale innych związków, które protestu i postulatów nie popierają.

Grzegorz Bednarski z protestującej "Kadry" zarzucił także pracodawcy, że na rozmowy przyszedł jedynie prezes kopalni, a nie cały zarząd, który jest stroną sporu zbiorowego. Rolę prezesa JSW w rozmowach protestujący postrzegają bardziej jako obserwatora i szefa spółki, która będzie sukcesorem "Budryka". Chcą, by JSW znała i aprobowała treść ustaleń, które będzie musiała respektować, ale nie traktują spółki jako strony w sporze.

W czwartek protestujący przedstawili także nowe postulaty - jak mówili - strajkowe, a nie - jak dotychczas - w ramach sporu zbiorowego. Dotyczą one m.in. kwestii organizacyjnych, takich jak okres zatrudnienia nowych pracowników. Pracodawcy byli zaskoczeni nowymi postulatami. Zagórowski powiedział, że zawieszenie rozmów do piątku spowodowane jest m.in. właśnie koniecznością ich przeanalizowania pod kątem prawnym i ekonomicznym. Zarząd "Budryka" i JSW potrzebuje na to czasu.

Wcześniej Zagórowski deklarował wolę porozumienia i kompromisu, zastrzegał jednak, że musi on być oparty na zasadach prawa i ekonomii. Wykluczył podwyżkę średnio o ok. 700 zł, ale zapowiedział szczegółowe wyliczenie pensji w "Budryku" po zrealizowaniu wynegocjowanych już wcześniej podwyżek i innych świadczeń oraz określenie - na tej podstawie - rzeczywistych dysproporcji w zarobkach górników z "Budryka" i kopalń JSW.

Według Zagórowskiego, w tych grupach pracowników, gdzie dysproporcje będą niewielkie, będzie można wyrównać je szybciej, w innych trzeba będzie rozłożyć ten proces w czasie. Prezes podkreślił, że protest w "Budryku" jest bezprawny, a związki, które go zorganizowały, nie reprezentują większości załogi. Przypomniał, że gdyby protestujące związki podpisały wynegocjowane wcześniej porozumienie towarzyszące wejściu "Budryka" do JSW, płace w kopalni wzrosłyby już od października, a wzrost płac w tym roku sięgnąłby 18 proc.

"Jestem optymistą. Konsensusu zawsze trzeba poszukiwać, zwłaszcza w tak trudnej sytuacji społecznej; w sytuacji niezadowolenia i mocno rozbudzonych przez liderów związkowych oczekiwań załogi. Natomiast negocjacje polegają na tym, że strony przedstawiają argumenty i próbują szukać dla nich zrozumienia drugiej strony. To nie może być prowadzone tak jak w +Budryku+, że wszystkie problemy stawia się na ostrzu noża i posługuje załogą" - mówił Zagórowski.

Mediatorem w czwartkowych rozmowach był b. senator SLD i b. wiceminister gospodarki Jerzy Markowski, niegdyś dyrektor "Budryka". Protestujący deklarują, że niezwłocznie po zawarciu porozumienia mogą przystąpić do pracy, a straty w wielkości wydobycia węgla zostaną nadrobione. Ale zastrzegają, że w razie fiaska rozmów nie cofną się przed zaostrzeniem akcji.

Inne postulaty, oprócz wyrównania płac, to m.in. wliczenie tzw. dojazdówki, czyli świadczenia na dojazdy do pracy - do funduszu płac, ale jeszcze w tym roku, aby nie obciążyło to funduszu wynagrodzeń na rok przyszły i nie ograniczyło tym samym przyszłorocznego wzrostu płac.

Kolejne postulaty wiążą się z możliwą prywatyzacją JSW przez giełdę. Górnicy chcą zapewniania, że staż ich pracy w "Budryku" będzie wliczony do stażu pracy w JSW (to ważne przy naliczaniu ew. bonusu prywatyzacyjnego). Chcą także wyjaśnienia, czy akcje "Budryka", do otrzymania których jest uprawnionych ok. 1,4 tys. z ponad 2,4-tysięcznej załogi, będą mogły zostać zamienione na akcje JSW, należne pracownikom przy prywatyzacji.

W strajku i okupacji zakładu biorą udział związki "Kadra", "Sierpień'80" i "Jedność Pracowników Budryka". Według Bednarskiego, deklarację poparcie strajku złożył w czwartek także Związek Zawodowy Ratowników Górniczych.

pap, ss, ab