Kara dla J&S przed sejmową komisją

Kara dla J&S przed sejmową komisją

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sprawa nałożenia kary dla spółki J&S a następnie jej cofnięcia pokazały, że trzeba jak najszybciej zmienić niespójne i niejasne przepisy - do takiego wniosku doszli uczestnicy czwartkowego posiedzenia sejmowej Komisji Gospodarki.

Komisja spotkała się z wicepremierem, szefem resortu gospodarki Waldemarem Pawlakiem i prezesem Agencji Rezerw Materiałowych (ARM) Józefem Aleszczykiem w sprawie niemal półmiliardowej kary dla spółki paliwowej J&S.

Karę, w wysokości 461 mln 696 tys. zł, którą w październiku ub. roku nałożył prezes ARM, w grudniu anulował - jako organ drugiej instancji - minister gospodarki. Pawlak przed komisją powtórzył, że musiał tak postąpić, bo została ona nałożona nieprawidłowo.

Jak zaznaczył wicepremier - podjął decyzję po konsultacji z szefami departamentów ropy i gazu oraz departamentu prawnego w MG, którzy nie mieli wątpliwości, że J&S wygra sprawę przed sądem.

Pawlak, rozpoczynając spotkanie z posłami powiedział, że dziwi się, dlaczego nie ma "dociekania w publicznej dyskusji na temat tej kary, dlaczego ta kara została nałożona w sposób nieprawidłowy".

Światło na tę kwestię rzucił prezes ARM Józef Aleszczyk. Wyjaśnił, że ARM i jej szef działają w oparciu o trzy akty prawne, których przepisy są niejednoznaczne i niespójne.

Jak dodał, kara dla J&S była pierwszą nadaną w trybie trzech aktów i pierwszą od 2003 r., która została uchylona. Jego zdaniem, całe zamieszenie z karą dla J&S i potem jej cofnięcie przez ministra gospodarki, ze względu na niejednolite przepisy, "wcześniej czy później musiało się zdarzyć".

Aleszczyk zaznaczył jednak, że wobec J&S trwa obecnie postępowanie, lecz ze względu na dobro sprawy nie udzielił posłom żadnych bliższych informacji.

Szef ARM przyznał, że nałożenie kary odniosło skutek, bowiem spółka - która jak określił - "ustawicznie posiadała braki paliw", obecnie utrzymuje zapasy na właściwym poziomie.

"To postępowanie toczyło się po to, by spółkę przywołać do porządku. I to swój skutek odniosło. Spółka zaczęła wreszcie porządnie nas traktować" - powiedział.

W czasie posiedzenia nie obyło się bez wątków politycznych. Posłowie chcieli wyjaśnień od wicepremiera nt. informacji, jakie w miniony poniedziałek ujawniła "Rzeczpospolita".

Gazeta napisała, że w J&S pracują byli politycy PSL: Józef Pawlak i Zdzisław Zambrzycki (ojciec obecnego prezesa firmy). Według "Rz", Zambrzycki dobrze znał się z Waldemarem Pawlakiem, a Józef Pawlak ma szerokie znajomości wśród polityków PSL.

"Nigdy w życiu nie spotykałem się ani nie rozmawiałem z nikim - z przedstawicielami pracowników, akcjonariuszy czy zarządu spółki J&S, ani nigdy żadna z tych osób nie przekazywała mi żadnych sugestii" - powiedział Pawlak.

"Oczywiście znam te osoby" - powiedział Pawlak i zaznaczył, że po 2005 r., kiedy odeszły one z PSL, nie utrzymywał z nimi kontaktów.

Wicepremier przypomniał, że Zdzisław Zambrzycki opuścił PSL razem z Januszem Wojciechowskim, który z kolei przed wyborami w 2007 r. jako przedstawiciel PSL - Piast podpisał porozumienie z PiS: to teraz wasi koledzy" - mówił Pawlak.

Po posiedzeniu komisji specjalną konferencję prasową zorganizowało PiS. Według wiceszefa sejmowej Komisji Gospodarki Maksa Kraczkowskiego, Pawlak w trakcie spotkania z komisją nie rozwiał istniejących wątpliwości. "Poznaliśmy dwa stanowiska zupełnie ze sobą niekorespondujące" - podkreślił, nawiązując do wystąpień wicepremiera i szefa agencji.

W opinii Kraczkowskiego, przez wzgląd na sumę nałożonej kary i to, że sprawa dotyczyła bezpieczeństwa energetycznego kraju, Pawlak nie powinien był sam podejmować decyzji o umorzeniu, tylko zwrócić się do sądu - aby ten dokonał rozstrzygnięcia, czy kara została nałożona prawidłowo.

PiS przygotowało też prezentację slajdów, które miały pokazać, co można było kupić lub zbudować za kwotę umorzonej kary (np. podwyżki 500 zł dla budżetówki, czy wzrost wydatków na dożywanie dzieci). Pokaz zakończony był ironicznym napisem "Dziękujemy panie wicepremierze!"

pap, ss, ab