Chodzi o karę za zbyt małe zapasy paliw, w wysokości 461 mln 696 tys. zł, którą w październiku ub. roku nałożył prezes Agencji Rezerw Materiałowych, a w grudniu anulował - jako organ drugiej instancji - wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak.
"Wobec spółek J&S i Mercuria posłużono się w Polsce prymitywną demagogią(...) urzędnicy rządowi starali się uniemożliwić nam wykazanie, że przestrzegaliśmy polskiego prawa. Narazili na szwank bezpieczeństwo energetyczne Polski" - przekonywał w poniedziałek na konferencji prasowej wiceprezes Mercuria Energy Group, do której należy J&S Energy, David Ensor.
Spółka od momentu ogłoszenia kary zapewniała, że zawsze posiadała wymagane zapasy. Również w poniedziałek jej przedstawiciele powtórzyli, że fizycznie zapasy znajdowały się na terenie Polski. Spółka nie mogła jednak formalnie ich wykazać.
Na pytanie PAP, czy spółka posiadała i posiada wymagane ustawą zapasy (kilka dni temu prezes ARM mówił na posiedzeniu sejmowej Komisji Gospodarki, że J&S utrzymuje je dopiero od momentu nałożenia kary) prezes J&S Energy Grzegorz Zambrzycki powiedział: "Ropa zawsze była w ilości wielokrotnie przekraczającej nasze potrzeby".
Jego zdaniem, prezes ARM "ustosunkowuje się do papierków, to pokazuje, że naprawdę zamieszanie jest wokół papierków". "Kilka dni po nałożeniu kary, papierki się znalazły" - dodał.
Zdaniem władz spółki J&S Energy, do nałożenia kary przyczynić się miały spółki z udziałem Skarbu Państwa, takie jak PKN Orlen czy PERN. Według przedstawionej chronologii, spółki te miały odmawiać przyjęcia do swych magazynów, należącej do J&S ropy, mimo zawieranych wcześniej umów. W przypadku, gdy ropę udawało się wtłoczyć, firmy te nie przekazywały na czas stosownych dokumentów do ARM.
Prezes Zambrzycki zasugerował, iż fakt, że państwowa spółka PERN przyznała nazajutrz po przegranych przez PiS wyborach parlamentarnych, że w magazynach PERN znajduje się ropa należąca do J&S Energy, nie jest przypadkowy.
Zdaniem Davida Ensora, są dowody na "systematyczne naciski wywierane przez niektórych urzędników poprzedniego rządu na spółki z częściowym lub wyłącznym udziałem Skarbu Państwa, by nie udostępniały dokumentów, które były niezbędne, by udowodnić ARM, że spółki te przechowywały ropę J&S lub zgodziły się poddać ją rafinacji w razie potrzeby".
Zambrzycki, przedstawiając chronologię wydarzeń związaną z nakładaniem kary na J&S ujawnił, że słyszał od prezesa ARM o naciskach, jakie miał na niego wywierać resort gospodarki.
"Po długotrwałym dialogu z ARM, (w sprawie trudności z ustaleniem stanu zapasów - PAP), pełnym zrozumienia z ich strony, było jasno powiedziane, że to są naciski ze strony ministerstwa gospodarki" - powiedział Zambrzycki.
Prezes dodał, że rozmowa z szefem ARM miała miejsce w przeddzień konferencji prasowej pt. "Jak to się robi w IV RP" ówczesnego wiceministra gospodarki Piotra Naimskiego, na której poinformował on dziennikarzy o nałożeniu kary na J&S.
"Prezes ARM mówił, że musi przed tą konferencją nałożyć karę" - powiedział Zambrzycki w poniedziałek.
Ensor zwrócił uwagę, że po wejściu w życie w 2007 r. nowej ustawy o zapasach obowiązkowych paliw, w podobnej sytuacji jak J&S, był PKN Orlen. Spółce tej przedłużono czas na dostosowanie się do nowych wymogów. "Czy to nierówne traktowanie nie stanowiło pogwałcenia prawa?" - zapytał wiceprezes Mercuria Group.
B. szef resortu gospodarki Piotr Woźniak w rozmowie z PAP, odnosząc się do sprawy zwolnienia PKN Orlen z obowiązku posiadania zapasów paliw, przyznał, że spółka ta rzeczywiście została zwolniona na trzy miesiące z części obowiązkowych zapasów.
Podkreślił, że J&S też wystąpiła o zwolnienie, ale już po kontroli, która miała miejsce w 2006 r. Wtedy stwierdzono niedobory. Spółka chciała, by zwolnić ją na 15 miesięcy, zanim zdoła dojść do wymaganych rezerw.
Jak dodał, PKN Orlen po przeanalizowaniu swej sytuacji jeszcze przed wejściem w życie w 2007 r. ustawy o obowiązkowych zapasach paliw, sam zwrócił się do Ministerstwa Gospodarki o przedłużenie czasu na dochodzenie do wymogów o pięć miesięcy.
"Dostali w końcu częściowe zwolnienie na trzy miesiące, ale jak podkreślam - zwrócili się sami - a nie zostali na tym przyłapani" - dodał b. minister gospodarki.
Woźniak stanowczo zaprzeczył istnieniu nacisków politycznych na spółki Skarbu Państwa czy prezesa ARM.
"Nie było żadnej skoordynowanej akcji przeciwko spółce J&S. Trzeba pamiętać, że sprawa niedoboru paliw wyszła w tej spółce podczas rutynowej kontroli jeszcze w 2006 r. Trzeba by więc niezwykłej przenikliwości, by wykorzystać to politycznie na jesieni 2007 r." - powiedział Woźniak.
W poniedziałek władze spółek Mercuria i J&S zadeklarowały, że chcą również odpowiedzi na pytanie, czy "obstrukcja spółek Skarbu Państwa była inspirowana i koordynowana przez b. wiceministra gospodarki Piotra Naimskiego i dyrektora w MG Przemysława Wiplera".
Dwaj wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Gospodarki, Maks Kraczkowski (PiS) i Andrzej Czerwiński (PO) uznali w poniedziałek, że powołanie komisji śledczej jest niepotrzebne, bo spółka może wykorzystać instytucje stojące na straży prawa w Polsce. Czerwiński dodał, że gdyby sprawy ewentualnych nacisków nie udało się wyjaśnić drogą prawną, wtedy można pomyśleć o powołaniu komisji śledczej.pap, ss