Stan zapal(iw)ny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zastanawiam się, czy nie powinienem napaść na którąś ze stacji paliw, albo nie wywiercić dziury w jakimś rurociągu i nie przepompować kilku hektolitrów paliwa na własny użytek. Albo nie. W sumie to mam jeszcze lepszy pomysł… Spuszczę paliwo z baków samochodów należących do rządu.

I to nie tych służbowych (bo i tak płacą za nie pieniędzmi wyciągniętymi z naszej kieszeni), ale z prywatnych; jeżeli nienależących bezpośrednio do członków gabinetu premiera, to przynajmniej do ich żon, matek, kochanek, dzieci, osobistych lekarzy, masażystów i instruktorów jogi. I będę to robił do momentu, kiedy: a) paliwo wyraźnie stanieje, b) będę wyraźnie widział na co wydawane są pieniądze z akcyzy na paliwo, c) trafię do więzienia.

W całym ubiegłym roku przejechałem po polskich drogach 50 tys. kilometrów. Mój samochód spala średnio siedem litrów oleju napędowego na każdą setkę, więc łącznie przez jego bak, przewody paliwowe, wtryskiwacze i inne równie skomplikowane wnętrzności, przepompowane zostało 3,5 tys. litrów ON. Jak obliczyłem, kosztowało mnie to 16 tys. zł, z czego – uwaga, uwaga – połowę oddałem państwu w postaci akcyzy, opłaty paliwowej i podatku VAT. Co za tego mam? A no m.in. pokrzywione wahacze w moim samochodzie, bo droga, którą pokonuję codziennie do pracy wygląda, jakby pamiętała czasy, kiedy na bitwę pod Grunwaldem jechał po niej Władysław Jagiełło. Najkrótsze, za to najdroższe w całej Europie autostrady, na których ustawia się znaki ograniczające prędkość do . Fotoradary, robiące mi zdjęcia akurat w momencie, kiedy jadę pustą, szeroką, gładką drogą, która jako jedna z niewielu w kraju nadaje się do rozwinięcia prędkości wyższej niż . No i legendarnych już drogowców, którzy każdej zimy zaskoczeni są ilością śniegu, jaka potrafi napadać w ciągu jednej nocy, zamieniając jednocześnie normalną jazdę w balet na lodzie. Tak jakby w styczniu oczekiwali burz piaskowych…

Piętnaście milionów kierowców w tym kraju płaci drogowe podatki tak samo jak ja, zasilając państwowe kasy 30 mld zł rocznie. Pomagamy łatać dziury we wszystkich budżetach – od służby zdrowia począwszy, a na budżecie obrony skończywszy (niestety na łatanie dziur w jezdniach nie zawsze starcza). Mimo to, gdy przez szalejące ceny ropy naftowej baki naszych samochodów wysychają na pieprz i sami prosimy o pomoc, rząd pokazuje nam gest Kozakiewicza. Minister Rostowski kończy konferencję prasową, wsiada do służbowego BMW i za pieniądze obywateli wraca do domu.

Na każdy sprzedawany dzisiaj na stacjach litr bezołowiówki składa się: 1,71 zł akcyzy, 10 gr. opłaty paliwowej, 80 gr. podatku VAT i ok. 40 gr. marży stacji. Benzyna kupowana bezpośrednio w koncernie paliwowym kosztuje bez tych opłat 1,84 zł. Chyba zaprzyjaźnię się z jakimś wysoko postawionym pracownikiem którejś z rafinerii. Kupię cysternę i zaparkuję ją pod Urzędem Rady Ministrów…