Propozycja dla nauczycieli - dwa razy po 5 proc.

Propozycja dla nauczycieli - dwa razy po 5 proc.

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wzrost wynagrodzenia nauczycieli w przyszłym roku dwa razy po 5 proc. przy jednoczesnej zmianie zasady obliczania go tak, by wynagrodzenie nauczycieli-stażystów wynosiło 100 procent, a nie 82 proc. tzw. kwoty bazowej jak obecnie - to propozycja rządu.

Usłyszeli ją przedstawiciele związków zawodowych działających w oświacie podczas spotkania w Ministerstwie Edukacji Narodowej z przedstawicielami rządu. Ocenili ją jako niesatysfakcjonującą.

Dziennikarzy o rządowych propozycjach poinformowali sekretarz stanu w kancelarii premiera Michał Boni i wiceminister edukacji Krystyna Szumilas.

W ustawie Karta Nauczyciela zapisano, że średnie wynagrodzenie nauczycieli stażystów wynosi 82 proc. kwoty bazowej określanej co roku w ustawie budżetowej. Średnie wynagrodzenie nauczycieli na wyższych stopniach awansu zawodowego wynosi zaś: nauczyciela kontraktowego - 125 proc., nauczyciela mianowanego - 175 proc., nauczyciela dyplomowanego - 225 proc.

Rząd chce podniesienia średniego wynagrodzenia stażystów do 100 proc. kwoty bazowej i jednocześnie zmniejszenia procentowej wysokości wynagrodzenia nauczycieli na wyższych stopniach awansu. Zgodnie z propozycją, nauczyciel kontraktowy otrzyma 120 proc. kwoty bazowej, mianowany - 145 proc., dyplomowany - 180 proc.

Jak mówił Boni, wzrost wynagrodzeń nauczycieli w przyszłym roku ma nastąpić w styczniu i we wrześniu. "Przy nowym modelu wynagradzania wzrost o 5 proc. da duży - około 400 zł - wzrost wynagrodzeń najmłodszym nauczycielom" - zauważył. Poinformował, że koszt całej operacji podnoszenia wynagrodzeń to 2,5 mld zł. "To duży wysiłek dla budżetu" - podkreślił.

"Musimy w pierwszej kolejności zadbać o nauczycieli stażystów, bo ich pensje są dramatyczne niskie" - oświadczyła Szumilas.

Boni przypomniał, że przy obecnym systemie średnie wynagrodzenie nauczyciela-stażysty wynikające z Karty Nauczyciela to 1700 zł brutto, a dyplomowanego 3827 zł.

Strona rządowa przedstawiła związkowcom także propozycję zmiany przepisów dotyczących tygodniowego pensum nauczycieli. Zgodnie z nią samorządy mogłyby zwiększyć wymiar pensum, czyli obowiązkowych tak zwanych godzin tablicowych, z 18 do maksymalnie 22. "Pozwalamy samorządom na uelastycznienie pensum w oparciu o lokalne warunki, o liczbę uczniów w klasie, o ewentualnie dodatkowe zajęcia edukacyjne" - powiedziała Szumilas. Dodała, że nie pociągnie to za sobą zmian w ustawie Karta Nauczyciela.

Związkowcy po spotkaniu nie kryli niezadowolenia z propozycji. Jak powiedział prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, związek nie wycofuje się z zaplanowanego na 24 czerwca posiedzenia zarządu głównego związku, podczas którego ma przeanalizować propozycje rządowe i zdecydować o ewentualnym strajku we wrześniu w szkołach.

Broniarz ocenił propozycje rządu dotyczące zmian zasad wynagradzania nauczycieli jako niesatysfakcjonujące dla związku. Zaznaczył, że ZNP opowiada się za znacznymi podwyżkami dla rozpoczynających pracę, ale "nie kosztem nauczycieli z dłuższym stażem pracy i większym dorobkiem".

Według niego, zgodnie z nowym systemem zaproponowanym przez stronę rządową, podwyżka o 5 proc. oznaczałaby podwyżkę dla stażystów o 389 zł, 382 zł dla kontraktowych, 316 dla mianowanych i 59 zł dla dyplomowanych.

ZNP przeciwny jest także możliwości zwiększenia pensum.

Niezadowolenia z prowadzonych negocjacji nie kryją też inne związki zawodowe. Obradujące w piątek i w sobotę Walne Zebranie Delegatów Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność", zażądało od premiera natychmiastowego odwołania Boniego oraz ministrów pracy i edukacji: Jolanty Fedak i Katarzyny Hall. "S" zarzuca im nierzetelne i lekceważące prowadzenie dialogu ze Związkiem.

Wojciech Jaranowski z oświatowej "S" odnosząc się do wtorkowych negocjacji powiedział, że te propozycje, "tak jak i wcześniejsze stanowisko rządu w sprawie emerytur nauczycieli, utwierdza nas w przekonaniu, że uchwała walnego zebrania w sprawie odwołania negocjatorów rządowych jest słuszna".

Boni nie chciał komentować tej propozycji.

"Rozmawiamy, dyskutujemy, każda strona ma prawo do tego by mieć swoje zdanie. Szanuję zdanie partnerów społecznych, związkowych. Rozumiem także ich niezgodę" - powiedział Boni. Zaznaczył, że choć edukacja jest jednym z priorytetów rządu, to obowiązuje go dyscyplina budżetowa i troska o warunki rozwoju państwa. "Stąd spór o emerytury pomostowe" - wyjaśnił. "Do tej pory nikt z +Solidarności+ nie postawił mi zarzutów w oczy, dlatego uważam, że to element gry" - ocenił Boni.

Zgodnie z obecnymi przepisami, które mają stracić moc, nauczyciele mogą przechodzić na emerytury po 30 latach pracy bez względu na wiek. Według projektu ustawy o emeryturach pomostowych, nauczyciele nie będą nimi objęci.

Następne spotkanie przedstawicieli rządu i związków zawodowych zaplanowano na 25 czerwca.

"Mam wrażenie, że rozstaliśmy się, by 25 czerwca jeszcze raz wszystko przeliczyć, zobaczyć. Rozumiem, że oczekiwania są bardzo duże. Proszę jednak zauważyć, że po raz pierwszy tak wcześnie dyskutujemy o wysokości kwoty bazowej, że kwota bazowa jest duża i zależy nam, żeby umówić się, że w 2009 r. najmłodsi uzyskują specjalny bonus, co nie oznacza, że nauczyciel w skali roku nie będzie miał wynagrodzenia wyższego o 180 zł" - tłumaczył Boni.

ab, pap, keb