Administracja prezydenta George'a W. Busha skorygowała tym samym swoją wcześniejszą prognozę, szacującą przyszłoroczny deficyt na 407 mld dolarów.
Dyrektor biura budżetowego Białego Domu, Jim Nussle, wyjaśnił, że deficyt będzie prawdopodobnie większy niż wcześniej zakładano, z powodu spowolnienia wzrostu gospodarki, wysokich kosztów wojen w Iraku i Afganistanie oraz tegorocznych rabatów podatkowych.
Wszyscy komentatorzy są zgodni, że najnowsza prognoza jest fatalną wiadomością dla przyszłego prezydenta USA, ktokolwiek nim zostanie po listopadowych wyborach. Będzie on miał bardzo ograniczoną swobodę manewru w polityce społeczno-gospodarczej i podatkowej.
Demokratyczny kandydat prezydencki Barack Obama zapowiada na przykład znaczne zwiększenie wydatków na programy społeczne, ale ekonomiści przestrzegają, że w obecnej sytuacji są to plany nierealistyczne.
W tym roku podatkowym, kończącym się 30 września, deficyt ma wynieść - według przewidywań biura budżetowego - 389 miliardów dolarów. Oznaczałoby to ponaddwukrotny wzrost w porównaniu z rokiem ubiegłym, kiedy wyniósł on 162 mld dolarów.
Ekonomiści zwracają uwagę, że nawet obecne niewesołe prognozy Białego Domu mogą się okazać zbyt optymistyczne. Oparte są na przykład na założeniu, że na wojny w Iraku i Afganistanie będą kosztować w 2009 r. "tylko" 70 mld dolarów, chociaż zależą one od rozwoju sytuacji w tych krajach.
pap, keb