"Klauzula Gazpromu" na Radzie UE

"Klauzula Gazpromu" na Radzie UE

Dodano:   /  Zmieniono: 
W piątek w Luksemburgu przedstawiciele rządów UE mają porozumieć się m.in. w kwestii tzw. klauzuli Gazpromu, czyli dostępu inwestorów z państw trzecich - spoza UE, do sieci przesyłowych (energii elektrycznej i gazu) państw członkowskich.

Na piątkowym posiedzeniu Rady Unii Europejskiej ds. Transportu, Telekomunikacji i Energii spotkają się ministrowie zajmujący się gospodarką. Polskę będzie reprezentował wicepremier Waldemar Pawlak.

To już trzecie podejście państw UE do dyrektywy o organizacji rynku energetycznego.

"Pierwsza, popierana przez Polskę propozycja przedstawiona przez Komisję Europejską na początku roku zakładała rozdzielenie własnościowe na rynkach europejskich produkcji energii od jej przesyłu. Taki sam podział byłby wymagany ze strony krajów trzecich, które chciałyby inwestować w sieci przesyłowe krajów UE. Inaczej nie miałyby do nich dostępu" - wyjaśnił zastępca dyrektora departamentu ropy i gazu w ministerstwie gospodarki Rafał Miland, uczestnik piątkowego spotkania.

Takiego rozdziału nie ma m.in. rosyjski Gazprom. "Chodziło o to, żeby silne firmy zagraniczne, takie m.in. jak Gazprom nie wykupywały udziałów w sieciach mniejszych państw unijnych. Mogłyby one bowiem blokować dostęp do tych sieci innym, na przykład krajowym dostawcom energii" - powiedział Miland.

Jednak w toku prac Komisji i negocjacji z krajami członkowskimi zapis ten był łagodzony. "A od czerwca w zasadzie nie ma go w projekcie" - podkreślił Miland.

Pierwotny zapis nie był korzystny m.in. dla krajów takich jak Francja i Niemcy, gdzie działają duże, zintegrowane pionowo firmy energetyczne. W czerwcu dopuszczono możliwość rozdziału organizacyjnego obok rozdziału własnościowego (unbundling) pomiędzy produkcją a przesyłem energii - zarówno w przypadku krajów unijnych, jak i inwestorów z krajów trzecich. W Polsce rozdział własnościowy ma miejsce już od 2005 roku.

Komisja przy współpracy z prezydencją francuską zaproponowała natomiast inny wymóg, że wykup udziałów w sieciach przesyłowych przez inwestorów zagranicznych będzie możliwy "po podpisaniu umowy pomiędzy Komisją a określonym krajem trzecim. Miałoby to się odbywać za zgodą krajów wspólnotowych" - powiedział Miland.

"Gdyby taką umowę KE podpisała np. z Rosją, oznaczałoby to, że uznaje za wiarygodnych wszystkich inwestorów z tego kraju" - dodał. Jego zdaniem, takie umocowanie Komisji w podejmowaniu decyzji dotyczących rynków energetycznych krajów członkowskich nie spodobało się wielu krajom, m.in. Wielkiej Brytanii i Niemcom. W gronie tych państw powstała kontrpropozycja, aby kwestię dopuszczenia na rynki przesyłowe inwestorów z państw trzecich regulowały same kraje członkowskie. Taką propozycję poparła Polska.

"Proponujemy, aby krajowe urzędy regulacyjne wydawały inwestorom certyfikaty uprawniające do ubiegania się o udziały w sieciach przesyłowych" - powiedział Miland.

Wyjaśnił, że wydając taki certyfikat, polski Urząd Regulacji Energetyki brałby pod uwagę nie tylko wymogi unijne, ale także bezpieczeństwo Państwa. "Sprawdzane byłoby m.in. pochodzenie kapitału oraz powiązania firmy" - podkreślił Miland.

W jego ocenie Komisja nie ma szans na przeforsowanie swojej propozycji, ponieważ kraje popierające pozostawienie decyzji w kwestii dostępu do sieci na poziomie krajowym "tworzą mniejszość blokującą".

Ponadto stanowisko, jakie przedstawi na piątkowej radzie wicepremier Pawlak przewiduje, że kraj członkowski może też odmówić udziału w swojej sieci przesyłowej państwom niestosującym na swoim rynku tych samych rozwiązań organizacyjnych na rynku energii. "Dotyczyłoby to nie tylko państw trzecich, ale także innych państw unijnych. Polska mogłaby w takim przypadku odmówić udziału w swojej sieci przesyłowej państwom, które nie zastosowały u siebie unbundlingu" - wyjaśnił Miland. Nie zrobiły tego np. Niemcy.

ab, pap