Sytuacja polskich stoczni była tematem wtorkowej debaty w PE. Została zorganizowana na wniosek eurodeputowanych lewicy. Europosłowie - bez względu na przynależność partyjną - zgodnie apelowali o więcej czasu i elastyczność w rozmowach z polskim rządem.
Unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes podkreślała, że przyszłość zakładów zależy od tego, czy polski rząd będzie skłonny do współpracy z Komisją Europejską.
"Sukces wtorkowej debaty w Parlamencie Europejskim jest taki, że udało się umiędzynarodowić sprawę polskich stoczni. Posłowie z innych krajów również zaangażowali się w ten problem" - powiedział Rosati.
Eurodeputowany podkreślił, że debata miała charakter głównie polityczny, ponieważ nie skończyła się przyjęciem rezolucji.
"Wzięło w niej udział wielu polskich oraz zagranicznych posłów. Jednoznacznie domagali się od Komisji Europejskiej więcej czasu i elastyczności, wskazując na ochronę przemysłu stoczniowego, szczególnie w obecnie trudnych warunkach na światowych rynkach" - powiedział.
"Mam wrażenie, że na skutek bardzo zdecydowanego stanowiska polskich posłów, Komisja nie podejmie negatywnej decyzji w sprawie stoczni w najbliższym czasie. Oznacza to dodatkowy czas dla polskiego rządu" - dodał Rosati.
"Z dyskusji w Parlamencie Europejskim wynikało, że piłka jest po stronie polskiego rządu i to on powinien szybko przygotować biznes plan dla stoczni Gdańsk oraz innowacyjną propozycję dla zakładów w Szczecinie i Gdyni według pewnych zarysów, które przedstawia Komisja" - uważa eurodeputowany.
Podczas wtorkowej debaty, Kroes zaproponowała dla stoczni w Gdyni i Szczecinie rozwiązanie sprawdzone przy restrukturyzacji greckich linii lotniczych Olympic Airways: wyodrębnienie majątku trwałego, sprzedanie go inwestorom w drodze przetargów, spłatę długów z pieniędzy, które to przyniesie oraz likwidację spółki, która przeprowadzi tę operację. KE wydałaby negatywną decyzję w sprawie pomocy publicznej, ale realizacja planu złagodziłaby jej skutki.
Według Rosatiego, propozycje Kroes są interesujące, ale wymagają czasu.
"Wymagają też zmian legislacyjnych, aby procedura upadłościowa dla stoczni nie była powtórką z typowego schematu upadłościowego, gdzie syndyk wchodzi i sprzedaje co się da i komu się da. Chodzi o utrzymanie całości majątku produkcyjnego stoczni" - powiedział.
"Moim zdaniem, potrzebna jest specjalna ustawa, odnosząca się do tych dwóch przedsiębiorstw (stoczni Szczeci i Gdynia), która pozwoli na uporządkowane, zorganizowane i dokonujące się pod ochroną przeprowadzenie likwidacji" - wyjaśnił.
Jeśli KE nie zaakceptuje planów restrukturyzacji stoczni, zakłady będą musiały zwrócić pomoc publiczną, którą otrzymały po przystąpieniu Polski do UE, co może oznaczać ich bankructwo.
pap, keb