"Nie czynię rozróżnienia, czy chodzi o kraj-dostawcę czy kraj tranzytowy: jeśli dostawy gazu nie zostaną wznowione, UE będzie musiała rozważyć sankcje" - powiedział Saryusz-Wolski na zakończenie obrad.
Wyjaśnił, że chce zaproponować takie właśnie zalecenie dla Komisji Europejskiej i Rady UE (zalecenie PE byłoby niewiążące, a ewentualną decyzję o sankcjach musiałyby podjąć jednogłośnie kraje członkowskie).
"Aż do dzisiaj my jako Unia byliśmy gotowi słuchać o szczegółach technicznych, wysyłać misję obserwacyjną (...), słuchać, kto jest za co odpowiedzialny. Nie jesteśmy już zainteresowani tym, kto jest winien, jakie są techniczne szczegóły płatności i uzgodnień. Potrzebujemy natychmiastowego - w ciągu godzin - wznowienia dostaw gazu do UE" - powiedział Saryusz-Wolski.
Jego zdaniem nie ma znaczenia, że formalnie chodzi o spór handlowy między firmami gazowymi. Argumentował, że bezczynność władz krajowych byłaby złamaniem ich obowiązków wobec obywateli, którzy mają prawo oczekiwać dostaw energii.
"Zawsze jest klauzula bezpieczeństwa narodowego, zgodnie z którą kraj się angażuje, kiedy zagrożone jest bezpieczeństwo. I właśnie z tym mamy do czynienia" - oświadczył szef komisji spraw zagranicznych PE.
"Obywatele UE znaleźli się w krzyżowym ogniu i my musimy zrobić wszystko, by chronić ich interesy" - oświadczył w wydanym we wtorek komunikacie przewodniczący PE Hans-Gert Poettering. Wezwał Rosję i Ukrainę do respektowania wynegocjowanego z UE porozumienia, w tym zagwarantowania wysłanym obserwatorom pełnego dostępu do instalacji gazowych. "UE chce być pewna, że zarówno Rosja, jak i Ukraina są wiarygodnymi partnerami w sprawie dostaw energii" - podkreślił.
Podczas dyskusji w PE strona ukraińska, reprezentowana przez przewodniczącego komisji ds. integracji europejskiej Borysa Tarasiuka i przewodniczącego komisji ds. energii i paliw Jurija Kostenkę rzuciła pomysł, by Unia Europejska kupowała gaz od Rosji na granicy ukraińsko-rosyjskiej. W praktyce oznaczałoby to, że UE bierze na siebie ciężar umowy tranzytowej z Ukrainą i opłat z tym związanych. Obecnie tranzyt gazu dla UE przez terytorium ukraińskie jest przedmiotem umów Rosji z Ukrainą, a UE "odbiera" gaz na granicy z Ukrainą.
"To nie Unia Europejska kupuje gaz od Rosji, tylko poszczególne firmy" - odrzucił natychmiast pomysł wiceprzewodniczący rosyjskiej Dumy Walerij Jaziew. Tłumaczył, że te europejskie firmy są związane z Gazpromem wieloletnimi kontraktami na dostawę gazu. "Można to zmienić, ale my się tego nie domagamy" - powiedział.
Saryusz-Wolski zapowiedział dalsze zaangażowanie eurodeputowanych w rozwiązanie konfliktu gazowego. We wtorek rozmawiał o tym z premierem sprawujących unijne przewodnictwo Czech Mirkiem Topolankiem, który przybył do Strasburga. W środę rano przedstawi on w PE priorytety czeskiego przewodnictwa. Po południu eurodeputowani będą w osobnej debacie dyskutować o kryzysie gazowym.
Radość ze wznowienia we wtorek rano dostaw rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy do Europy trwała krótko. Zgodnie z zapowiedziami rosyjski Gazprom zaczął co prawda tłoczyć pewną ilość gazu, ale ukraiński Naftohaz przyznał, że go nie odbiera, ponieważ rosyjskie warunki przesyłu są nie do zaakceptowania. W konsekwencji, mimo mediacji i porozumień na najwyższym szczeblu między Kijowem, Moskwą a Unią Europejską oraz obecności na miejscu unijnych obserwatorów, gaz wciąż nie płynie do europejskich odbiorców.
pap, keb