Jednocześnie tego dnia bułgarskie władze poinformowały, że odstąpiono od planów uruchomienia dwóch starych reaktorów elektrowni w Kozłoduju. Planom tym stanowczo sprzeciwiała się Unia Europejska. W styczniu bułgarski parlament opowiedział się za ponownym uruchomieniem tych reaktorów, co jednak nie było wiążące dla rządu, lecz jedynie upoważniało go do negocjacji z UE w celu otrzymania zezwolenia na takie przedsięwzięcie. Premier powiedział, że kwestia dodatkowej rekompensaty była jednym z tematów jego czwartkowej rozmowy w Brukseli z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso oraz komisarzem ds. energetyki Andrisem Piebalgsem.
"Przedstawiliśmy bardzo przekonujące argumenty w tej sprawie, porównaliśmy pomoc finansową, którą w analogicznej sytuacji otrzymały Słowacja i Litwa. Nasze argumenty mają za podstawę realne fakty, obliczenia, potrzeby naszego państwa i gospodarki.(...) Bułgaria nie chce niczego więcej niż to, do czego ma podstawy. Będziemy kontynuować walkę, dopóki nas nie usłyszą i nie dojdzie do konkretnych decyzji" - oznajmił premier.
Staniszew nie podał, o jaką sumę ubiega się Bułgaria, która już otrzymała całe przyznane jej wcześniej odszkodowanie w wysokości 550 mln euro.
Reuters pisze, powołując się na zastrzegającego sobie anonimowość przedstawiciela rządu, że w rzeczywistości Bułgaria wcale nie zamierzała uruchamiać ponownie reaktorów. Była to po prostu "próba zażądania większej rekompensaty" - powiedział ów przedstawiciel.
W lipcu 2008 roku minister gospodarki i energetyki Petyr Dymitrow zapowiedział, że dodatkowe pieniądze, o które stara się Bułgaria, mają być zainwestowane w projekty energetyczne, w tym w budowę drugiej elektrowni atomowej w Belene nad Dunajem.
Przed tygodniem rzecznik komisarza Piebalgsa, Ferran Tarradellas, nie wykluczył, że Bułgaria może otrzymać z funduszy unijnych dodatkową rekompensatę.
pap, keb