Wdowi grosz dla ZUS

Wdowi grosz dla ZUS

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zakład Ubezpieczeń Społecznych to świetnie funkcjonująca instytucja i wzorcowy przykład dla innych krajów. Wszystkie świadczenia, która ma wypłacać, wypłaca. W dodatku świadczenia te są coraz wyższe i rozleglejsze. ZUS cieszy się takim poważaniem społecznym, że jego pracownicy idąc ulicą co rusz są przez przychodniów obsypywani kwiatami i podziękowaniami, a sam prezes zakładu uznawany jest powszechnie za największy autorytet.

Ci, którzy twierdzą, że ZUS jest zadłużony po uszy, że aby w ogóle funkcjonować musi pożyczać pieniądze ze skarbu państwa, że jest w zasadzie walącą się piramidą finansową, kłamią. Nie rozumiem, jak mogą traktować najnowsze plany Ministerstwa Pracy, by odbierać wdowom należne im po mężach renty jako argument na swoją korzyść. Przecież jasno powiedziano – dzięki temu ZUS zaoszczędzi 4 miliardy złotych. Czy nie jest to świadectwo, że w katalogu zusowskich cnót znajduje się także oszczędność? Wdowa sobie przecież jakoś poradzi, nie od dzisiaj wiadomo, że wdowy żyją całkiem nieźle i bez rent. W końcu stać je nawet, żeby swoim „wdowim groszem" bezinteresownie wspomagać biednych i cierpiących, prawda? To kończy, moim skromnym zdaniem, dyskusję. Bądźmy szczerzy, ci którzy mówią, że ZUS, szukając oszczędności, chwyta się brzytwy, to szubrawcy. Cynicznie wypominają ZUS-owi, że podejmuje w tym celu kuriozalne działania, np. bilbordami i spotami za 2 miliony złotych chce ograniczyć tragiczne w swoich finansowych skutkach wypadki przy budowlanych pracach na wysokości. Albo sprawdza, czy Polacy mówią prawdę, biorąc zwolnienia lekarskie. To przecież w żadnym wypadku o gorączkowym poszukiwaniu pieniędzy nie świadczy.

Sytuacja ZUS jest tak obiecująca, że mojej wiary w tę instytucję nie zachwiałoby nawet tymczasowe odebranie ludziom… emerytur. Zapewne, w swej mądrości zarządcy stwierdziliby, że poradzimy sobie i bez tego. Już słyszę jednak głosy niezadowolonych, psioczących na konieczność płacenia składki ubezpieczenia społecznego. Czy nie rozumieją, że urzędnicy także muszą z czegoś żyć? I że naszym moralnym obowiązkiem jest im to – bez względu na wszystko – umożliwić?