Bułgaria ma wątpliwości co do budowy gazociągu z Rosjanami

Bułgaria ma wątpliwości co do budowy gazociągu z Rosjanami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bułgaria ma zastrzeżenia do projektu South Stream - gazociągu, który ma dostarczać rosyjski gaz ziemny pod Morzem Czarnym do Europy Środkowej, omijając Ukrainę - oświadczył wiceminister spraw zagranicznych Marin Rajkow.
Na zorganizowanej przez Parlament Europejski międzynarodowej konferencji w Sofii, poświęconej bezpieczeństwu energetycznemu, Rajkow powiedział, że South Stream wymaga "dodatkowego wnikliwego przeanalizowania". Sofia jest zainteresowana tym projektem, lecz "obecnie nie jest on realizowany materialnie; niewątpliwie priorytetem jest dla nas teraz Nabucco" - podkreślił. Według Rajkowa obecnie "trwa proces restrukturyzacji i analizowania bułgarskiej polityki energetycznej, mającej na celu zwiększenie efektywności i zagwarantowanie niezależności w dziedzinie energetyki".

South Stream jest jednym z trzech dużych projektów energetycznych - obok ropociągu Burgas-Aleksandrupolis i elektrowni atomowej w Belene - na Bałkanach z rosyjskim udziałem. Gazociąg ten ma liczyć 900 km i prowadzić z Rosji po dnie Morza Czarnego do Bułgarii, gdzie podzieli się na dwie nitki: północną - do Austrii i Słowenii przez Serbię i Węgry oraz południową - do Włoch przez Grecję. Wypowiedź Rajkowa, będąca w ocenie dziennika "Dnewnik" kolejnym sprzecznym sygnałem ze strony Bułgarii w sprawie projektów energetycznych, pojawiła się dzień po oświadczeniu premiera Bojko Borysowa, że Bułgaria wycofuje się z projektu ropociągu Burgas-Aleksandrupolis, mającego zapewnić rosyjskiej ropie alternatywną drogę z ominięciem cieśniny Bosfor.

Po zamieszaniu, które spowodował w piątek Borysow, służby prasowe rządu w Sofii podały, że Bułgaria na razie nie podjęła oficjalnych działań w celu wycofania się z udziału w ropociągu. Brak decyzji rządu o rezygnacji z projektu potwierdził również minister gospodarki, energetyki i turystyki Trajczo Trajkow.

W sobotę Borysow jednak kontynuował temat. - Nie rzuciłem żadnej bomby - oznajmił, dodając, że "żaden ekspert nie da pozytywnej oceny ekologicznej temu projektowi". Podkreślił również, że Bułgaria w obecnej kryzysowej sytuacji nie ma środków na udział w realizacji ropociągu. Według krajowych mediów słowa premiera oznaczają, że mimo dementi innych czynników "Borysow położył kres" udziałowi w Burgas-Aleksandrupolis.

PAP, arb