- Nie wiem, skąd pan Donald Tusk wyciąga takie wnioski. Skąd, jeżeli to cena jest bardzo wysoka, dostawy są ponad nasze potrzeby, bez prawa reeksportu. Rurociąg ma być w gruncie rzeczy pod kontrolą Gazpromu, ma mieć monopol - odpowiedział na słowa premiera Kaczyński. - Do tego umowa miałaby obowiązywać do 2037 roku. Przepraszam bardzo, ale to trzeba jakiegoś, że tak powiem, przenikliwszego niż mój umysłu, żeby dostrzec jakiekolwiek zalety w tego rodzaju rozwiązaniu - ironizował prezes PiS.
Zdaniem byłego premiera "w żadnym wypadku nie można zaakceptować takiego kontraktu". - Jego akceptacja jest aktem nie tylko w sferze gospodarczej, ale także politycznej. Ten kontrakt, jeżeli byśmy go przyjęli, sprowadza nas - można powiedzieć - w polityce do niższej ligi, jeżeli by użyć porównania do sportu - ocenił prezes PiS. - To znaczy, że my wchodzimy w taką politykę, która była stosowana dotąd na terenie tzw. Wspólnoty Niepodległych Państw, bo to tam stosowano politykę szantażu przy pomocy gazu czy innych nośników energii. Moskwa uzyskiwała w ten sposób różnego rodzaju korzyści w sferze gospodarczej i także politycznej - dodał. Według Kaczyńskiego Polska akceptując kontrakt gazowy "wchodzimy w ten sposób uprawiania polityki, który jest tam stosowany i w żadnym wypadku nie ma do tego przesłanek". - Bo to jest tak, że po pierwsze i ten szantaż nie jest tak groźny, jak niektórzy próbują sugerować, a po drugie, nawet pod wpływem bardzo mocnego szantażu i realnego, na nic takiego nie powinniśmy się decydować. To jest po prostu kwestia, zasadnicza kwestia statusu naszego kraju - podkreślił prezes PiS.
Kaczyński zwrócił też uwagę na to, że tendencja na świecie - jeśli chodzi o ceny gazu - jest spadkowa. - Jest jeszcze sprawa gazu łupkowego, który w Polsce może być, może go nie być, może być w dużej ilości, a może być w takiej, że tego się w ogóle nie opłaca eksportować, bo to będzie zbyt drogie. Ale w każdym razie ta sprawa też jest - podkreślił Kaczyński. - Jeśli jednak potwierdziłby się opinie optymistów w kwestii gazu łupkowego, to byłaby zmiana sytuacji już nie tylko gospodarczej, ale także i w jakiejś mierze strategicznej w tej części Europy - dodał.
PAP, arb