Odnosząc się do doniesień o zablokowaniu libijskich portów, które eksportowały ropę m.in. do Włoch, Pawlak zaznaczył, że Włochy należą do Międzynarodowej Agencji Energii i są zobowiązane do utrzymywania 90-dniowych zapasów ropy. - W tym przypadku to zagrożenie kilku, czy kilkunastodniowe nie jest tutaj groźne - ocenił. Premier odniósł się także do zmian ceny ropy, która rośnie od czasu zamieszek w Libii. Podkreślił, że kraje OPEC nie są zainteresowane zbyt wysokimi cenami surowca i dla nich optymalną ceną była cena z 2008 i 2009 roku na poziomie ok. 70 dolarów za baryłkę.
- Kraje arabskie mają dość prostą strukturę handlu: sprzedają ropę, natomiast kupują przede wszystkim żywność, towary przemysłowe, użytkowe i jeżeli ceny ropy są zbyt wysokie, to dla nich jest też wysoki koszt importu zaopatrzenia - tłumaczył Pawlak. Zwrócił uwagę, że jednym z "wyzwalaczy" niepokojów na Bliskim Wschodzie były właśnie wysokie ceny żywności. - To się przeniosło na niepokoje w tych krajach, gdzie spora część ludności ma bardzo niskie dochody i każda podwyżka cen żywności powoduje duże frustracje - ocenił wicepremier. Pawlak podkreślił jednocześnie, że produkcja ropy na skutek zamieszek w Afryce Północnej nie została radykalnie zmniejszona. - Natomiast niepokoje w krajach Północnej Afryki wywołały fale spekulacji na rynkach i w konsekwencji doprowadziło to do wzrostu cen ropy - zaznaczył.
PAP, arb