Przykładem najbardziej nietrafionych inwestycji sportowych z ostatnich lat jest Portugalia, która przed mistrzostwami Europy w 2004 roku wydała ponad miliard euro na modernizację i budowę od podstaw dziesięciu stadionów. Okazało się, że tylko trzy z nich nie przynoszą teraz strat. Do pozostałych trzeba dopłacać, dlatego myśli się nawet o wyburzeniu kilku obiektów. Nieco mniejsze nakłady ponieśli organizatorzy mistrzostw Europy, które cztery lata później odbyły się w Austrii i Szwajcarii. W tym przypadku postawiono na modernizację istniejących już obiektów, nowych stadionów wybudowano niewiele, a poza tym już na etapie planów myślano o ich wykorzystaniu po Euro. Dlatego np. w Klagenfurcie zaprojektowano tymczasowe trybuny, które po turnieju zostały zdemontowane i sprzedane.
W Polsce tymczasowych rozwiązań nie będzie. Całkowicie od podstaw wznoszone są obiekty w Warszawie, Wrocławiu i Gdańsku, gruntowna przebudowę przeszedł stadion w Poznaniu. Pierwsze trzy z nich mają już operatorów, którzy będą się starali, by po mistrzostwach przynosiły one zyski. Nie będzie to łatwe, bo np. roczny koszt utrzymania Stadionu Narodowego szacuje się na około 30 mln złotych. Warszawski kolos, największy i najdroższy, jest w nieco innej sytuacji od pozostałych. Tylko tu nie będzie występowała żadna drużyna klubowa, której mecze ligowe regularnie przyciągałyby kibiców. Stołeczny obiekt może natomiast liczyć na kilka spotkań reprezentacji rocznie.
Operator Stadionu Narodowego, Narodowe Centrum Sportu, chce utrzymać obiekt wynajmując powierzchnie komercyjne, loże biznesowe i organizując koncerty oraz wystawy. Duże możliwości daje także możliwość pozyskania tytularnego sponsora - sprzedaż nazwy może przynieść nawet 10 milionów rocznie. Negocjacje w tej sprawie jeszcze się toczą.
Operatorzy polskich stadionów z pewnością marzą o sytuacji, w jakiej są gospodarze wznoszonego w Sztokholmie nowego stadionu Rasunda. Kosztujący 210 mln euro obiekt już dwa lata przed rozpoczęciem budowy w 2009 roku miał zakontraktowanych 45 imprez w pierwszym roku działalności (ma zostać oddany do użytku na przełomie 2011 i 2012 roku). Wówczas też jednemu ze szwedzkich banków została sprzedana jego nazwa (na kilkanaście lat za 1,2 mln euro rocznie).PAP, arb