Zwróćcie Grekom demokrację!

Zwróćcie Grekom demokrację!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego Grecy nie akceptują proponowanych przez UE, MFW i Europejski Bank Centralny rozwiązań, które mają uchronić ich kraj przed bankructwem? Czy wiedzą coś, czego my nie wiemy? Tak. Grecy wiedzą o co tak naprawdę chodzi i nie chcą się na to zgodzić. Widzą ideologiczną zasłonę dymną stosowaną przez światową finansjerę, która robi wszystko, by ukryć swoje prawdziwe intencje.
No tak - powie mi ktoś. Ale przecież Grecja jest bankrutem, prawda? Kraj jest całkowicie niewypłacalny, źle zarządzany, znajduje się na krawędzi ruiny gospodarczej. Jak w takiej sytuacji można stawiać jakiekolwiek warunki? A z bankrutami trzeba ostro. Sami są sobie winni. 

Czy aby na pewno jest to właściwy opis sytuacji? Przez ostatnie 3 lata (kto pamięta, że to już tak długo trwa?) jesteśmy bombardowani "faktoidami" o leniwych, greckich pracownikach, skorumpowanej służbie cywilnej i masowym unikaniu płacenia podatków, które to zajęcie ma być narodowym sportem Greków. I jesteśmy oburzeni - tak nie może być! Jeśli kogoś nie stać na kawior - to musi jeść suchy chleb. Problem w tym, że Grecy nie protestują przeciwko temu. W latach 1998–2005 Grecja na całkowite świadczenia socjalne (włączając w to opiekę zdrowotną i emerytury) wydawała średnio rocznie 19,7 proc. PKB - w tym samym czasie kraje strefy euro wydawały na te cele średnio 23 proc. PKB. 11-procentowy udział pracowników greckiej administracji w ogólnej liczbie wszystkich zatrudnionych osób również nie powinien na nikim w Europie robić wrażenia. Zwłaszcza, że ich pensje - jak na europejskie warunki - nie są wysokie.

Państwo greckie jest biedne, Grecy są biedny, a Grecja... nie. Grecja nie jest biedna. W rzeczywistości Grecja jest obrzydliwie bogata. Oto kilka faktów:

Greccy armatorzy posiadają jakieś 4,1 tys. statków – 16 procent światowej floty handlowej. W 2010 r. ich roczny dochód wyniósł 15,4 mld euro. Dochód, od którego nie płacą prawie żadnego podatku. Greckie władze fiskalne nie mogą sprawdzać ich kont. Nie mogą, bo te konta założono w Zurychu albo w Londynie.

Grecki Kościół Prawosławny posiada kapitał w Banku Narodowym, hotele, parkingi, sklepy, firmy, lasy i góry. To największy właściciel ziemski w kraju. Większość dochodów z tych dóbr jest wolna od podatku.

Około 560 miliardów euro pochodzących z Grecji jest "ukryte" w bankach zagranicznych. To dwukrotność greckiego PKB. Francja, jeden z krajów, które tak bardzo chcą karać Grecję za „złe zachowanie", sprzedała Grecji w 2009r. śmigłowce i okręty za 3 mld euro. Tak - w samym środku kryzysu. W rzeczywistości obronność to jedyny obszar, którego cięcia nie dotkną. W tym obszarze Komisja Europejska zdaje się nie dostrzegać problemu.

W Brukseli ukazała się świetna książka Petera Mertensa zatytułowana „Hoe durven ze?" („Jak oni mogli”). Jest w niej cały rozdział poświęcony Grecji. Wynika z niego, że obserwowany przez nas grecki kryzys to swego rodzaju eksperyment społeczny. Bankowcy starają się ugrać ile mogą. Ich plan jest prosty - sprawić, by przyszłe wybory stały się nieistotne, a demokracja pusta, zbędna i biedna. Postępują według logiki: „więcej dla nas, nic dla ciebie.”

Tak naprawdę wszyscy powinniśmy liczyć na odporność narodu greckiego. Odporność, która pozwoli wytrwać w walce o sprawiedliwość. Powinniśmy też liczyć na solidarność międzynarodową. To co Grecy walczą obecnie na ulicach Aten, to demokracja. Nic dziwnego - w końcu demokracja to greckie słowo.