PKS Kielce może upaść

PKS Kielce może upaść

Dodano:   /  Zmieniono: 
Postępowanie toczy się od marca 2011 r. (fot. materiały prasowe)
Pracownicy kieleckiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej uważają, że brak sądowego orzeczenia dotyczącego ustalenia własności dwóch działek, na których stoi dworzec autobusowy, może doprowadzić spółkę do upadłości.

Przedstawiciele związków zawodowych firmy zwrócili się apelem do prezesa Sadu Rejonowego w Kielcach o przyspieszenie wydania orzeczenia, dotyczącego potwierdzenia nabycia przez Skarb Państwa -  przez zasiedzenie - dwóch niewielkich działek. Postępowanie toczy się od  marca 2011 r.

Brak rozstrzygnięcia sprawy własności tych nieruchomości uniemożliwia sfinalizowanie umowy kupna dworca przez nowego inwestora - zawarto już umowę przedwstępną w tej sprawie. Pieniądze ze sprzedaży budynku mają być przeznaczone na pokrycie zaległości finansowych kieleckiego przewoźnika, który od listopada 2010 r. jest w likwidacji. W piśmie, które otrzymała, pracownicy PKS podnoszą, że sporne nieruchomości były wykorzystywane podczas budowy dworca (w połowie lat 70. ubiegłego wieku - red.) i przez kolejne lata jego funkcjonowania, a wówczas nikt nie poddawał w wątpliwość kwestii ich własności.

Krytyczna sytuacja

Związkowcy wskazali, że sytuacja finansowa PKS Kielce jest krytyczna -  są problemy z zakupem paliwa i wypłatą wynagrodzeń. W ich opinii przyczyniają się do tego działania komornika, który w imieniu wierzycieli zakładu - Skarbu Państwa i ZUS - przejmuje dochody firmy. - Sąd, naszym zdaniem, postępuje tak, aby stosownego orzeczenia nie  wydać i zapewnić komornikowi czas, żeby doprowadzić nas do kompletnej zapaści finansowej - napisali pracownicy PKS.

Zarzut opóźniania zakończenia postępowania odrzucił rzecznik kieleckiego Sądu Okręgowego Marcin Chałoński. Jak tłumaczył, ze  względu na stopień skomplikowania sprawy, nie można jej przyspieszyć. - Sąd musi sam badać dokumentację związaną z własnością nieruchomości. Gdyby strony wykazały większą aktywność w sprawie, być może potoczyłaby się szybciej - mówił sędzia.

Państwo zyska 6-8 mln zł?

Chałoński dodał, że każda modyfikacja wniosku stron postępowania wymaga, aby na nowo rozpocząć określone procedury. - Kierownictwo sądu rozumie apel pracowników, bo ze względu na dobro społeczne, sprawa powinna być jak najszybciej uregulowana - dodał sędzia. Likwidator kieleckiego PKS - wcześniej prezes firmy - Marek Wołoch powiedział, że w sprawie przedłużającego się postępowania wystąpił m.in. do Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa - ze względu na  zagrożenie interesów Skarbu Państwa. - Jeżeli uda się doprowadzić proces likwidacji spółki do końca, to  państwo zyska 6-8 mln zł. Tych pieniędzy nie będzie, jeśli spółka upadnie - argumentował Wołoch.

W kwietniu 2011 r. likwidator sprzedał podczas aukcji dworzec za 10,8 mln zł firmie Polcom Investment III z Warszawy, związanej ze słowackim deweloperem HB Reavis Group. Wcześniej ta sama firma za 8,5 mln zł  kupiła dwie działki przylegające do budynku. Nabywca, przystępując do transakcji, zobowiązał się do kontynuowania działalności dworca autobusowego. Okazało się, że dwie z działek, na  których stoi dworzec, nie mają uregulowanego stanu prawnego, co  uniemożliwiło sfinalizowanie umowy. Umowa przedwstępna, dotycząca kupna budynku, obowiązuje do końca września roku.

Pracownicy idą na bruk

W postępowaniu sądowym do tej pory odbyły się dwie rozprawy, kolejna jest wyznaczona na czerwiec. Według Wołocha, po wydaniu sądowego orzeczenia, potwierdzającego, że Skarb Państwa jest właścicielem spornych działek, formalności związane m.in. uprawomocnieniem się orzeczenia i wpisem do ksiąg wieczystych potrwają przez ok. dwa miesiące. Po sprzedaży dworca kolejnym etapem likwidacji firmy będzie sprzedaż tzw. zorganizowanej część przedsiębiorstwa - przewozów, wraz z  obsługującymi je pracownikami i taborem.

Sukcesywnie zwalniani są pracownicy - ze 198 osób zatrudnionych w  zakładzie na początku procesu likwidacji, pozostało 111. Docelowo w  zakładzie ma pracować ok. 100 osób. W 2010 r. resort skarbu czterokrotnie bezskutecznie próbował sprywatyzować zakład zadłużony wówczas na ok. 8,5 mln zł.

zew, eb, PAP