Premier odnosząc się do braku zgody w sprawie euroobligacji, których jest zwolennikiem, uznał, że na szczycie doszło do postępu w tej sprawie. - Uważam, że to wpłynie na oczekiwania rynków - dodał. Jego zdaniem za zachęcający sygnał należy już uznać to, że projekt nie został zdjęty z porządku obrad mimo sprzeciwu kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
W ocenie agencji Ansa Monti woli być realistą i dlatego przyznał, że mimo „otwarcia kilku kwestii interesujących Włochy" w Europie potrzeba zrobić o wiele więcej, by uspokoić rynki finansowe. Przede wszystkim uważa, że potrzebny jest „znaczący pakiet” kroków dla ożywienia wzrostu. Tymczasem, podkreślają media po szczycie, premier przekonał się w Brukseli, że droga do konkretnych działań jest wciąż długa. Dziennik „Corriere della Sera" przypomina zasadnicze punkty recepty Montiego na rozwiązanie kryzysu: priorytet wzrostu przy zaangażowaniu na rzecz dyscypliny budżetowej, żadnych różnic z Niemcami, poparcie dla Francji. Poza tym - według szefa włoskiego rządu - nie można „zadręczać Grecji”. Włoski premier wyraził ponadto nadzieję, że Grecja pozostanie w strefie euro. Zachęcił jednocześnie Greków, by w następnych, czerwcowych wyborach głosowali w sposób „konsekwentny” i zgodny z ich wolą i by nie porzucali wspólnej europejskiej waluty.
Media odnotowują, że Monti ma również powód do zadowolenia. Kanclerz Angela Merkel przyjęła, po kilku dniach zastanawiania, zaproszenie na szczyt w Rzymie z udziałem prezydenta Francji Francois Hollande'a i premiera Hiszpanii Mariano Rajoya. Czterostronne spotkanie, poprzedzające kolejny unijny szczyt i poświęcone wypracowaniu wspólnego stanowiska, planowany jest na drugą połowę czerwca.PAP, arb