Sanepid zawalony reklamówkami

Sanepid zawalony reklamówkami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Policja jest alarmowana przez osoby, które znalazły w gazetach koperty z reklamami piwa, w obawie że padły ofiarą ataku wąglikiem. Wszystkie koperty są kierowane do sanepidu.
Sanepid musi rutynowo sprawdzić każdą taką "przesyłkę". Koszt badania, które trwa kilka dni, to około 120 zł.

Forma druków reklamowych sugeruje, że są to listy przysłane z  Londynu. "Część osób, zwłaszcza starszych, zaniepokojona przesyłkami wzywa policję. Zgodnie z procedurą policjanci dostarczają te druki do Sanepidu, a my nie możemy takich zgłoszeń ignorować i musimy prowadzić badania" - powiedział rzecznik krakowskiego Sanepidu Leszek Olszewski.

"To nie jest chyba najodpowiedniejsza forma marketingu w obecnych czasach" - uznał Olszewski.

Według rzecznika małopolskiej policji podinspektora Dariusza Nowaka, policjanci wezwani przez zaniepokojonych odbiorców nie  mogą odmówić zajęcia się przesyłką i nawet jeśli widzą, że jest to  druk reklamowy, musi on zostać sprawdzony.

Paweł Kwiatkowski, rzecznik Kompanii Piwowarskiej, do której należy browar produkujący reklamowane piwo, powiedział, że do  tej pory wysłano kilkaset tysięcy druków reklamowych. Otrzymywały je pocztą tylko osoby uczestniczące w promocjach. Reszta druków była przyklejana do stron z reklamami w ogólnopolskich dziennikach, tygodnikach i magazynach.

"Sygnałów o zaniepokojeniu odbiorców mieliśmy zaledwie kilka, m.in. z Jaworzna i Bełchatowa. Moim zdaniem przekaz jest czytelny. Nasze piwo otrzymało nagrodę w Anglii i chcieliśmy to w kampanii reklamowej wyeksponować. Osoby, które się wystraszyły, przepraszamy, bo nie mieliśmy takich intencji" - powiedział Kwiatkowski.

sg, pap