W idealnym świecie talent i wytrwałość gwarantują sukces. To marzenie o merytokracji. W realnym świecie pomagają koneksje. Kiedyś po znajomości można było dostać mieszkanie lub talon na małego fiata. Dziś częściej wspomina się o zdobyciu w ten sposób pracy. To system kolesiostwa [z ang. cronyism], czyli wzajemnie wspierających się sitw i układzików. Pomimo 25 lat wolności poczucie, że więcej zależy od tego, kogo znamy, niż od tego, co potrafimy, towarzyszy nam nieustannie. Przekaz, że żyjemy w kraju, którym zarządza z tylnego siedzenia „układ”, stał się przewodnim elementem kampanii Prawa i Sprawiedliwości, wiodąc tę partię do zwycięstwa w 2005 r. Pomimo usilnych starań centralnego układu nie znaleziono, a największe afery były wywołane przez samych członków tego rządu. Czy zatem oznacza to, że kolesiostwo zniknęło z naszego kraju? O ile wiara w centralną grupę trzymającą władzę wydaje się nazbyt paranoiczna, o tyle drobne układziki na poziomie lokalnym niewątpliwie są naszą dokuczliwą rzeczywistością. Pozostaje jednak pytanie o to, na ile nasz kraj znajduje się w sidłach układów. „The Economist” podjął się oszacowania tego za nas, a nie jest to zadaniem łatwym. Przede wszystkim określił on sektory wrażliwe, w których życie jest łatwe, a dochody pokaźne – w szczególności te uzależnione od dobrej woli polityków. Zaliczył do nich: kasyna, zbrojeniówkę, sektor wydobywczy, energetykę, infrastrukturę, sektor związany z nieruchomościami, przemysł ciężki, media takie jak telekomunikacja, woda itd. Następnie oszacował wielkość majątków miliarderów oraz podzielił te majątki na wynikające z zaangażowania w sektory wrażliwe i pozostałe. Badaniu poddane zostały 23 kraje, w tym Polska.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.