Agencja Standard & Poor’s poinformowała o obniżeniu ratingu kredytowego Rosji z inwestycyjnego BBB- do BB+, czyli poziomu spekulacyjnego, zwanego również śmieciowym. - Analizujemy, jakie jest przełożenie pomiędzy sytuacją w Rosji a krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Na tę chwilę nie widzimy jakichś ogromnych bezpośrednich ruchów, które implikowałyby negatywne zmiany - skomentował sytuację na antenie TVN 24 BiŚ Marcin Petrykowski, dyrektor regionalny S&P na Europę Środkowo-Wschodnią.
- Gospodarczo Europa Środkowo-Wschodnia konsekwentnie budowała swoją izolację od Rosji poprzez większą ekspozycję na kraje Europy Zachodniej. To stanowi pewien bufor bezpieczeństwa, który cały czas działa na korzyść krajów Europy Środkowo-Wschodniej - dodał Petrykowski.
Jak zaznaczył dyrektor, decyzja ta jest "reakcją na sytuację, która ma w tej chwili miejsce w rosyjskiej gospodarce". - Zdajemy sobie sprawę z kilku fundamentalnych problemów przed jakimi stoi ta gospodarka. Przede wszystkim deprecjacja rubla, która cały czas postępuje, coraz większe wyzwania, które stoją przed polityką monetarną i bankiem centralnym pod kątem utrzymania stabilności systemu finansowego - stwierdził. - My widzimy perspektywę wzrostu rosyjskiej gospodarki w latach 2015-2018 tylko na poziomie 0,5 proc. W poprzednich czterech latach ta gospodarka rosła około 2,5 proc. Jest to więc zdecydowana obniżka perspektyw wzrostu w trudnym otoczeniu geopolitycznym i gospodarczym. Z tego tytułu nasza reakcja - dodał.
Petrykowski zaznaczył, że decyzja agencji zapewne wpłynie na inwestorów. - Inwestorzy w niektórych funduszach muszą inwestować w papiery, które mają rating inwestycyjny. Oznacza to, że wielu zarządzających funduszami może stanąć przed koniecznością pozbywania się papierów rosyjskich. To niestety odbije się na gospodarce - ocenił.
Raport S&P dotyczący Polski ma zostać wydany 7 lutego. - Polska gospodarka nadal jest gospodarką stałą, stabilną, która ma silne fundamenty wzrostu. Wisi nad nami potencjalne zagrożenie w postaci tego, co się będzie działo z sektorem bankowym w ramach dyskusji dotyczącej wpływu zawirowań na kursie franka szwajcarskiego. Mamy nadzieję, że to się nie przełoży w żaden sposób, ale jest to temat otwarty, który potencjalnie może mieć jakieś przełożenie - wyjaśnił dyrektor. - Ważna jest też sytuacja eurolandu. Połączenie między polską gospodarką a gospodarkami krajów Europy Zachodniej jest bardzo duże - dodał.
TVN 24 BiŚ
Jak zaznaczył dyrektor, decyzja ta jest "reakcją na sytuację, która ma w tej chwili miejsce w rosyjskiej gospodarce". - Zdajemy sobie sprawę z kilku fundamentalnych problemów przed jakimi stoi ta gospodarka. Przede wszystkim deprecjacja rubla, która cały czas postępuje, coraz większe wyzwania, które stoją przed polityką monetarną i bankiem centralnym pod kątem utrzymania stabilności systemu finansowego - stwierdził. - My widzimy perspektywę wzrostu rosyjskiej gospodarki w latach 2015-2018 tylko na poziomie 0,5 proc. W poprzednich czterech latach ta gospodarka rosła około 2,5 proc. Jest to więc zdecydowana obniżka perspektyw wzrostu w trudnym otoczeniu geopolitycznym i gospodarczym. Z tego tytułu nasza reakcja - dodał.
Petrykowski zaznaczył, że decyzja agencji zapewne wpłynie na inwestorów. - Inwestorzy w niektórych funduszach muszą inwestować w papiery, które mają rating inwestycyjny. Oznacza to, że wielu zarządzających funduszami może stanąć przed koniecznością pozbywania się papierów rosyjskich. To niestety odbije się na gospodarce - ocenił.
Raport S&P dotyczący Polski ma zostać wydany 7 lutego. - Polska gospodarka nadal jest gospodarką stałą, stabilną, która ma silne fundamenty wzrostu. Wisi nad nami potencjalne zagrożenie w postaci tego, co się będzie działo z sektorem bankowym w ramach dyskusji dotyczącej wpływu zawirowań na kursie franka szwajcarskiego. Mamy nadzieję, że to się nie przełoży w żaden sposób, ale jest to temat otwarty, który potencjalnie może mieć jakieś przełożenie - wyjaśnił dyrektor. - Ważna jest też sytuacja eurolandu. Połączenie między polską gospodarką a gospodarkami krajów Europy Zachodniej jest bardzo duże - dodał.
TVN 24 BiŚ