Nie ustaje dyskusja na temat tego, jak pomóc kredytobiorcom posiadającym zobowiązania we franku szwajcarskim. - Nie może być tak, żeby ludzi, którzy wzięli kredyty we frankach, obciążać skutkiem wzrostu kursu franka - mówiła wczoraj w Polsat News premier Ewa Kopacz. Dzień później, Rzeczpospolita opublikowała wywiad z szefem NBP Markiem Belką, który skrytykował działania banków w zakresie rozwiązywania problemu z "frankowiczami".
- KNF i ZBP rozmawiają ze sobą (w sprawie kredytów we frankach - red.) i mają bardzo czytelną wskazówkę - którą ja przekazałam publicznie, bo nie mogę niczego nakazać KNF - czyli wskazówkę od ministra finansów i rządu, że należy podzielić to ryzyko - mówiła Ewa Kopacz i zaznaczyła, że obciążanie ludzi skutkami wzrostu kursu franka nie powinno mieć miejsca.
"NBP nie przyjmie ryzyka związanego z kredytami frankowymi"
- Na całym świecie banki za bardzo przywykły do tego, że im się dopłaca do rozwiązywania ich problemów. W tym wypadku nie powinny na to liczyć. Jeśli jakakolwiek pomoc publiczna wchodzi w grę, to najwyżej zwolnienie banków z ciężarów podatkowych, które mogłyby wynikać z umorzenia części kredytów - powiedział Belka na łamach "Rzeczpospolitej".
Dodał, że "w żadnym razie" sektor publiczny, w tym Bankowy Fundusz Gwarancyjny, nie powinien brać na siebie części kosztów takiej operacji. - Tak samo naiwnością jest oczekiwać, że NBP przejmie od banków ryzyko walutowe związane z kredytami frankowymi - powiedział.
Problem "frankowiczy"
O sytuacji w polskich bankach pisaliśmy w ostatnim numerze "Wprost". Opublikowaliśmy "Spowiedź bankiera", w której były pracownik banku opowiada o kulisach udzielania kredytów we frankach w Polsce. "Zapewnienia banku, że frank to stabilna waluta i pewne wahania są możliwe, ale nic złego nie może się wydarzyć, były nagminne!" - opowiada.
Jak pisaliśmy, banki w Polsce mają przewagę nad klientami, dzięki przepisowi wprowadzonemu w latach 90., który nie pozwala na skorzystanie z zapisu Kodeksu cywilnego pozwalającego na zmianę warunków umowy z powodu zmiany sytuacji (tzw. klauzla rebus sic stantibus).
"NBP nie przyjmie ryzyka związanego z kredytami frankowymi"
- Na całym świecie banki za bardzo przywykły do tego, że im się dopłaca do rozwiązywania ich problemów. W tym wypadku nie powinny na to liczyć. Jeśli jakakolwiek pomoc publiczna wchodzi w grę, to najwyżej zwolnienie banków z ciężarów podatkowych, które mogłyby wynikać z umorzenia części kredytów - powiedział Belka na łamach "Rzeczpospolitej".
Dodał, że "w żadnym razie" sektor publiczny, w tym Bankowy Fundusz Gwarancyjny, nie powinien brać na siebie części kosztów takiej operacji. - Tak samo naiwnością jest oczekiwać, że NBP przejmie od banków ryzyko walutowe związane z kredytami frankowymi - powiedział.
Problem "frankowiczy"
O sytuacji w polskich bankach pisaliśmy w ostatnim numerze "Wprost". Opublikowaliśmy "Spowiedź bankiera", w której były pracownik banku opowiada o kulisach udzielania kredytów we frankach w Polsce. "Zapewnienia banku, że frank to stabilna waluta i pewne wahania są możliwe, ale nic złego nie może się wydarzyć, były nagminne!" - opowiada.
Jak pisaliśmy, banki w Polsce mają przewagę nad klientami, dzięki przepisowi wprowadzonemu w latach 90., który nie pozwala na skorzystanie z zapisu Kodeksu cywilnego pozwalającego na zmianę warunków umowy z powodu zmiany sytuacji (tzw. klauzla rebus sic stantibus).