Anonimowa pracownica Abercombie & Fitch opisała przypadki rasizmu, seksizmu, dyskryminacji z powodu wagi oraz urody w sklepie. Wpisuje się to we wcześniej publikowane zarzuty innych pracowników firmy - podaje TVN 24.
Pracownica, która opisała swoją historię, zaczęła pracować w Abercombie & Fitch jako studentka. Kiedy firmę odwiedzał Mike Jeffries, prezes, menedżerowie wysyłali do domu personel nie odpowiadający jego gustowi. "Przed jego wizytami miały miejsce najbardziej rażące przypadki rasizmu i dyskryminacji. Menedżerowie wychodzili z siebie, aby upewnić się, że pracownicy sklepu to elita. Niestety, to oznaczało najszczuplejszych, najwyższych i białych. Czarnoskórzy i ci o nie europejskich rysach twarzy byli wysyłani do domu godzinę przed przyjazdem szefa" - napisała. Kiedy jeden z pracowników oskarżył o rasizm kierownika sklepu nikt, według pracownicy, nie wszczął dochodzenia. Jedną z kasjerek zwolniono zaś, bo nie była wystarczająco atrakcyjna.
"Klient pochwalił sklep za to, że nie zatrudnia tłustych i brzydkich kobiet"
W pracy miał istnieć obowiązek noszenie konkretnego zestawu ubrań: skąpych szortów, minispódniczek oraz obcisłych bluzek z dużym dekoltem. Często miało dochodzić do molestowania przez klientów. "Klient podszedł do mnie i pochwalił sklep za to, że nie zatrudnia tłustych i brzydkich kobiet" - dodała we wpisie.
Jednym z obowiązków pracowników były też codzienne pompki oraz przysiady. Pracownica stwierdziła też, że sprawiono, że "nienawidzi swojej pracy". - Mamy na koncie wieloletnie zaangażowanie w różnorodność i integrację. Traktujemy wszelkie zarzuty tego rodzaju bardzo poważnie, prowadzimy śledztwo w tej sprawie - odpowiedział na zarzuty rzecznik firmy.
"Strategią komunikacja tylko między ludźmi, którzy dobrze wyglądają"
Mike Jeffries zrezygnował z posady w zeszłym roku. Powiedział kiedyż, ze najważniejszą strategią marketingową firmy jest "komunikacja tylko i wyłącznie pomiędzy ludźmi, którzy dobrze wyglądają". - W każdej szkole są fajne i popularne dzieciaki i takie, które do nich nie należą. My zaś walczymy o typową atrakcyjną amerykańską młodzież, a nie wszyscy mogą nimi być. Czy to wykluczenie? Absolutnie - dodał.
TVN 24
"Klient pochwalił sklep za to, że nie zatrudnia tłustych i brzydkich kobiet"
W pracy miał istnieć obowiązek noszenie konkretnego zestawu ubrań: skąpych szortów, minispódniczek oraz obcisłych bluzek z dużym dekoltem. Często miało dochodzić do molestowania przez klientów. "Klient podszedł do mnie i pochwalił sklep za to, że nie zatrudnia tłustych i brzydkich kobiet" - dodała we wpisie.
Jednym z obowiązków pracowników były też codzienne pompki oraz przysiady. Pracownica stwierdziła też, że sprawiono, że "nienawidzi swojej pracy". - Mamy na koncie wieloletnie zaangażowanie w różnorodność i integrację. Traktujemy wszelkie zarzuty tego rodzaju bardzo poważnie, prowadzimy śledztwo w tej sprawie - odpowiedział na zarzuty rzecznik firmy.
"Strategią komunikacja tylko między ludźmi, którzy dobrze wyglądają"
Mike Jeffries zrezygnował z posady w zeszłym roku. Powiedział kiedyż, ze najważniejszą strategią marketingową firmy jest "komunikacja tylko i wyłącznie pomiędzy ludźmi, którzy dobrze wyglądają". - W każdej szkole są fajne i popularne dzieciaki i takie, które do nich nie należą. My zaś walczymy o typową atrakcyjną amerykańską młodzież, a nie wszyscy mogą nimi być. Czy to wykluczenie? Absolutnie - dodał.
TVN 24