Jak podała telewizja n-tv, Koppenhoefer ostro skrytykowała próby wywarcia "zmasowanego nacisku" na sąd przez media oraz polityków. "Samozwańczy eksperci prawni" zabierali publicznie głos nie znając akt sprawy - powiedziała sędzia.
Na ławie oskarżonych zasiedli czterej byli członkowie rady nadzorczej Mannesmanna - jej były przewodniczący Joachim Funk, obecny szef Deutsche Banku Josef Ackermann, były szef związku zawodowego metalowców (IG Metall) Klaus Zwickel oraz szef rady zakładowej Juergen Landberg. Aktem oskarżenia objęto także głównego beneficjenta premii, byłego prezesa zarządu Mannesmanna Klausa Essera oraz jego współpracownika Dietmara Droste. Prokuratura domagała się dla nich kar pozbawienia wolności od roku do trzech lat.
Kontrowersyjne nagrody zostały przyznane po przejęciu w 2000 roku Mannesmanna przez brytyjską firmę Vodafone za sumę 190 mld euro. Esser długo sprzeciwiał się przejęciu swojej firmy przez Brytyjczyków, jednak potem wyraził zgodę na transakcję. Rada nadzorcza przyznała mu premię uznaniową w wysokości 15 mln euro jako dodatek do przewidzianej w umowie odprawy, wynoszącej kolejne 15 mln euro. Zdaniem obrońców, wysoką premię dla Essera uzasadniało to, że akcjonariusze Mannesmanna zawdzięczają jego taktyce wzrost wartości akcji koncernu.
Trwający od stycznia proces wzbudzał wielkie emocje wśród niemieckiego społeczeństwa, wywołując publiczną debatę o wysokości zarobków niemieckich menedżerów. Do "podgrzania" atmosfery przyczynił się sam Ackermann, pozując w sali sądowej do zdjęć z palcami ukazującymi znak zwycięstwa, co uznano za prowokację. Ackermann nazwał też Niemcy "jedynym krajem na świecie, gdzie ludzie odnoszący sukcesy i tworzący wartości stawiani są przed sądem".
em, pap