Od poniedziałku w górnictwie obowiązuje pogotowie strajkowe. Ogłoszono je po piątkowym zakończeniu konsultacji społecznych w sprawie strategii dla górnictwa, którą teraz ma zająć się rząd. W środę związki powołały sztab protestacyjno-strajkowy.
Związki sprzeciwiają się projektowi rządowej strategii dla branży na lata 2007-2015 i zarzucają resortowi gospodarki złamanie zasady, zgodnie z którą - według związków - projekt powinien być konsultowany ze stroną społeczną aż do konsensusu. Niepokój związków budzi m.in. zapowiedź prywatyzacji w górnictwie, sugestie zmian w zakładowych układach zbiorowych pracy, powiązanie wzrostu płac z wydajnością pracy oraz przenoszenie kosztów z budżetu państwa na spółki węglowe.
"Jedyną możliwością odwołania akcji strajkowej jest natychmiastowe podjęcie rozmów ze strony przedstawicieli rządu, ale nie rozmów pozorowanych (...), ale konkretnych, które uwzględnią większość naszych zapisów, które formułowaliśmy do strategii" - powiedział po środowym spotkaniu liderów górniczych central szef górniczej "Solidarności", Dominik Kolorz.
Zaznaczył, że w rozmowach powinni uczestniczyć "co najmniej" ministrowie gospodarki i skarbu oraz wiceminister finansów. Kontynuowanie rozmów z wiceministrem Poncyljuszem uznał za bezcelowe, wobec dotychczasowego braku porozumienia. Kolorz podkreślił, że związkowcy są gotowi do natychmiastowego podjęcia rozmów.
Poncyljusz przypomniał, że rozmowy ze związkami trwały cztery miesiące i nie przyniosły porozumienia. Swoją rolę w tej sprawie wiceminister uznał za zakończoną - teraz strategią ma zająć się rząd. Przedstawiciele spółek węglowych nie komentują planów związkowców, uznając ich postulaty za adresowane głównie do rządu, jako właściciela sektora węglowego.
W poprzednich latach związkowcy kilkakrotnie organizowali już referenda w sprawie strajku generalnego. Za każdym razem opowiadało się za nim blisko 100 proc. głosujących. Związkowcy są przekonani, że podobnie będzie tym razem. Strajk ostrzegawczy jest już niemal przesądzony, zaś referendum ma dotyczyć strajku generalnego. O przyjętym scenariuszu działań od 15 stycznia związkowcy będą informować załogi kopalń podczas masówek.
W przygotowanym na referendum pytaniu dotyczącym woli przystąpienia do strajku generalnego związki zamierzają poinformować załogi kopalń, że strategia przygotowana przez resort gospodarki doprowadzi do: "zagrożeń w funkcjonowaniu układów zbiorowych pracy, obniżenia płacy, prywatyzacji sektora, sprzedaży i likwidacji kopalń, stopniowej likwidacji sektora".
Związkowcy nie sprecyzowali, na czym ma polegać ewentualna akcja od 1 lutego. Możliwy jest ciągły strajk generalny, blokada wysyłki węgla oraz pikiety i manifestacje, także w Warszawie. Związkowcy liczą jednak na wolę dialogu. Organizując strajk ostrzegawczy chcą odwołać się do poparcia górniczych załóg, aby - jak mówił Kolorz - uświadomić rządowi, że napięta sytuacja nie jest wymysłem liderów związkowych, ale wynika z nastrojów i obaw pracowników kopalń.
"Uważamy, że potężne straty dla kopalń przyniosło ostatnie dziewięć miesięcy zarządzania górnictwem. Za to odpowiedzialne jest Ministerstwo Gospodarki z ramienia nadzoru właścicielskiego i zarządy poszczególnych spółek węglowych. Jakoś nikt z tego tytułu larum nie podnosi. Strata z tytułu 24-godzinnego strajku będzie niewielka, w porównaniu do tej niegospodarności i braku zarządzania sektorem (...)" - powiedział Kolorz.
Zdaniem Poncyljusza, skutkiem dłuższego strajku byłaby upadłość Kompanii Węglowej, której kondycja jest najgorsza wśród spółek węglowych. "To oznacza, że jeżeli parę dni ta sytuacja się utrzyma, problem Kompanii Węglowej zostanie rozwiązany w najbardziej dziki sposób, jakiego się można spodziewać (...) Odpowiadam dziś za górnictwo węgla kamiennego i nie jest moją intencją likwidować w dziki sposób kopalnie" - podkreślił.
Według Poncyljusza, scenariusz związkowych działań to efekt nastrojów wśród związkowych liderów, a nie załóg kopalń. "Rozumiem, że aktyw związkowy jest mocno zirytowany, że to nie oni już decydują o tym, kto jest dyrektorem kopalni, a kto prezesem spółki" - skomentował.
Szef górniczej "S" poinformował, że związkowe postulaty dzielą się na dwie grupy: jedna dotyczy spraw pracowniczych, druga - kwestii związanych z przyszłością górnictwa w kontekście bezpieczeństwa energetycznego Polski, co powoduje m.in. związkowy sprzeciw wobec możliwości sprzedaży kopalń przez Kompanię Węglową i prywatyzacji spółek węglowych.
Za bezprawne i niedopuszczalne związkowcy uznają naciski na ujednolicenie układów zbiorowych w kopalniach. Uważają, że można to zrobić jedynie - jak powiedział Kolorz - poprzez "równanie w górę", czyli przyjęcie najkorzystniejszych rozwiązań z obecnych układów, a to oznacza konieczność przeznaczenia na ten cel dodatkowych środków.
Związki podkreślają, że nie do przyjęcia jest uzależnienie wzrostu płac od wzrostu wydajności w sytuacji, gdy tylko w tym roku górnictwo potrzebuje przyjęcia kilku tysięcy nowych pracowników, a to - przy zbliżonym poziomie wydobycia węgla - oznacza średni spadek wydajności. Związkowcy chcą też, aby to budżet państwa, a nie spółki węglowe, nadal w całości płacił za odwadnianie zamkniętych kopalń i usuwanie szkód górniczych.
Poncyljusz podkreśla, że spółki węglowe mogłyby być prywatyzowane poprzez wprowadzenie 20-30 proc. ich akcji na giełdę, czyli z zachowaniem pewnej kontroli państwa i gwarancji bezpieczeństwa energetycznego. KW mogłaby sprzedawać kopalnie, jeżeli uzna, że jest taka potrzeba ekonomiczna. Zapewnił, że "tam gdzie jest potrzeba finansowania czegoś z budżetu państwa tam będzie to utrzymane", choć strategia przewiduje pewne ograniczenia. Wiceminister chce też zachęcić zarządy spółek do budowania struktury płac, w której "wynagradzani są szczególnie ci, którzy są najbardziej oddani pracy".
Przygotowana przez resort gospodarki strategia zawiera wizję przyszłości górnictwa i jego dalszej restrukturyzacji na lata 2007- 2015. Dokument powstał, bo w ubiegłym roku skończył się obowiązujący dotychczas program naprawy branży.
pap, ss