Z danych Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych wynika, że przed agresją rosyjską na Ukrainę, na Białoruś i do Rosji towary woziło 1800 polskich firm transportowych.
– Można to przeliczyć na około 15 tysięcy pojazdów, czyli około 20 tysięcy kierowców – powiedziała w rozmowie z „Dziennikiem Wschodnim” Anna Brzezińska-Rybicka, rzecznik prasowy Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. – Wszyscy odczuwamy skutki rosyjskiej agresji. Przewoźnicy nie są wyjątkiem. Słyszymy apele o zamknięcie granicy i wymiany towarowej, z drugiej zaś strony, kontrahenci z całej Europy pytają, kiedy ich towar, objęty umowami przewozowymi i nie będący przedmiotem embarga, trafi do miejsc przeznaczenia.
Biznes biznesem, ale przecież w samochodach znajdują się również towary, które pośrednio lub bezpośrednio będą służyły rosyjskim żołnierzom. W sobotę na przejściu granicznym w Koroszczynie (woj. lubelskie) zebrała się grupa osób, które próbowały zatrzymać ciężarówki na rosyjskich i białoruskich numerach rejestracyjnych, które wyjeżdżają z Polski.
10 km tirów czekało w sobotę na wjazd na Białoruś
– Protestujemy przeciwko temu, żeby Unia Europejska handlowała z Rosją i Białorusią. Przecież zostały wprowadzone sankcje, a jednak widzimy, że pomimo deklaracji i nagłaśniania sprawy, rzeczywistość wygląda inaczej i na granicy oczekują tiry – głównie na białoruskich i rosyjskich rejestracjach, które będą później rozładowywane w Rosji – zwróciła uwagę uczestniczka protestu dodając, że kolejka tirów do przejścia granicznego miała w sobotnie popołudnie około 10 km – relacjonowała przed kamerami TVN24 Natalia Panczenko, uczestniczka akcji.
Lokalne media donoszą, że było nerwowo, bo większość kierowców nie była skłonna prowadzić rozmów o geopolityce, żądali tylko przepuszczenia ich, bo „oni za decyzje Putina nie odpowiadają i chcą tylko wykonywać swoją pracę”.
60-letni biznesmen rozmawia z „kolaborantami za kółkiem”
Zanim w sobotę na przejściu granicznym pojawili się (spontanicznie, jak zapewniają) protestujący, za utrudnianie kierowcom pracy wziął się Mirosław Zahorski, 60-letni uchodźca z Ukrainy. U siebie pracował jako sadownik. Gdy wybuchłą wojna, przywiózł rodzinę do Polski i chciał wracać, ale uznał, że w tym wieku już się na froncie nie przyda, więc podjął się innych działań, które choć trochę utrudnią działanie Rosjanom. Zaczął chodzić po parkingach znajdujących się przy przejściach granicznych i rozdawał kierowcom (których nazywa „kolaborantami za kółkiem”) ulotki, w których informował, że wożone przez nich towary mogą przyczynić się do wzmocnienia armii agresora.
„(...) Żywność i lekarstwa, które przywozisz dla rosyjskich żołnierzy, to obchodzenie globalnych sankcji. To, co robisz, może tylko przedłużyć niedorzeczny rozlew krwi. Te towary nie są potrzebne sprawcom agresji, ale ofiarom. Nie bądź wspólnikiem zbrodni przeciwko ludzkości! Zabierz swój ładunek na Ukrainę!” – napisał na ulotkach.
Gdy słowa nie wystarczały, sięgnął po środek siłowy – odkręcał tablice rejestracyjne, by uniemożliwić ciężarówkom dalszą trasę.
Europa handluje z Rosją, czyli na wschodzie bez zmian
W sobotę zorganizował również protest pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. – Biznes europejski z Rosją nawet się nie wyhamował. Jak było przed wojną, tak jest dalej. Towary idą z Rosji do Europy, czyli Europa handluje, kupuje. Wszystko co Rosja ma, wiezie sobie w tirach i w pociągach – mówił.
Sankcje nie objęły drogowego tranzytu towarów z Europy do Białorusi i Rosji. Opozycyjni politycy uważają, że to kosztowne przeoczenie. – Ja wiem, że Polska branża transportowa wtedy też poniesie jakieś szkody, ale my płacimy za te sankcje w każdej z branż i tu jest zadanie rządu, żeby stworzyć takie tarcze osłonowe, które pomogą nam ciężar na nas spadających tych sankcji dźwignąć – powiedział Szymon Hołownia, lider Polska 2050.
„Na co czekamy z zamknięciem granic dla ruskich i białoruskich Tirów jadących na wschód ???Panie Premierze @MorawieckiM, trzeba działać!!!” – napisał na Twitterze prezes InPostu Rafał Brzoska.
Jak jego zdaniem miałoby to wyglądać? „Zamknąć i sprawdzać każda ciężarówkę co wiezie-bo już wszystko objęte sankcjami wiec niemożliwe ze coś wiozą” – proponuje.
Ukraina prosi o zablokowanie transportu do Rosji. Nie ma zgody unijnych liderów
Rada Najwyższa Ukrainy wezwała w piątek w mediach społecznościowych do zablokowania wszystkich lądowych korytarzy transportowych z Rosją. "Wzywamy państwa świata do zablokowania wszystkich lądowych korytarzy transportowych z Rosją. Nie stawajcie się współsprawcami zbrodni wojennych" – napisano w wiadomości na Telegramie.
Michał Deruś, rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Lublinie, zapewnił, że z Unii Europejskiej wywożone są wyłącznie towary nieobjęte sankcjami wywozowymi. – Na polskiej granicy zewnętrznej odprawy są dokonywane zgodnie z obowiązującymi przepisami, w tym rozporządzeniami i decyzjami Rady Unii Europejskie. Każdy wywóz towarów poza europejski obszar celny podlega kontroli granicznej realizowanej przez polskie służby – dodaje rzecznik.
Pan Mirosław Zahorski jest innego zdania. Mówi, że większość kierowców jadących na Białoruś i do Rosji przyznała, że wiozą leki lub jedzenie, ale niektórzy odpowiadali, że mają auto wypakowane czymś „wojennym, tajnym”. To mogły być części zamienne, surowce do produkcji smaru i oleju lub technologia.
Na sobotniej konferencji prasowej z udziałem rzecznika rządu Piotra Müllera padło pytanie o to, czy Unia Europejska planuje ograniczenie transportu do Rosji z użyciem ciężarówek. Przyznał, że nie m na to zgody wśród europejskich liderów. – Ale szukamy innych rozwiązań i furtek prawnych, aby ograniczyć taką działalność – powiedział.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapewnia z kolei, że „zwiększona jest intensywność kontroli granicznej, tak aby tam nie dochodziło do łamania prawa i do obchodzenia sankcji”.
Czytaj też:
USA nakładają nowe sankcje na Rosję. Chodzi m.in. o import alkoholu i owoców morza