Dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym miała dać twórcom treści nowe narzędzia do walki o uczciwe wynagrodzenie z internetowymi gigantami, takimi jak Google, YouTube czy Facebook. Jednak zapisy kilku punktów dyrektywy wzbudziły wątpliwości, a także otwarty sprzeciw niektórych środowisk i polityków.
Artykuł 15. „To nie jest podatek od linków”
Pierwszym ze spornych punktów jest art. 15 (dawny art. 11), który umożliwi wydawcom (prasy, ale też portali informacyjnych) zawieranie umów licencyjnych z gigantami, które korzystają z ich artykułów lub ich fragmentów.
Ma to rozwiązać problem „uciekania” reklamodawców od tytułów prasowych i informacyjnych do gigantów internetowych, jak Google i Facebook. Argumentem za takim rozwiązaniem ma być fakt, że wspomniane firmy internetowe korzystają „za darmo” z treści tworzonych przez innych do budowania ruchu na swoich platformach.
Przeciwnicy pomysłu argumentowali, że jeśli narzuci się Facebookowi, Google’owi i innym obowiązek płacenia za możliwość udostępniania linków do artykułów prasowych, to firmy te po prostu usuną tę możliwość. Tym samym zniknie jedna z głównych ról internetu w społeczeństwie, jaką jest przekazywanie sobie informacji. Opłata została nazwana przez przeciwników „podatkiem od linków”, z czym nie zgadzają się zwolennicy dyrektywy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.