Większość satelitów Starlink wystrzelonej w ostatniej partii na pokładzie rakiety Falcon 9 uległa efektownemu spaleniu w atmosferze. Do ich awarii doprowadziła burza magnetyczna.
7 lutego na niebie nad Puerto Rico można było dostrzec efektowny deszcz meteorytów, ale zamiast kosmicznych skał w atmosferze spalały się właśnie satelity Starlink Elona Muska. Stowarzyszenie Astronomiczne z Chile nagrało tę piękną katastrofę.
Satelity pochodziły z ostatniej partii ponad czterdziestu urządzeń, które na orbitę wyniosła rakieta Falcon 9. Misja od początku miała pecha, bo już sam start przekładany był trzykrotnie. Dwa razy ze względu na pogodę, a raz, bo w rejon startu i lądowania rakiety Falcon 9 wpłynął statek.
Misję SpaceX pokrzyżowało Słońce
Gdy już udało się wystartować i umieścić satelity na bardzo niskiej orbicie o wysokości 200 km okazało się, że większość z nich zostanie szybko zniszczona. Wszystko przez burzę magnetyczną wywołaną przez Słońce.
Niespodziewane zjawisko sprawiło, że atmosfera na wysokości 200 km stała się gęstsza, niż planowano. Przez to satelity nie mogły wznieść się na swoją docelową orbitę i zaczęły stopniowo tracić wysokość. W końcu opadły tak nisko, że tarcie powietrza doprowadziło do ich rozbicia i spalenia. Ten ostatni moment został nagrany nad Puerto Rico.
Elon Musk chce docelowo wysłać 42 tys. satelitów Starlink, które mają dostarczać szerokopasmowy internet satelitarny na całym świecie. Jego plany oprotestowała m.in. NASA, argumentując, że taka liczba satelitów będzie problemem dla obserwacji nieba i misji kosmicznych.
Czytaj też:
Kosmiczny internet Elona Muska jest drogi, a może być kosmicznie drogi
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.