Materiał partnera
Większość z czytelników z pewnością zdaje sobie sprawę z zagrożeń, jakie stwarzają zdarzenia losowe takie jak pożar, powódź, gradobicie, wyładowania atmosferyczne. Ubezpieczamy zatem ruchomości i nieruchomości, licząc na zwrot przynajmniej części ich wartości. Mało kogo stać na posiadanie zapasowego, czekającego tylko na awarię samochodu czy mieszkania. Ubezpieczyciele w swojej ofercie mają całą paletę rozwiązań „zapasowych” np. w postaci samochodu zastępczego. Nawet jeśli nie posiadamy takiej opcji w pakiecie, nie ma problemu, aby wypożyczyć auto na pewien okres czasu. Można zatem stwierdzić, że auto jest wtedy dla nas niezbędne do normalnego funkcjonowania, a jego brak spowoduje zaburzenie naszego dobrze zaplanowanego życia codziennego.
Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, że to samo dotyczy ciągłości biznesowej w przedsiębiorstwach. O ile zagrożenia kataklizmami nadal pozostają istotne, pojawia się tu cały szereg nowych zagrożeń w postaci awarii urządzeń wchodzących w skład rozwiązania, awarii sieci zasilających, problemów z dostępem do sieci Internet np. w związku z przerwaniem włókien światłowodowych operatora. Awarie generują także błędy ludzkie wewnątrz przedsiębiorstwa, w szczególności rzadko uaktualniane procedury. Na samym końcu są wrogie działania skierowane w ciągłość biznesu, które mogą mieć swoje źródło zarówno na zewnątrz organizacji, jak i wewnątrz.
Wewnętrzne działy IT są niejako ubezpieczycielami naszego biznesu. Próbują zagwarantować że w przypadku awarii czy wrogich działań, wizerunek firmy, spójność danych, poufność informacji i ciągłości działania zostaną zachowane. Mnożą się zatem redundantne serwery, macierze dyskowe, całe infrastruktury sieciowe, Internet dostarczają kolejni operatorzy telekomunikacyjni itp. Wszystko to wymaga inwestycji w sprzęt, oprogramowanie, zasilanie, chłodzenie, zasoby osobowe i wiedzę o utrzymaniu rozwiązania.
Czy nasz biznes na to stać?
Chcąc polecieć do Paryża, czy kupujemy samolot? Nie, korzystamy z usługi przelotu w firmie, która zna się na tym i robi to dobrze, przy okazji spełniając nasze wymagania oraz oferując określony poziom świadczonej usługi.
Dokładnie tak należałoby podejść w temacie utrzymania ciągłości działania naszego przedsiębiorstwa. Popularność rozwiązań chmurowych i rozliczania usług za ich faktyczne wykorzystanie pozwoliło zbudować produkt DRaaS (ang. Disaster Recovery as a Service) – czyli zapasowe centrum przetwarzania danych w modelu usługowym. Jednym z dostawców takich usług jest Atende S.A. posiadający w swojej ofercie zarówno produkty chmurowe Atende Business Cloud, jak i rozwiązania BaaS (ang. Backup as a Service) – czyli kopii zapasowej w modelu usługowym oraz DRaaS.
Czym zatem jest DRaaS i jak możemy to wykorzystać?
Dostawcę usługi zapasowego centrum przetwarzania danych można porównać do wypożyczalni samochodów, która gwarantuje dostarczenie auta o określonych parametrach i w określonym czasie.
W skład typowej usługi DRaaS wchodzą zasoby chmurowe w postaci puli zasobów mocy obliczeniowej, pamięci operacyjnej oraz przestrzeni dyskowej. Znajdują się one w centrum przetwarzania danych dostawcy usługi DRaaS, na terenie Polski. Najlepiej jeśli jest to lokalizacja odległa od naszego podstawowego centrum przetwarzania danych, centrali czy biurowca, w którym mieści się nasza serwerownia. Zasoby te są gwarantowane i możliwe do wykorzystania w przypadku awarii centrum podstawowego klienta w dowolnym czasie.
Poprzez bezpieczne połączenie pomiędzy ośrodkiem podstawowym a ośrodkiem zapasowym (np. tunel IPSEC przez Internet) wykonywana jest replikacja środowiska (odwzorowanie ośrodka podstawowego w zapasowym). Replika środowiska do momentu awaryjnego przełączenia jest wyłączona, co w połączeniu z rozliczaniem w modelu usługowym powoduje naliczanie jedynie opłaty za składowane dane, dając ogromne oszczędności w porównaniu do inwestycji, jakie trzeba by poczynić, aby takie środowisko zbudować samodzielnie na dedykowanym sprzęcie. Obok sprzętu dostawca usługi posiada wykwalifikowany personel wraz z zespołami inżynierów dyżurnych, gotowych do rozpoczęcia przełączenia o każdej porze dnia i nocy.
Koszt naszego zapasowego centrum przetwarzania danych można podsumować jako przestrzeń dyskową na replikę danych oraz koszt utrzymania usługi (np. licencje na oprogramowanie, przełączenia testowe).
Wykorzystując doświadczenie dostawcy usługi, przygotowywane są scenariusze przełączenia do centrum zapasowego. Określane są wspólnie z klientem kluczowe procesy biznesowe oraz szacowane czasy ich maksymalnej niedostępności. Różne procesy posiadają odmienne poziomy istotności, dlatego też można ustalić harmonogram przełączenia usługi do ośrodka zapasowego. Powstaje dokument opisujący krok po kroku scenariusz awaryjny, w którym znajduje się dokładna procedura przełączenia.
Oprócz procedur, cyklicznie (np. raz do roku) wykonywane są przełączenia testowe, umożliwiające weryfikację aktualności procedur. Koszt testowego przełączenia zwykle równy jest uruchomieniu całej repliki środowiska w chmurze dostawcy i przeprowadzeniu testów. Często jest to wybrany weekend w roku – czyli podniesienie całego zapasowego środowiska kosztuje nas 48h działania usług w chmurze. Jest to niewątpliwie mały koszt w porównaniu do utrzymywania podobnego środowiska we własnym zakresie. Tym bardziej, że po zakończeniu testów środowisko zapasowe jest wyłączane i ponownie kosztuje nas tylko składowanie danych.
Na zakończenie
Kończąc warto wspomnieć, że dostawcy usług DRaaS posiadają wiedzę o procesie przełączania i wieloletnie doświadczenie, które w sytuacji kryzysowej pomogą naszemu biznesowi przezwyciężyć trudności utrzymania ciągłości działania.
Wdrożenie usługi DRaaS pozwoli spać spokojnie i mieć pewność, że w przypadku kataklizmu, błędu administratora czy innych czynników zewnętrznych, ciągłość biznesowa zostanie zachowana.
Autor:
Maciej Stopa
Architekt rozwiązań chmurowych w Atende S.A.