Gdy pojawia się nowa wersja znanego już samochodu, zawsze zaczyna się zabawa w „znajdź dziesięć szczegółów, którymi te auta się różnią”. Czasem faceci próbują w ten sposób analizować nieudane związki: porównują swoje byłe i dociekają, gdzie były lepsze, a w którym miejscu wręcz przeciwnie. Pal sześć, gdy rozważania te snują w zaciszu swoich umysłów – wtedy może nawet dostrzegą własne błędy. Jednak gdy na czynniki pierwsze rozkładają dziewczyny przy piwie, zwykle wychodzą na kretynów. Cóż, w przypadku samochodów mimo wszystko musimy wybrać drugą wersję, bo wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa. Gdy więc patrzymy z zewnątrz na nową wersję Optimy, początkowo mamy problem z dostrzeżeniem różnic. Po wytężeniu wzroku widzimy, że tylne światła są bardziej smukłe i poziome, a za tylnymi drzwiami znalazło się jeszcze miejsce na malutką szybkę. Dzięki temu podobno wewnątrz jest więcej światła. Teza dość kontrowersyjna, ale brzmi nieźle. Największą zmianę dostrzegamy z przodu – bardziej agresywnie zakończona jest maska, ostrzej zarysowany grill, co ma sprawiać, że przód nowego auta koncernu Kia ma bardziej przypominać nos tygrysa. Łatwiej dostrzec różnice, kiedy wsiadamy do samochodu. Przejrzysty kokpit, choć trochę za bardzo przypominający rozwiązania w BMW, lepszej jakości materiały oraz ładniejsze wykończenie pozwalają na chwilę zapomnieć o poprzedniej wersji auta. O tym, że jesteśmy w nowym samochodzie, świadczy też fakt, że Optima została naszpikowana systemami bezpieczeństwa – utrzymywanie auta w pasie, aktywny tempomat czy ostrzeganie o innym pojeździe z boku. Co prawda sygnalizowanie groźby kolizji bocznej jest tak przerażające, że grozi zawałem, ale pewnie można to wyłączyć. To wszystko kontrastuje z kierownicą – designerzy ewidentnie o niej zapomnieli – oraz dźwignią skrzyni biegów, na której upływający czas zdaje się nie robić wrażenia. Najważniejsze jest jednak zawsze to, co siedzi pod maską. Kia chwali się, że jest tam zmodernizowany silnik Diesla o pojemności 1,7 l i mocy 141 koni. To o pięć koni więcej niż w poprzednim modelu, czyli powinno być lepiej. Aby się przekonać, ile to ma wspólnego z prawdą, wystarczy wyjechać na niemiecką autostradę. Do 140 km/h auto przyspiesza sprawnie. W ogóle zresztą zachowuje się nieźle. Co prawda siedmiostopniowa skrzynia biegów nie pracuje zbyt płynnie, ale większych problemów nie sprawia. Niskie zawieszenie umożliwia wykonywanie nawet gwałtownych manewrów na dużej prędkości bez żadnego niebezpieczeństwa. Przy ostrych zakrętach Optima prawie się nie wychyla, a dzięki dobrze pracującemu wspomaganiu kierowca przez cały czas ma kontrolę nad pojazdem. Ale rumakowanie kończy się, gdy wskaźnik prędkości osiąga magiczne 140. Od tej pory auto co prawda robi dużo hałasu, ale pożytku z tego niewiele. Wówczas trzeba zdjąć nogę z gazu i przestawić się na przyspieszanie powolne. Auto pojedzie nawet 200 km/h, ale będzie potrzebowało więcej czasu. Może to zresztą i lepiej, bo taki silnik ogranicza zapał szaleńców, ale na trasie każdy chce mieć trochę zapasowej mocy pod nogą.
Więcej możesz przeczytać w 46/2015 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.