FBI o sprytnym sposobie hakerów. Rozdają wirusy w publicznych ładowarkach

FBI o sprytnym sposobie hakerów. Rozdają wirusy w publicznych ładowarkach

Publiczna ładowarka USB, zdjęcie ilustracyjne
Publiczna ładowarka USB, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / Structuresxx
Jedno doładowanie telefonu na mieście może zakończyć się wirusami i przejęciem telefonu. FBI ostrzega przed rosnącym zagrożeniem wynikającym z publicznych ładowarek, które coraz częściej wykorzystują hakerzy.

Amerykańskie służby ostrzegają przed darmowymi stacjami ładowania w miejscach publicznych. W teorii mają one pozwalać na nieodpłatne podładowanie naszych sprzętów, ale w praktyce mogą się okazać przynętą zastawioną przez hakerów.

FBI ostrzega przed wirusami w publicznych ładowarkach

Jak ostrzegają funkcjonariusze oddziału FBI w Denver, stacje ładowania dostępne w centrach handlowych, na lotniskach czy w kawiarniach mogą być niemałym zagrożeniem.

„Unikajcie używania stacji darmowego lądowania na lotniskach, w hotelach czy galeriach handlowych. Przestępcy opracowali sposoby, by wykorzystać publicznie dostępne porty USB do instalacji złośliwego oprogramowania i programów szpiegowskich na wasze urządzenia. Zawsze noście własną ładowarkę i kabel USB oraz używajcie jedynie gniazdek elektrycznych” – radzą śledczy we wpisie na Twitterze.

FBI nie wdaje się w szczegóły, ale chodzi tu o metodę „juice jacking”, czyli wstrzykiwanie do naszych urządzeń złośliwego kodu za pomocą USB.

„Juice jacking” – hakerzy instalują wirusy i przejmuja dane przez kabel USB

Jak tłumaczą eksperci – przestępcy są w stanie podmienić dostępne w miejscach publicznych przewody USB, a nawet ścienne gniazda USB na zmodyfikowane akcesoria. Te oprócz ładowania telefonu, tableta czy laptopa prądem przesyłają też dane, choć w jak najbardziej ukryty sposób.

Użytkownik myśląc, że jedynie ładuje telefon może podawać hakerom swoje dane na srebrnej tacy. Oszuści mogą instalować na komórkach złośliwe oprogramowanie najróżniejszej maści. Mogą być to po postu wirusy czy trojany, ransomware czy inne programy szpiegowskie. Złośliwe oprogramowanie może też wykradać pliki obecnie na naszym urządzeniu.

Jeśli zdecydujemy się podpiąć do takiej ładowarki laptopa (wiele z nich ładuje się już przez gniazda USB-C), może być jeszcze gorzej. Wirus może m.in. przejmować nasze dane logowania śledząc, co wpisujemy na klawiaturze. Inne programy mogą wykorzystać moc komputera do kopania kryptowalut, działań szpiegowskich czy wyświetlania dodatkowych reklam.

Obecnie wiele urządzeń wyłącza transmisję danych przy podłączeniu przewodu USB. Dla bezpieczeństwa warto jednak zawsze mieć przy sobie własną ładowarkę i kable USB i używać wyłącznie gniazdek elektrycznych. Jeśli musimy wykorzystać publiczną ładowarkę, najlepiej przed podłączeniem całkowicie wyłączyć nasz sprzęt.

Czytaj też:
Cztery minuty i tragedia. Wirus Rorschach nową plagą internetu
Czytaj też:
Dostałeś mail o cyberataku? To mogą być oszuści