Twitter zamyka drzwi przed reklamodawcami ze świata polityki. Jeden z dwóch najbardziej popularnych serwisów społecznościowych świata zdecydował, że w czasach, gdy technologia rozwinęła się na tyle, że możliwe jest kierowanie zindywidualizowanych treści, „deep fake”, czyli podrobionych informacji, które łudząco przypominają prawdziwe, czy dopasowywanie przekazu do grup odbiorców, zachodzi zbyt duża obawa o manipulację.
Wpływać na miliony
„Mimo że internetowe kampanie reklamowe są wyjątkowo potężne i bardzo efektywne dla reklamodawców, ta potęga niesie również znaczące ryzyka w przypadku kampanii politycznych, w których może być użyte do wpłynięcia na życie milionów osób” – napisał Jack Dorsey, prezes Twittera, w jednym z serii twittów poświęconych decyzji firmy. „Zdecydowaliśmy o zakazie wszelkiej, płatnej agitacji politycznej na Twitterze. Dotyczy to całego świata. Wierzymy, że zasięg polityczny powinien być zdobyty, a nie kupiony” – dodał.
twittertwitter
Prezes Twittera przypomniał także, że wszystkie niebezpieczeństwa, które wymienił w kontekście kampanii politycznych, obecne są także w codziennym przekazie reklamowym. Portal ma zamiar zapobiegać także sprzedawania kampanii grupom lobbingowym, które starają się nagłośnić jakiś problem, który może mieć podłoże polityczne. Pełna wersja zmian i nowy regulamin reklamowy zostaną udostępnione przez serwis 15 listopada. Jego zapisy wejdą w życie 22 listopada. Firma chcę dać czas swoim partnerom biznesowym na dostosowanie swojego przekazu reklamowego do nowych regulacji.
Czytaj też:
„Ok, poproszę milion”. Elon Musk zafundował nam własnie ogromny las