Coraz częściej zdarza się, że wyświetlane nam reklamy są zaskakująco trafne. Zaledwie parę dni temu rozmawialiśmy na przykład o wiertarkach, lodówkach, suszarkach czy świecach zapachowych i już nasze aplikacje podrzucają nam banery z promocjami właśnie na te produkty.
Poczucie bycia „szpiegowanym przez marki” jest mocno nieprzyjemne, bo zaczynamy się czuć, jakbyśmy ciągle byli na podsłuchu. I często jesteśmy.
Mój telefon mnie podsłuchuje – jak aplikacje zbierają o nas dane
W internecie nie ma nic za darmo i nawet bezpłatne aplikacje zarabiają na swoich użytkownikach. Najczęściej dzieje się to przez wyświetlanie im reklam bądź zbieranie i sprzedanie danych dalej. Informacje te często służą też do profilowania i prezentowania nam bardziej dopasowanych banerów czy spotów wideo.
Google dokładnie pamięta, co wyszukaliśmy przeglądarce firmy i tak możemy utonąć w reklamach przedmiotu, o którym chcieliśmy się dowiedzieć nieco więcej. Aplikacje map zbierają dane on naszej lokalizacji, by zareklamować nam położone niedaleko biznesy. Facebook monitoruje, w jakie linki klikamy przeglądając serwis, o czym postujemy i co nas interesuje.
Fakt jest taki, że to nie sam smartfon nas śledzi. Dane o nas zbiera każda aplikacja z osobna. Co więcej – najpewniej zgodziliśmy się na to, akceptując warunki usługi i politykę prywatności danej firmy.
Niestety, w tym aspekcie nie możemy zrobić zbyt wiele, choć można próbować. Istnieją dwie drogi. Po pierwsze – całkowita rezygnacja z appek (co często nie wchodzi w grę). Facebook nie ma nas jak śledzić, jeśli nie mamy na nim konta. Ale trudniej nam będzie poczatować ze znajomymi.
Po drugie, wiele aplikacji umożliwia już wyłączenie dopasowania reklam. W opcjach danego programu możemy zaznaczyć, że nie chcemy, by reklamy były do nas dopasowywane. Nie zmieni to liczby wyświetlanych spotów, ale będą one mogły dotyczyć produktów i usług, które zupełnie nas nie interesują. Oczywiście nie wszędzie działa to tak samo.
Podsłuch w telefonie – jak wyłączyć mikrofon?
Do powyższego szpiegowania większość użytkowników już się przyzwyczaiła, ale nową granicą jest faktyczne podsłuchiwanie rozmów użytkowników za pomocą mikrofonu. Podstawowymi „winnymi” tego typu zbierania danych są aplikacje asystentów głosowych.
Asystent Google, Huawei Assistant, Samsung Bixby i inne tego typu usługi często są aktywowane głosem. Oznacza to, że telefon musi fizycznie cały czas mieć włączony mikrofon, nagrywając nas i czekając na frazę aktywacyjną.
Funkcja ta jest wygodna, bo możemy używać telefonu bezdotykowo. Za wygodę płacimy jednak nasłuchem. Firmy przekonują, że aplikacja słucha i czeka jedynie na frazę aktywacji. W praktyce zdarza jej się też uruchomić na przykład, gdy usłyszy podobnie brzmiące słowa.
Prawie każdy asystent oferuje jednak opcję rezygnacji z „trybu gotowości” czy „aktywacji głosowej”. W opcjach możemy je wyłączyć. Oznacza to, że nadal możemy korzystać z dobrodziejstw asystentów, ale będziemy musieli ręcznie nawigować do aplikacji, nacisnąć przycisk i dopiero wtedy program wysłucha naszego polecenia.
Innym przypadkiem zbierania danych z mikrofonu są aplikacje, które proszą o dostęp do tej funkcji. Czasami jest to niezbędne do prawidłowego działania – program obsługujący rozmowy telefoniczne musi wysyłać nasze dane do sieci. Ale kalkulator „przejmujący” nasz mikrofon powinien już wzbudzić nasze wątpliwości.
Każdy telefon ma jednak centrum prywatności, w którym możemy monitorować i blokować dostęp do uprawnień dla określonych appek. Czy używamy rozmów głosowych w Messengerze? Nie? Wyłączmy wtedy dostęp do mikrofonu, możliwości wykonywania połączeń czy historii rozmów.
Możemy też zmienić uprawnienia tak, by aplikacja nie mogła wykorzystywać ich w tle, a jedynie, gdy jest aktywnie używana. Wtedy przynajmniej mamy świadomość, kiedy program może nas słuchać. Nowsze telefony aktywnie wyświetlają też ikonę, gdy aparat bądź mikrofon urządzenia są w użyciu.
Czytaj też:
Administracja USA pozbywa się TikToka. Postawiono bliski terminCzytaj też:
Chrome, Firefox czy Edge? Najlepsza przeglądarka w 2023 roku