Cybernetyczny grabarz wchodzi na rynek

Cybernetyczny grabarz wchodzi na rynek

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Dwa serwisy internetowe adresowane do osób chcących zapewnić sobie lub bliskim pośmiertne miejsce w sieci uruchomiła firma I-Postmortem. Płatne portale pozwalają m.in. zamieścić w internecie wirtualny nagrobek i zostawić wiadomości dla potomnych.
- Nasze portale zmienią na zawsze sposób, w jaki ludzie radzą sobie ze śmiercią. Ludzie zawsze chcieli pozostawić po sobie ślad na ziemi - czy to w formie piramid, czy prostych nagrobków. Dzięki dzisiejszej technologii będzie to możliwe w internecie - powiedział podczas telekonferencji z dziennikarzami założyciel I-Postmortem, Jacques Mechelany.

Pierwszy z serwisów pełni rolę internetowego cmentarza. Na witrynie I-Tomb.net użytkownicy mogą zakładać wirtualne nagrobki dla zmarłych i dołączać do nich wspomnienia, pamiątkowe zdjęcia, filmy czy utwory muzyczne. Obiekty umieszczane są na symbolicznej "linii życia", pozwalającej na przyporządkowanie ich do określonych etapów życia zmarłego. Odwiedzający stronę mogą też zmarłym zapalić animowany znicz lub położyć wieniec. Prócz nagrobków stawianych bliskim autorzy strony zachęcają do upamiętniania znanych postaci, np. Michaela Jacksona czy Elizabeth Taylor.

Licznik śmierci

- Według prognoz w tym roku umrą 54 miliony osób, a szacuje się, że każdy zgon angażuje emocjonalnie około 10 innych osób. Daje to wyobrażenie o tym, ilu jest potencjalnych odbiorców naszej usługi - ocenia Mechelany. - Jeśli się nam powiedzie, możemy mieć setki milionów wirtualnych grobów. A za dwadzieścia lat, gdyby potomkowie osób już posiadających groby sami zaczęli zakładać takowe, moglibyśmy dojść do kilku miliardów - prognozuje właściciel firmy.

Dla osób jeszcze żyjących przewidziano portal I-memorial.com. Użytkownik może tam stworzyć swoją multimedialną biografię, spisać testament czy określić preferowany sposób pogrzebu (np. wgrywając utwór muzyczny, który ma zabrzmieć nad trumną), a także pozostawić wiadomości, które po śmierci zostaną wysłane do wskazanych osób. Możliwe jest także zaznaczenie, do kogo mają trafić pieniądze z polisy ubezpieczeniowej czy wymienić osoby, którym przesłane zostaną hasła do kont bankowych. Do chwili zgonu użytkownika zawartość profilu pozostaje ukryta dla postronnych, później istnieje możliwość umieszczenia jej na "oficjalnym" wirtualnym nagrobku zmarłego.

- To pierwszy taki przypadek w historii ludzkości - chcemy zapisać historię każdej ludzkiej istoty. Ale to w gestii rodzin i potomków zmarłych leży decyzja o tym, czy chcą tę pamięć podtrzymywać. U nas to klient sam decyduje, jak wysoko ceni pamięć o rodzinie - mówi Mechelany.

Prawdziwe opłaty za cybernagrobki

Założyciel nagrobka zapłaci 50 dolarów rocznie za jego obecność "na kwaterze" wirtualnego cmentarza, a rok korzystania z I-Memorial kosztuje 120 dolarów rocznie. Obie usługi można opłacić z góry na kilka lat, brak jednak możliwości wykupienia "wiecznego" abonamentu. W koszt wliczone jest przechowywanie wszystkich poufnych danych na serwerach w Szwajcarii.

Jak poinformował Mechelany, badania przeprowadzone przez twórców usługi przed jej wprowadzeniem w życie wskazują, że najbardziej zainteresowani korzystaniem z portali są intensywnie pracujący ludzie z sektora "białych kołnierzyków", głównie w wieku od 40 do 65 lat. - Przechodzą na emeryturę i odczuwają potrzebę przekazania innym swej spuścizny i opowiedzenia, co się wokół nich działo - charakteryzuje swoich potencjalnych klientów Mechelany.

- Usługi dotrą też do ludzi, którzy żyją bardzo aktywnie. W dzisiejszych czasach podróżujemy po całym świecie, rodziny się przeprowadzają i odwiedzanie tradycyjnych grobów staje się coraz trudniejsze. A internet jest dostępny z każdego miejsca na Ziemi - stwierdza założyciel I-Postmortem.

- To, co proponujemy, może się na początku wydawać szokujące. Popularność serwisu będzie rodziła się stopniowo, ale w sposób nieunikniony. Z wirtualnymi nagrobkami będzie jak z telefonami komórkowymi: dopóki ich nie było, ludzie nawet nie wiedzieli, jak bardzo mogą czegoś takiego potrzebować - podsumowuje Mechelany.

zew, PAP