Polska firma chce wyręczyć kelnerów. Musi zdążyć przed Zachodem, są już chętni na podobne rozwiązania

Polska firma chce wyręczyć kelnerów. Musi zdążyć przed Zachodem, są już chętni na podobne rozwiązania

RestBill chce wyeliminować konieczność czekania na rachunek w restauracji
RestBill chce wyeliminować konieczność czekania na rachunek w restauracjiŹródło:Shutterstock
Polska firma tworząca aplikację RestBill chce zrewolucjonizować sposób, w jaki płacimy w restauracjach. Jeśli im się uda, to już nie trzeba będzie czekać na kelnera z rachunkiem, a zapłacić będzie można w dowolnym momencie. Mają jednak mało czasu. Sami oceniają, że za półtora roku z takimi rozwiązaniami wejdą do Polski zagraniczne firmy.

Chcecie zrewolucjonizować sposób płatności w restauracjach, ale mówiąc szczerze, to z opisu nie widzę, jak wasz system różni się od płatności bezgotówkowych, które są dostępne absolutnie w każdej restauracji, barze i knajpie.

Klienci nadal mogą płacić swoją ulubioną metodą bezgotówkową. Chcemy natomiast wspomóc kelnera w momencie, w którym musi rozliczyć rachunek. Bez aplikacji RestBill kelner musi iść zamknąć rachunek i przyjść z nim do klienta. To proces, który odrywa kelnera od gości. Wiemy, że jeśli czas oczekiwania na rachunek jest długi, to opinia klienta o restauracji automatycznie spada.

Skąd to wszystko wiecie?

Z badań prowadzonych w Polsce i na rynkach międzynarodowych, a także z doświadczenia. Jestem właścicielem dwóch restauracji.

Czyli wasza aplikacja RestBill dla restauracji ma być tym, czym jest Uber dla przejazdów? W Uberze Dojechałem, to wysiadam „bez płacenia”, U was zjadłem, to wychodzę bez czekania na kelnera?

Dokładnie. Klienci nie będą musieli czekać na kelnera, będą mogli zapłacić w dowolnym momencie, podzielić rachunek, jak im się podoba i zostawić napiwek, jaki uważają za stosowny. Oparte o ten pomysł rozwiązania już istnieją, bo oprócz wspomnianego Ubera podobne rozwiązania stosuje na przykład Orlen z tankowaniem.

Czytaj też:
Dolina Krzemowa w Polsce to bajka dla naiwnych. Nigdy jej nie będzie. I dobrze

To nie jest pierwsza tego typu aplikacja?

Nie. Takie systemy już działają na świecie i są niezwykle pozytywnie przyjmowane. W Polsce jeszcze nie są popularne ze względu na specyfikę prawa fiskalnego oraz charakterystykę rynku kas fiskalnych. Dodatkowo ułatwiamy możliwość wydawania faktury, bo wystarczy raz wprowadzić dane do aplikacji i będą one już zapamiętane, więc nie musi ich każdorazowo ich podawać.

Brzmi to ciekawie, sam chętnie korzystam ze wszystkich nowinek finansowych i chętnie sprawdziłbym w działaniu takie płacenie w restauracjach. Widzę jednak jeden problem. Skoro na Zachodzie duże firmy już wprowadziły takie rozwiązania, to jak chcecie zdążyć, zanim po prostu skopiują je do Polski?

To jest bardzo dobre pytanie, do którego podchodzimy bardzo poważnie. Mamy tę przewagę, że zaczęliśmy wyścig, zanim reszta w ogóle zaczęła się rozgrzewać. Na zagraniczne firmy czekają bariery np. prawne. Polski system jest skomplikowany, a na początku tego roku już mieliśmy jedną zmianę legislacyjną dotyczącą kas fiskalnych online, szykują się kolejne.

Chwila, czyli waszą przewagą jest polski bałagan prawny i fakt, że wy żyjąc w Polsce, musieliście się do niego wcześniej przystosować?

Czytaj też:
Startupy po szwajcarsku. Czemu są na pierwszym miejscu, a my w ogonie?

Nazwijmy to znajomością rynku lokalnego. Drugą naszą przewagą jest osobiste doświadczenie w branży gastronomicznej, które jest niezbędne, aby dostosować produkt i ofertę dla klientów.

Ile czasu dajecie sobie, zanim reszta zacznie was gonić?

Nie mamy wpływu na to, co robi konkurencja. Pracujemy nad tym, aby nasz produkt i oferta były jak najdoskonalsze. Wykorzystujemy nasz czas i pracę, aby powiększać przewagi, które mamy. W Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy placówek gastronomicznych mierzących się z podobnymi wyzwaniami i setki tysięcy klientów, którzy tracą czas w oczekiwaniu na rachunek. To jest duży rynek, na którym znajdzie się miejsce na wiele różnych rozwiązań.

Czy Polska jest przyjaznym miejscem do budowania startupu?

W Polsce mamy jeden z większych rynków restauracyjnych w Europie i widzimy tutaj olbrzymie możliwości. Poprawiają się też możliwości finansowania dobrych pomysłów – w nasz projekt np. zainwestował fundusz venture capital – Grupa Assay. Wiem, że nie mamy idealnego środowiska, ale budując na pozytywnych cechach Polaków, możemy zaistnieć w świecie.

Jakie to te pozytywne cechy?

Skala – rynek 38 mln ludzi i otwartość Polaków na innowacje, a także elastyczność w poszukiwaniu rozwiązań w zmiennych warunkach w geopolitycznych i prawnych.

Czyli kombinowanie?

Bardziej zdolność adaptacji. Polacy są otwarci, kreatywni i chętnie korzystają z ułatwień technologicznych.

A jakie są największe przeszkody?

Zdecydowanie spowalnia nas deficyt ludzi do pracy.

Jakich ludzi wam brakuje?

Przede wszystkim ludzi z działu IT. Już wcześniej było trudno, po pandemii jest jeszcze trudniej.

Kiedy będę mógł zapłacić przez RestBill po raz pierwszy?

W Warszawie i Wrocławiu działają już pierwsze lokale, w których można zapłacić przez RestBill, są to Restauracje Setka.

To te, których jest pan właścicielem. A kiedy dołączą inne restauracje?

W przyszłym roku chcemy mieć sto restauracji, a do końca 2023 planujemy co najmniej tysiąc.

Czytaj też:
Polska jest w ogonie Europy pod względem innowacji. Pytamy rektora Politechniki Warszawskiej, jak to zmienić

Źródło: WPROST.pl