Sonos Beam 2 – seria zaskoczeń. Test soundbara wyszedł lepiej, niż się spodziewałam

Sonos Beam 2 – seria zaskoczeń. Test soundbara wyszedł lepiej, niż się spodziewałam

Sonos Beam 2, zdjęcie ilustracyjne
Sonos Beam 2, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / CRYSTAL RICKETSON
Przyznaję – oczekiwałam dobrej jakości, ale bez wielkich rewelacji. Tymczasem soundbar Sonos Beam 2 okazał się wielkim zaskoczeniem. W pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Zacznijmy od tego, że soundbar to w zamyśle sprzęt, który ma zająć jak najmniej miejsca, a być świetnym elementem nagłaśniającym przy oglądaniu filmów, seriali, czy słuchaniu muzyki. Oczywistym jest, że są gusta i guściki i nie każdemu spodoba się minimalistyczny charakter tego urządzenia, jednak swoją rolę nieinwazyjnego nagłośnienia spełnia doskonale.

Pierwszym pozytywnym zaskoczeniem podczas testowania Sonos Beam 2 okazał się już sam wygląd urządzenia, a także jego opakowanie. Niby nic, a jednak brak zbędnych plastików podczas pakowania i pudełko z rączką do ewentualnego przemieszczenia soundbara – to bardzo praktyczne rozwiązanie. Samo urządzenie ma ponad 60 cm długości, ok. 10 cm szerokości i 6 cm wysokości, co jak można sobie wyobrazić, nie jest w stanie zagracić żadnego pomieszczenia. Minimalizm – tym jednym słowem można zobrazować to urządzenie.

Sonos Beam 2, opakowanie

Aplikacja Sonos rozbija bank

Testy rozpoczęły się od połączenia soundbara z aplikacją. Tutaj trzeba zaznaczyć, że konfiguracja urządzenia, a później obsługa samej aplikacji jest bardzo prosta i intuicyjna. Już na tym etapie sprzęt spełnia wszelkie oczekiwania i w zasadzie niczego więcej do szczęścia nie potrzeba. Aplikacja Sonos zapewnia kompleksową obsługę urządzenia i nie zawiodła mnie ani razu podczas testów. Poprzez aplikację łączymy się np. ze Spotify, żeby posłuchać ulubionej muzyki, albo operujemy technicznymi wariantami, regulując jakość dźwięku bezpośrednio z telefonu.

Dodatkowo Sonos Beam 2 ma jednak także alternatywne dla aplikacji funkcje. Można nim sterować poprzez Asystenta Googla, wydając mu komendy głosowe. Tu pojawia się jednak drobny problem, bo ta funkcja nie jest dostępna po polsku. Urządzenie obsługuje również . Ze swojego doświadczenia polecam jednak aplikację Sonos, która praktycznie nie wymaga żadnych wsporników.

Dźwięk? Wow!

Co jednak wywołało największe zaskoczenie, to dźwięk. Spodziewałam się, że jakość będzie dobra, bo Sonos uchodzi za porządną markę, jednak rzeczywistość znacząco przerosła oczekiwania. Dźwięk, który wydobywa się z tego soundbara jest czysty, przestrzenny, praktycznie bez zniekształceń.

Dużym zaskoczeniem było dla mnie również to, że niezależnie od skali dźwięku – jego jakość się nie pogarszała. Wysokie, średnie i niskie tony brzmiały idealnie. Przyjęłam to ze sporym zaskoczeniem, ponieważ spodziewałam się, że na najniższych tonach soundbar pokaże jakąkolwiek wadę, jednak moje ucho nie wychwyciło żadnego zniekształcenia dźwięku. Tak mały głośnik z tak dobrym dźwiękiem? Nie ma potrzeby dołączenia subwoofera? Wow.

Kojarzycie tę scenę z „Hobbita”, kiedy Bilbo Baggins krząta się po swoim domu, żeby zaspokoić apetyt krasnoludów, które go „odwiedziły”? Przy tym dźwięku można odnieść wrażenie, jakby krasnoludy zasiadły właśnie obok naszej kanapy. Może przestrzenność i głębia dźwięku nie są tak wyczuwalne jak choćby w kinie, ale jednak w tej klasie urządzeń Sonos Beam 2 zasługuje na uznanie.

Co ciekawe, jakość dźwięku nie kończy się na odtwarzaniu filmów czy gier. W teorii, do tego przecież stworzono soundbar, więc kiedy testowałam, jak poradzi sobie z muzyką, musiałam skapitulować. Wytrzymał nawet najniższe tony rockowej muzyki i nie wymiękł przy „Bohemian rhapsody”, która zawsze sprawia wiele kłopotów przez swoje dźwiękowe wariacje.

Czy są tu jakieś wady? Tylko jedna

Nie może być idealnie. Choć Sonos Beam 2 jest naprawdę doskonały jako urządzenie i nie potrafię doszukać się w nim wad, jedną znalazłam. Nie jest ona jednak związana z technicznymi możliwościami tego urządzenia, a jedynie jego ceną.

Koszt soundbara Sonos Beam 2 przekracza bowiem 2 000 zł. Oscyluje w granicach ok. 2100-2200 zł, co na nasze rodzime warunki jest dość wygórowaną ceną za sprzęt nagłaśniający. Szczególnie, że na rynku możemy znaleźć naprawdę sporo tańszych urządzeń tego typu. Tylko pytanie, czy będą to urządzenia aż tak dobrze oddające dźwięk bez żadnych dodatkowych wzmocnień w postaci subwooferów? Nie sądzę. Płacimy sporo, ale jednak, kiedy dźwięk rozchodzi się po mieszkaniu, mamy poczucie, że zapłaciliśmy za wysoką jakość.

Czytaj też:
Słuchawki dla osób aktywnych fizycznie. Przetestowałem Soundcore Liberty 2 Pro

Źródło: WPROST.pl