Powyższa fotografia wygląda nieco makabrycznie, ale może stanowić przyszłość robotyki. Japońscy naukowcy z instytutu Rinken właśnie pochwalili się kolejnym osiągnięciem w dziedzinie tworzenia cyborgów… z owadów.
Wyniki badań opublikowane zostały w czasopiśmie naukowym NPJ Flexible Electronic. W artykule Japończycy chwalą się rozwinięciem wcześniejszego projektu robo-karalucha i zapewnieniem mu lepszego zasilania, montowanego wprost na pancerzyku.
Robot karaluch zyskał panele słoneczne
Zespołowi z Kraju Kwitnącej Wiśni udało się zainstalować nowy „plecak zasilający” na owadzie, o mocy 50 razy wyższej od poprzednich rozwiązań. Urządzenie składa się z baterii i ultragiętkich ogniw fotowoltaicznych, o grubości zaledwie 0,004 mm. Pozwalają one cyborgowi ładować baterie na słońcu i nie ograniczają jego ruchów.
Dotychczas największym problemem była właśnie bateria. Choć cyborgami tego typu już wcześniej dawało się zdalnie sterować, to mały zasięg i czas działania mocno ograniczał użyteczność rozwiązania.
Po co powstał cyborg karaluch? Pomoże nawet w ratowaniu ludzi
Jak przypomina serwis CNET, pomysł na robokaralucha sięga 2012 roku. Wtedy badacze z North Carolina State University zaczęli eksperymentować z karaczanami madagaskarskimi, instalując na nich pierwsze plecaki.
Udało im się połączyć bezprzewodowe urządzenia elektroniczne z system nerwowym owada przez tzw. przysadki odwłokowe – niewielkie wypustki przy końcu odwłoka. Przysadki występują po lewej i prawej stronie. Wysyłając sygnały do odpowiedniej strony można więc sterować ruchem karalucha.
Jak wskazują naukowcy, w przyszłości robokaraluchy mogą pomagać m.in. monitorować stan środowiska naturalnego. Dużo bardziej interesująca jest jednak możliwość poszukiwania ofiar podczas akcji ratunkowych, np. w zawaliskach po trzęsieniach ziemi. Karaczany są przecież znane z umiejętności mieszczenia się w niewielkich szczelinach.
Ekspert ds. giętkiej elektroniki w Instytucie Rinken Kenjiro Fukuda przekonuje, że karaluchy mogłyby zostać wyposażone w dodatkowe czujniki i miniaturowe kamery. Po odnalezieniu przysypanej osoby mogłyby wysłać swoją pozycję, pomagając ratownikom.
Czytaj też:
Japonia się zbroi. Chce wydać rekordową sumę