Skórzane buty w cenie trzykrotnie niższej niż w sklepie, starannie skrojone sukienki, eleganckie torebki, których nie powstydziłaby się menedżerka wysokiego szczebla – a wszystko to w sklepach internetowych, które nie mają jeszcze dużej rozpoznawalności, za to aspirują do miana butików. Pod ofertami same pozytywne komentarze często pisane niezła polszczyzną, innym razem tak koślawe językowo, że widać, że pochodzą z nienajlepszego translatora.
Oszuści przechwytują numery kart kredytowych
Aktywnym użytkownikom mediów społecznościowych reklamy takich sklepów wyświetlają się regularnie. Jedni trzymają się od nic z daleka, bo węszą oszustwo, inni uznają, że „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana” i składają zamówienie. Szampana otwierają wyłącznie oszuści, którzy stoją za tymi podejrzanymi sklepami. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, przechwytują komplet numerów kart kredytowych klientów.
„Dziennik Gazeta Prawna” donosi, że w polskim internecie istnieją setki sklepów, które powstały tylko po to, by wyłudzać dane klientów.
„Polscy eksperci wykryli 10 tys. fałszywych sklepów internetowych prowadzonych przez siatkę cyberprzestępców, prawdopodobnie operujących z Chin. Na pochodzenie przestępców wskazują tylko poszlaki – kod sklepów ma komentarze w języku mandaryńskim, a adresy cyberprzestępców są na QQ, czyli bezpłatnym komunikatorze z ChRL” – czytamy.
Podano też, że połowa znalezionych witryn była skierowana do europejskich użytkowników, w tym Polaków. „Oferty oszukańczych stron WWW dotyczyły głównie obuwia, a drugą popularną kategorią była odzież (głównie sportowa)” – napisano.
Celem cyberprzestępców jest wyłudzenie danych kart płatniczych po to, by później sprzedać je na czarnym rynku albo od razu wykorzystać do nieautoryzowanej przez właściciela transakcji.
Czytaj też:
Jak oszuści manipulują w sieci naszymi emocjami? Te sposoby cię zaskocząCzytaj też:
Air fryer może cię szpiegować. „Przeładowany oprogramowaniem śledzącym”