Produkcja przemysłowa w ujęciu rocznym spadła o 2,9 proc., nieznacznie mocniej od konsensusu i naszej prognozy (obydwa na poziomie -2,5 proc.). Po wyłączeniu czynników sezonowych i kalendarzowych produkcja przemysłowa wzrosła o 0,6 proc. - pierwszy raz od października 2012 r. Skala poprawki sezonowej jest co prawda zaskakująco duża (dwukrotnie większa od implikowanej przez samą różnicę dni roboczych r/r), ale należy pamiętać, że w poprzednim miesiącu różnica między nieodsezonowaną a odsezonowaną dynamiką produkcji była z kolei zaskakująco niska. W ujęciu miesięcznym (dane surowe) wzrost wyniósł zaledwie 9,2 proc. - Innymi słowy, był to jeden z najgorszych marców w historii spójnego szeregu produkcji przemysłowej i stało się tak pomimo korzystnej różnicy dni roboczych - mówi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku.
Wydaje się, że za przynajmniej część spadku produkcji w marcu należy winić niekorzystne warunki pogodowe i potwierdza to szczegółowe rozbicie: dodatnio kontrybuowała energetyka, a stosunkowo najsilniej spadła produkcja w przetwórstwie. W ujęciu branżowym spadki odnotowano w 20 gałęziach przemysłu, a wzrosty w 14. Tu z kolei trudno o jednoznaczne wnioski: wśród branż odnotowujących wzrost produkcji znajdziemy zarówno producentów dóbr eksportowych i kapitałowych (produkcja pozostałego sprzętu transportowego), jak i wytwórców krajowych dóbr konsumpcyjnych (poligrafia, artykuły spożywcze). Ponownie nie znajdujemy potwierdzenia tez o eksportowym charakterze ożywienia.
Kwiecień powinien przynieść nadrobienie przynajmniej części powstałych zaległości produkcyjnych i przy niskiej bazie statystycznej z poprzedniego roku istnieją duże szanse na wzrost produkcji przemysłowej w ujęciu r/r (rzędu 1,5-2,0 proc.). Bylibyśmy jednak bardzo ostrożni w formułowaniu oczekiwań dotyczących ożywienia bez istotnego impulsu popytowego (czy to ze strony zagranicy, czy też odradzającej się siły nabywczej krajowych konsumentów) dynamika produkcji przemysłowej będzie w kolejnych miesiącach oscylować wokół zera.
W marcu b.r. produkcja budowlano-montażowa spadła o 18,5 proc. w ujęciu rocznym. Po wyłączeniu czynników sezonowych i kalendarzowych spadek sięgnął 15,7 proc. r/r, jednak bardziej obrazowy jest spadek w ujęciu miesięcznym aż o 3,3 proc., który potwierdza wpływ anomalii pogodowych na opublikowane dane (po raz pierwszy od wielu lat marzec był zimniejszy niż luty). Nie zaskakuje zatem, że spadki r/r odnotowały wszystkie kategorie: wznoszenie obiektów inżynierii lądowej i wodnej, budynków oraz specjalistyczne roboty budowlane. Musimy jednak podkreślić, że wpływ pogody odjął jedynie kilka punktów procentowych wzrostu i dynamika na poziomie zbliżonym do -20 proc. wskazuje na kontynuację silnego spowolnienia aktywności budowlanej i silnie działające efekty bazy związane z przygotowaniami do Euro 2012 i wysokim poziomem aktywności w mieszkalnictwie w I połowie 2012 roku. Z samych efektów bazowych możemy wnioskować, że dopiero druga połowa roku może przynieść stabilizację w sektorze (dwucyfrowe spadki najprawdopodobniej aż do czerwca). Na impuls ze strony sektora publicznego przyjdzie gospodarce najpewniej czekać aż do momentu uruchomienia funduszy unijnych z nowej perspektywy (czyli do 2014) dostępna nam wiedza na temat rozstrzyganych przetargów wskazuje raczej na złagodzenie ścieżki spadkowej niż na jej zatrzymanie, nie mówiąc o odwróceniu.
Ceny producentów obniżyły się w marcu zgodnie naszymi oczekiwaniami o 0,6 proc. r/r (wzrost w ujęciu miesięcznym wyniósł 0,3 proc.). Po wyłączeniu czynników związanych ze zmianami cen w sekcjach związanych z dobrami energetycznymi, ceny w przetwórstwie przemysłowym były stabilne w ujęciu miesięcznym, co pozwoliło na utrzymanie praktycznie zerowej dynamiki rocznej tego agregatu. Badania koniunktury NBP pokazują, że zdolność do podnoszenia cen przez producentów zmalała, a prognozy cen wyrobów własnych uległy dalszemu obniżeniu. Ceny producentów podlegają silnemu procesowi dezinflacji przy obecnej kondycji popytu wewnętrznego nic się w najbliższym czasie nie zmieni.
Najnowszy odczyt produkcji przemysłowej potwierdza nasze wcześniejsze prognozy, że dynamika PKB w I kwartale będzie niższa od tej zanotowanej pod koniec ubiegłego roku. Dla optymistów: co prawda produkcja jest zbliżona w kontekście dynamik do IV kwartału, jednak niższa była produkcja budowlano-montażowa; dodatkowo pojawia się negatywny efekt bazowy na zapasach. Stąd wyhamowanie szacujemy na okolice +0,5 proc. r/r (z 1,1 proc. w poprzednim kwartale). Co prawda wskazywaliśmy wcześniej, że dopalaczem PKB może być eksport netto, jednak wysoka kontrybucja tej kategorii wynika ze słabości popytu wewnętrznego, co oznacza że konsumpcja i inwestycje muszą uplasować się również odpowiednio nisko (gwoli jasności: scenariusz słowacki, w którym gospodarka rośnie przez zmiany zapasów wydaje nam się mało prawdopodobny).
Brak oczekiwanego przez RPP odbicia w gospodarce to poważny problem komunikacyjny (jeśli sytuacja w gospodarce rozwija się inaczej niż spodziewała się RPP przecież w I kwartale miało już nastąpić odbicie - to dlaczego nie następuje żadna reakcja?). Stąd przy niskiej inflacji widzimy jedno rozwiązanie: dalsze obniżki stóp procentowych. Pozostaje nam powtórzyć to, co napisano już w komentarzu do rynku pracy. W maju ryzyko obniżki jest już niezerowe (prawie na pewno znacząco zmieni się kluczowa część komunikatu), zaś w czerwcu spodziewamy się obniżki stóp. Długi okres obserwowania gospodarki przez Radę wspiera scenariusz, w którym RPP zaczyna od 50 punktów obniżki. Czy w sytuacji, kiedy RPP karmiona jest optymistycznymi prognozami IE NBP, scenariusz reaktywnego obniżenia stóp nawet do 2 proc. wydaje się nierealny? Raczej nie, a już z dużym prawdopodobieństwem możemy obstawić, że taki scenariusz pojawi się wkrótce w wycenach instrumentów stopy procentowej. Jest to spowodowane faktem, że inwestorzy coraz bardziej chcą wierzyć, że Polacy zaczną niedługo zjadać knedle zamiast schabowych (konwergencja postrzegania gospodarki polskiej do gospodarki czeskiej).
Dane spowodowały dalsze delikatne obniżenie krzywej o 2pb. Reakcja na złotym ograniczyła się do deprecjacji do 4,12, która nie przetrwała dłużej niż 5 minut.