Założony w 1960 roku rezerwat przyrody na Alasce już niedługo może stać się terenem przemysłowego wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego. Zgodę na komercyjne odwierty podpisał wczoraj prezydent Donald Trump. Otwiera to możliwość podpisywania kontraktów na wydobycie, które mogą obowiązywać dekadami. To prawdopodobnie koniec ochrony bezcennej fauny i flory tego regionu.
Miejsca pracy vs. ochrona przyrody
Wokół sprawy rozpoczęła się głośna dyskusja polityczna. Z jednej strony gubernator Alaski Michael Dunleavy mówi, że otworzy to ogromne możliwości dla przemysłu i lokalnego biznesu poprzez stworzenie nowych miejsc pracy. Z drugiej protestują ekolodzy. Po ich stronie opowiada się także Joe Biden, kandydat w nadchodzących wyborach prezydenckich. Zaznaczył on, że kontrakty na odwierty będą szkodliwe nie tylko dla przyrody, ale także dla rdzennych mieszkańców tych terenów.
Departament Zasobów Wewnętrznych Stanów Zjednoczonych zapewnił, że możliwe jest wstrzymanie sprzedaży pozwoleń na odwierty. Maksymalny termin to koniec tego roku. Zwiększenie wydobycia paliw kopalnych jest filarem polityki Donalda Trumpa. Jak twierdzą specjaliści, jeśli odwierty potwierdzą obecność ropy naftowej i gazu, ich eksploatacja może potrwać nawet 50 lat.
Czytaj też:
Treść umowy Polski i USA ujawniona. Amerykanie ze sporymi uprawnieniami