Sanah wie, że to jej czas i tłumy chcą usłyszeć ją na żywo. Jej management założył, że z powodzeniem można zorganizować po dwa koncerty, dzień po dniu, w kilku miastach. I nie przeliczył się. Połowa biletów jest już całkowicie wyprzedana. Być może kupili je także fani, którzy w połowie września zdenerwowani pisali w mediach społecznościowych, że ceny to skandal. Że 359 zł, bo tyle trzeba było wydać na najtańsze wejściówki, to mogą żądać artyści z zagranicy, a nie 25-latka z Polski.
„Chciałam kupić dla córek, ale jak zobaczyłam ceny, to zrezygnowałam. Za koncerty Eda Sheerana na Stadionie Narodowym płaciłam mniej”, „Cena prawie jak za karnet na Openera”, „Szkoda, ceny zabiły. Z całą sympatią, ale rozsądek wygrał” – to tylko kilka komentarzy.
Gdy wokół Sanah zrobiło się już naprawdę gorąco, do akcji wkroczyła firma odpowiadająca za sprzedaż wejściówek – niemiecki Eventim.
„Drodzy fani, ceny są adekwatne do całego przedsięwzięcia, które ma się odbyć. Zawiera ono wyjątkowy projekt z szeroko zakrojoną produkcją, w którą wchodzą między innymi specjalne efekty wizualne, 30-osobowy chór oraz 50-osobowa orkiestra. Przypominamy, że można również zapłacić metodą PayPo, czyli płatnością odroczoną” – napisał organizator w oświadczeniu.
Mimo wszystko niektórzy komentujący mieli organizatorom za złe, że bilety na Sanah kosztują niewiele mniej niż miejsca na koncert Coldplay na PGE Narodowym.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.