Parę dni temu firma Unitra pokazała fanom audio to, nad czym pracowała przez ostatnie dwa lata. Legendarna polska marka ma łączyć najlepsze tradycje polskiej inżynierii z lat 70. z najnowszymi rozwiązaniami technologicznymi. Unikalny projekt tchnięcia nowego życia w rozpoznawalną markę nie mógłby dojść do skutku, gdyby nie Michał Kiciński. Główny inwestor Unitry, przedsiębiorca i szeroko znany współzałożyciel CD Projektu opowiada nam o zaskakujących początkach inicjatywy i drodze, jaką musiała przejść Unitra, by narodzić się na nowo
Krzysztof Sobiepan, Wprost.pl: Jak powstał pomysł odnowienia marki Unitra? Czemu inwestować właśnie w nią?
Michał Kiciński: Na samym początku był to trochę zbieg okoliczności, ale jednocześnie wynik mojej obserwacji i oceny tego, w co warto inwestować.
Element przypadku wyglądał następująco. Ten sam zespół inżynieryjny, który buduje teraz Unitrę pracował wcześniej w mojej firmie technologicznej Mudita. Pewnego dnia zauważyłem, że na parapecie leży jakiś ciekawie wyglądający sprzęt i zapytałem, cóż to może być.
Okazało się, że panowie po godzinach opracowują prototypy wzmacniaczy audio. Na moje pytanie od razu zapaliła im się iskra w oku i szybko zaczęli mi opowiadać o tym, jak dobre sprzęty grające można zrobić tu, w Polsce. A ja słuchałem.
Unitra jest więc naturalną kontynuacją tego, co zaczęło się w Mudicie?
To była pewnego rodzaju ewolucja. W tamtym czasie byliśmy po opracowaniu telefonu komórkowego Mudita Pure i napotkaliśmy na ścianę.
Okazało się, że produkcja małej elektroniki użytkowej w Polsce nie jest łatwym zadaniem. Nad Wisłą mamy jeszcze nieco za mały know-how, lokalne zakłady produkcyjne nie mają zaś na dziś odpowiedniego poziomu precyzji. Na przykład formy wtryskowe nie mogą być tak skomplikowane, jak byśmy chcieli.
W Azji spełnianie wszystkich tych wymagań to dzień jak co dzień, ale w Polsce? Z Mudita Pure zaczęliśmy od podstaw, pracowaliśmy wiele lat, a i tak efekty nie były zadowalające.
W produkcji pojawiało się za dużo odrzutów niespełniających kryteriów jakościowych, zaś sam koszt wytworzenia telefonu w Polsce też był znacząco wyższy niż w wyspecjalizowanych firmach azjatyckich. Na koniec dnia zbudowaliśmy polski, wysokiej jakości telefon, ale było to zadanie żmudne i niezbyt opłacalne biznesowo. Nie o to chodziło.
Jak uświadomili mnie Adrian Krupowicz i Daniel Kostrzewa, duża elektronika to zupełnie co innego. W Polsce mamy dostawców, sami produkujemy komponenty i podzespoły, mamy odpowiednie zakłady, wspomnianych fachowców oraz oczywiście długą tradycję projektowania i produkowania większych urządzeń. Lokalnie może więc powstać sprzęt zarąbistej jakości.
Jak słyszę, inżynierzy szybko zarazili cię entuzjazmem.
Trudno być obojętnym, gdy Adrian z wypiekami na twarzy wręcz recytuje historię Zjednoczenia Unitra, wymienia konkretne sprzęty, a potem mówi, że od dziecka jego marzeniem było tam pracować. (śmiech)
Mówiąc zupełnie poważnie – ten entuzjazm jest tak samo ważny jak pomysły czy biznesplany. Wiem, że Adrian jest złączony z tą marką piękną więzią emocjonalną. Nasz główny inżynier dostał do ręki swojego Graala. Jestem przekonany, że da z siebie wszystko, by Unitra znów rozkwitła.
To nie tylko nostalgia, bo zespół jest pełen nowych pomysłów na to, jak przywrócić klasyczną markę i pchnąć ją w XXI wiek. Teraz ze sprzętami absolutnie najwyższej jakości, ale jednocześnie wyposażonymi też w najnowsze rozwiązania.
Jak przekonaliście do swojej wizji firmę, która miała prawa do znaku Unitra?
Od początku wiedzieliśmy, że nie wystarczy nam jedynie robienie dobrego sprzętu audio. By zwiększyć szanse na rynku, potrzebna była też mocna marka. Jaka mogła być lepsza niż polska legenda audio z lat 70?
Tak zaczęły się nasze rozmowy z firmą Unitra SA. Jak się okazało, nasze pomysły padły na podatny grunt, choć nie od pierwszego „dzień dobry”. Prezes firmy Paweł Bruszko nie zamierzał sprzedać znanej marki komukolwiek z ulicy.
Jak wspominał, w przeszłości parę innych przedsiębiorstw próbowało przejąć wciąż rozpoznawalny znak. Za każdym razem plany brzmiały jednak trefnie. Były to skoki na kasę, najlepiej drogą na skróty. Przykładowo produkty sprowadzane z Chin, na których w Polsce przyklejana byłaby jedynie naklejka Unitry. Kapitalizacja na samej nostalgii zawsze ma jednak krótkie nogi.
Adrian i Daniel przedstawili prezesowi zupełnie inną wizję. Ich plan zakładał produkty robione od podstaw w Polsce, do tego prezentujące najwyższą jakość. Jako fani marki podchodzili też z dużym szacunkiem do dokonań Unitry i osiągnięć inżynierów z poprzednich pokoleń.
Prezes Unitry SA zobaczył tę samą pasję, którą ja ujrzałem wcześniej. A do tego niezależnie ocenił projekt jako wartościowy. Wiele dobrych polskich marek bezpowrotnie znika bowiem z rynku, nie tylko w elektronice, ale też motoryzacji czy innych branżach.
Jak podchodzisz do Unitry jako inwestor? Poza pasją oraz ambitnymi planami są jeszcze pieniądze i stopy zwrotu.
Jestem głęboko przekonany, że Unitra to bardzo dobra inwestycja. Wybierając projekty, w które się angażuje, nie kieruję się konkretną branżą – działam bez "skoro X jest teraz w modzie, to ja też muszę".
Decydując o inwestycji zwracam szczególną uwagę na dwa aspekty: kto stoi za danym projektem i jaka energia jest z nim związana. Energia, czyli chęć stworzenia czegoś, dowiezienia, rozwiązania trudnego problemu, faktycznej zmiany na rynku.
W przypadku Unitry nie mam cienia wątpliwości, jeśli chodzi o motywację czy plany Adriana i Daniela i całego zespołu inżynierskiego. Ja od dziecka chciałem robić gry wideo, a oni – sprzęt audio. Widzę tę pasję i dzięki temu rozumiemy się na nieco głębszym poziomie.
Unitra to projekt, którego nie trzeba pchać do przodu. Ona rozpędza się jak lokomotywa. Bardzo odpowiada mi to też prywatnie. Mam różne role w kilkunastu projektach inwestycyjnych i dbam o to, by mnie nadmiernie nie obciążały.
W Unitrze ostatni raz byłem „na inspekcji” około rok temu. To było tuż po zakupieniu siedziby firmy. Dopiero dziś, tak samo jak wy, usłyszałem jak grają wzmacniacze, gramofony, kolumny. To trochę mówi o moim głębokim zaufaniu do projektu.
Jesteśmy dziś po odsłuchach, sprzęt prezentuje się znakomicie, chłopaki otrzymali też międzynarodową nagrodę designu Red Dot. Wiedzą, co robią. Ja po prostu staram się zbytnio nie wtrącać i oferować pomoc, gdy jest potrzebna.
Jaka jest więc twoja rola w odrodzeniu Unitry? Z czym pomogłeś?
Spojrzałem m.in. na biznesplan. Dałem pewne uwagi od siebie, ale prawdę mówiąc Daniel ma dużo większą wiedzę o rynku audio niż ja. Inne spojrzenie zawsze się jednak przydaje.
Mój zespół family office aktywnie działał też ze znalezieniem odpowiedniej siedziby dla Unitry. To był nasz największy wkład pozamerytoryczny. Stanęło na tym budynku, na Ursusie. Także my pomagaliśmy w procesie aranżacji tej przestrzeni i dostosowania jej do wymogów produkcji elektroniki.
Słowem, pomogliśmy inżynierom stworzyć optymalne warunki do pracy, a oni z ochotą zajęli się resztą. Ten poziom zaufania jest bardzo duży, nie muszę chłopaków kontrolować czy drobiazgowo rozliczać. Ustalenia robimy „na uścisk dłoni”, jedynie z rzadka wysyłamy sobie coś na piśmie czy w mailach. Głównie po to, by nie zapomnieć co ustaliliśmy. (śmiech)
Co możesz powiedzieć o planie wejścia Unitry na rynek? Firma jest dobrze przygotowana na jesienny debiut?
Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co udało się osiągnąć. Na samym początku planowaliśmy włączyć do sprzedaży dość mało sprzętów i stopniowo rozszerzać ofertę z biegiem czasu.
Tu też zadziałał jednak entuzjazm całego zespołu. Szybko pojawiły się dyskusje w stylu "jak robimy wzmacniacz, to musi być gramofon, albo i dwa. A jak gramofony, to też kolumny, a jak kolumny, to przydałoby się też przewody". No i teraz klient będzie mógł zaopatrzyć się w kompletny zestaw grający od A do Z.
Szczególnie dumni jesteśmy z dowiezienia kolumn grających. To bardzo trudny projekt i chłopaki przenosili góry, by zdążyć z terminami. Pierwotnie miały one trafić do sklepów dopiero w drugiej albo i trzeciej fali nowych produktów.
Przyznam się, że od pewnego czasu sam wstrzymuje się z zakupem sprzętu grającego do domu, bo z utęsknieniem czekam na zestaw od Unitry.
Nazwałbyś się audiofilem?
Nie określiłbym się od razu jako audiofil, ale lubię muzykę wysokiej jakości. Mam dość wyczulone ucho i spore wymagania jeśli chodzi o muzykę. W ramach tła mogę słuchać utworów na prostszych głośnikach all-in-one czy ze streamingu. Ale jeśli już naprawdę siadam i chce się skupić, odczuć to, czego słucham? Wtedy potrzebuje czegoś więcej.
Nigdy nie pozbyłem się mojej kolekcji płyt CD, więc muzykę odsłuchuje głównie na tym medium. Ciekawostka – z tego co wiem Marcin Iwiński preferuje płyty winylowe, jego nazwałbym już zaawansowanym audiofilem. Ja zatrzymałem się na tej drodze nieco wcześniej. Nie wiem, czy też zostanę „gramofoniarzem”, ale kto wie.
Moim zdaniem sam jestem prawie idealnym klientem Unitry. Nie ma to bowiem być marka jedynie dla audiofilów, zapaleńców gotowych na wiele poświęceń w poszukiwaniu wysublimowanego ideału.
Unitra jest też dla ludzi, którzy mają ochotę na więcej i budują swoje wymagania co do słuchanej muzyki. Nasz zestaw może być na przykład świetnym pierwszym krokiem w audiofilski świat. I co ważne nie wymaga „kompletowania” zestawu. Cały komplet od źródła dźwięku poprzez wzmocnienie jego sygnału, wraz z przewodami i kolumnami jest zestrojony i pomyślany tak, by optymalnie działał jako całość.
Rynek audio jest dziś bardzo globalny, a Unitra dopiero na niego wchodzi. Jak odnowiona marka może się wyróżnić?
W Polsce Unitra nadal budzi ogromnie pozytywne emocje. Może nam to pomóc wystartować nad Wisłą, ale „sprzęt produkowany w Polsce” nie jest od razu międzynarodowym znakiem jakości. To musimy wypracować sami.
Z pierwszych opinii specjalistów wynika, że jakość urządzeń Unitry – zarówno wykonania, jak i brzmienia – jest zdecydowanie powyżej sprzętu kierowanego do początkujących audiofilów. Jednocześnie nasze ceny pozostają bardziej na poziomie entry-level. Unitra to więc po prostu dobra propozycja jakość/cena. Każdy lubi mieć to klasyczne „więcej za mniej”.
Cały czas myślimy też o fakcie, by nasze urządzenia były łatwe do naprawienia czy wysłania do serwisu. Sam parokrotnie naciąłem się już na sprzęty, które może i są tanie, ale wystarczy jedna nadłamana czy przepalona część i są praktycznie do wyrzucenia.
Podsumowując – sprzęt wysokiej jakości, w relatywnie atrakcyjnej cenie i taki, który posłuży wiele wiele lat to trzy główe punkty skupienia Unitry. Naszą propozycję już niedługo zweryfikuje zaś rynek.
Czytaj też:
Unitra wraca do gry. Legendarny sprzęt audio ze wsparciem Michała Kicińskiego
Czytaj też:
„Wiedźmin” zniszczył mu zdrowie, wyleczyła go vipassana. Cudowne biznesy Michała Kicińskiego
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.