Kasowy PIT był jedną z przedwyborczych obietnic Koalicji Obywatelskiej w ramach „100 konkretów na 100 dni". Na początku marca projekt ustawy w tej sprawie znalazł się w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów. W opublikowanych założeniach do projektu wskazano, że przedsiębiorcy będą płacić podatek dochodowy od osób fizycznych dopiero po faktycznym otrzymaniu zapłaty od klienta, a nie tak jak teraz już po sprzedaży.
Kasowy PIT. Skorzysta niewielu?
Eksperci, którzy zapoznali się z projektem podkreślają jednak, że proponowane przez rząd przepisy „są bardzo skomplikowane i przyniosą firmom dużo nowych obowiązków". – Obawiam się, że chętnych do kasowych rozliczeń będzie niewielu, jeśli w ogóle – komentuje dla „Rzeczpospolitej" Sylwia Rzepka, ekspert Stowarzyszenia Księgowych w Polsce i współwłaścicielka biura rachunkowego Rzepka.
Podobnego zdania jest doradca podatkowy w inFakcie Piotr Juszczyk. – Jak przedsiębiorcy zobaczą, ile ich czeka biurokracji, to szybko im się kasowego PIT odechce – mówi ekspert.
Juszczyk zwraca uwagę, że z projektu wynika, że przedsiębiorcy i tak nie unikną podatku, bo po dwóch latach (albo w razie likwidacji biznesu) trzeba będzie przychód wykazać, nawet jeśli klient nadal nie zapłacił. – Kasowa metoda nie oznacza więc zwolnienia z PIT, tylko jego odroczenie – przekonuje Juszczyk.
Sylwia Rzepka podkreśla, że najgorsze będzie jednak „sprawdzanie każdej faktury, zarówno przychodowej, jak i kosztowej (bo wydatki też trzeba rozliczać dopiero po zapłacie), z kontem bankowym". Według ekspertki będą do tego potrzebne rejestry płatności. – Na dodatek firmy rozliczają transakcje w różny sposób, mniejsze gotówką, niektóre przez kompensaty. Te wszystkie rozliczenia trzeba będzie sprawdzić, co oznacza dodatkową pracę i co za tym idzie, podniesienie cen usług księgowych – tłumaczy ekspertka.
Niewielkie grono uprawnionych
Gazeta zwraca uwagę, że znaczące ograniczenie uprawnionych do nowej metody. Kasowy PIT ma bowiem przysługiwać tylko przedsiębiorcom rozpoczynającym działalność oraz tym, których przychody z biznesu z poprzedniego roku nie przekroczyły 250 tys. euro (to dość niski limit np. w branży budowlanej). Nowego rozwiązania nie będą mogły stosować firmy prowadzące księgi rachunkowe. Ponadto prawo do kasowego PIT będą mieli tylko przedsiębiorcy prowadzący działalność samodzielnie. Nowa metoda ma być również stosowana wyłącznie w transakcjach między firmami.
Czytaj też:
Czy przedsiębiorcy skorzystają na kasowym PIT? Ekspert podatkowy ocenia propozycję TuskaCzytaj też:
Zaskakujące słowa ministra finansów o euro. „Zgadzam się z Adamem Glapińskim"