„Bykowe” to podatek pobierany od osób bezdzietnych. Nazwa ta – jak przypomina Gazeta.pl – wywodzi się od zapłaty, którą w XVI wieku otrzymywali właściciele byków za pokrycie krów. W okresie PRL „bykowym" nazywano podatek pobierany od osób bezdzietnych, nieżonatych i niezamężnych (początkowo obciążono nim osoby, które ukończyły 21. rok życia, później, podatek ten płaciły osoby od 25. roku życia).
Polacy nie chcą „bykowego"
Od dłuższego czasu – w związku ze spadającą dzietnością w Polsce – wraca dyskusja ws. przywrócenia „bykowego". Wprowadzenie takiego podatku nie zyskałoby społecznej akceptacji. Z sondażu panelu Ariadna dla Wirtualnej Polski wynika, że aż 72 proc. ankietowanych jest przeciw wprowadzaniu podatku dla bezdzietnych. Na „tak" jest jedynie 16 proc. respondentów, a 12 proc. Polaków nie ma zdania na ten temat.
Warto podkreślić, że sceptyczni wobec „bykowego" są zarówno wyborcy obecnej koalicji, jak i opozycji. Z sondażu wynika, że podatku nie chce 75 proc. zwolenników Koalicji Obywatelskiej i 72 proc. deklarujących głosowanie na Prawo i Sprawiedliwość.
Uczestników badania zapytano również o to, ile powinno wynosić „bykowe" w skali miesiąca. Największa grupa badanych (37 proc.), powiedziała, że nowy podatek nie powinien być wyższy niż 50 zł. Co dziesiąty respondent uważa, że „bykowe" powinno być wyższe niż 500 zł na miesiąc.
Brak entuzjazmu Polaków wobec „bykowego" pokazuje również sonda przeprowadzona dziś przez Radio Zet. Aż 76 proc. słuchaczy audycji „Gość Radia Zet" zadeklarowało, że nie chce opodatkowania osób bezdzietnych, podczas gdy pozostałe 24 proc. poparło takie rozwiązanie.
Badanie w panelu Ariadna zostało przygotowane na próbie 1040 osób, które ukończyły 18. rok życia.
Czytaj też:
Nie każdy dostanie zwrot z podatku w 2025 roku. Sprawdź, czy jesteś na liścieCzytaj też:
Blisko 5 mln Polaków korzysta z tej ulgi. Fiskus zwraca średnio 1524 zł